Minister Czarnek i czara dotacji

RÓŻA RZEPLIŃSKA, działaczka pozarządowa: W aferze z pieniędzmi od resortu edukacji mamy do czynienia albo z ordynarną próbą uwłaszczenia się  rządzących na publicznym majątku, albo z przygotowaniami do jesiennej kampanii wyborczej.

12.02.2023

Czyta się kilka minut

Minister edukacji Przemysław Czarnek i posłanka Katarzyna Lubnauer podczas debaty o aferze „willa plus”. Warszawa, 7 lutego 2023 r. / WOJCIECH OLKUŚNIK / EAST NEWS
Minister edukacji Przemysław Czarnek i posłanka Katarzyna Lubnauer podczas debaty o aferze „willa plus”. Warszawa, 7 lutego 2023 r. / WOJCIECH OLKUŚNIK / EAST NEWS

MAREK RABIJ: Kiedy zadzwoniłem z prośbą o rozmowę, powiedziała Pani, że kończy przeglądać listę podmiotów nagrodzonych w konkursach rządowych, włącznie z programem nazwanym przez media „willa plus”. Coś Panią zaskoczyło?

RÓŻA RZEPLIŃSKA: Sporo organizacji, które dostały wsparcie, ma bardzo krótką metrykę; niektóre powstały tuż przed terminem składania wniosków. Druga prawidłowość – na ich czele stoją młodzi ludzie, nawet dwudziestokilkuletni. I oczywiście powiązani z obozem władzy, np. jako asystenci społeczni parlamentarzystów PiS.

Afiliacje polityczne czy więzi rodzinne to za mało, żeby odbierać komuś prawo do działalności w trzecim sektorze.

Zgoda. Ale chyba nie wierzy pan, że Przemysław Czarnek ma tak wielkie zaufanie do młodych partyjnych konfratrów, że rozdaje im miliony złotych na piękne oczy? Bo mnie bardziej prawdopodobny wydaje się jednak scenariusz, w którym osoby oddelegowane do kierowania tymi podmiotami są figurantami.

Dla zwolenników obozu władzy jeszcze prostsze wyjaśnienie tej historii sprowadza się do stwierdzenia, że Rzeplińska narzeka, bo nie ona dostała pieniądze.

Rzeplińska nie startowała w tych konkursach, nie może więc z tego powodu narzekać. Zna za to dość dobrze środowisko trzeciego sektora w Polsce oraz rządzące nim reguły i wie, że milionów złotych nie daje się organizacjom, które się zarejestrowały trzy tygodnie wcześniej – a zwłaszcza takim, którymi kierują ludzie bez doświadczenia w prowadzeniu takich projektów.

Do dużych budżetów trzeba po prostu dojrzeć. Operacyjnie i kadrowo. Najpierw robi się coś za 15 tys. zł. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem i zostanie starannie rozliczone, wówczas są szanse na grant w wysokości, powiedzmy, 30-40 tys. zł. I tak dalej. W przypadku konkursów ministra Czarnka mamy dodatkowo do czynienia z podmiotami, co do których można mieć wątpliwości, czy są to jeszcze organizacje pożytku publicznego. Właściwie każdy z tej listy prowadzi działalność gospodarczą.

Też nic w tym złego. Fundacje prowadzą często biznes i w ten sposób finansują działalność statutową.

Ale tutaj tylko cztery nagrodzone organizacje prowadzą działalność stricte związaną z edukacją.

Oprócz nich mamy tam m.in. biuro podróży specjalizujące się w turystyce pielgrzymkowej. Jest też sporo instytucji, które świadczą usługi szkoleniowe. Największym kuriozum na tej liście jest jednak podmiot, który na co dzień zajmuje się organizowaniem imprez dla ministerstw, oczywiście nie w czynie społecznym.


POLSKA SZUKA CENTRUM

KAROLINA WIGURA: Kim jest 53 proc. Polaków obojętnych wobec bieżącej polityki? Nie chodzi o radykałów, tylko tych niezdecydowanych i umiarkowanych, których głosy będą konieczne do wygranej w wyborach.


Mowa więc o organizacjach, które wcześniej działały głównie komercyjnie i nagle poczuły zew służby społecznej – a potem szczęśliwy traf sprawił, że dostały z MEiN miliony złotych na zakup nieruchomości. Oczywiście nie wierzę w taki zbieg okoliczności. Mamy do czynienia bądź z ordynarną próbą uwłaszczenia się partii rządzącej na publicznym majątku, bądź z przygotowaniami do jesiennej kampanii wyborczej. Nie zdziwię się, jeśli podmioty wsparte przez Czarnka zaczną teraz jeden po drugim zamawiać druk materiałów szkoleniowych i rezerwować sale na szkolenia. W dokumentach się wpisze, że to działalność statutowa, a w rzeczywistości pieniądze pójdą na druk ulotek wyborczych PiS i wynajem sal na partyjne wiece.

Minister odpiera zarzuty mówiąc, że wspiera prawą stronę trzeciego sektora, która za innych rządów była dyskryminowana przy rozdziale pieniędzy publicznych.

Te argumenty słyszę od rządzących od siedmiu lat. Problem w tym, że w konkursach organizowanych przez ministerstwo edukacji czy podległy premierowi Glińskiemu Narodowy Instytut Wolności lwią część dotacji przechwytują podmioty związane z obozem władzy. Myśli pan, że jakiś młody konserwatysta w małej miejscowości ma szanse dostać rządowy grant, jeśli nie działa w lokalnych strukturach PiS?

Co mówią o tym protokoły konkursowe?

Dobre pytanie. W normalnej procedurze konkurs o środki publiczne przebiega transparentnie. Wiadomo, kto zasiada w komisji oceniającej, kto i ile punktów dostał i kto nie otrzymał dofinansowania. Minister Czarnek wszystko schował pod stołem. Wszystko, co wiemy w tej sprawie, pochodzi z dokumentów, które wyszarpała MEiN-owi opozycja. Co to ma wspólnego z regułą przejrzystości wydatków publicznych?

Tylko dla porządku przypomnę, że już ok. 25 proc. polskiego długu publicznego to zobowiązania rządowych funduszy celowych, nad którymi parlament nie ma kontroli.

No tak, skoro całe państwo nie chce się rozliczać z obywatelami, dlaczego ma to robić Przemysław Czarnek?

A ile wynosiła najwyższa dotacja z pieniędzy publicznych, jaką otrzymało Pani stowarzyszenie?

700 tys. zł. Ostatecznie ich nie dostaliśmy, ale to najwyższa kwota, jaka pojawiła się w ogóle w naszym zasięgu. A wcześniej atakowano nas za wsparcie od George’a Sorosa. Dostaliśmy wtedy 50 tys. zł, i to na projekt rozpisany na rok. Wspominam o tym tylko dlatego, żeby zobrazować, w jakich realiach finansowych poruszają się najczęściej polskie organizacje pozarządowe. Oczywiście, granty unijne dają dostęp do większych kwot, ale mówię w tej chwili jedynie o finansowaniu ze środków publicznych. Dlatego ludzie z organizacji pozarządowych przecierają oczy ze zdumienia, kiedy widzą, że jedna fundacja dostaje trzy czy pięć milionów złotych. Takie rzeczy miały miejsce skrajnie rzadko i dotyczyły największych podmiotów, prowadzących prestiżowe projekty. Ale nawet one nie dostawały pieniędzy na zakup nieruchomości.

Za Platformy fundacja Kolegium Europy Wschodniej otrzymała od Skarbu Państwa zabytkowy pałacyk w podwrocławskich Wojnowicach wart około 10 mln zł – co „Wiadomości” TVP przypominają ostatnio regularnie.

Ale mowa o fundacji, której nie założył anonimowy asystent społeczny jakiegoś posła, lecz sam Jan Nowak-Jeziorański. Wśród jej fundatorów są też samorządy i znane instytucje, włącznie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, a nie osoby fizyczne. Wreszcie – była to darowizna z przeznaczeniem na cele statutowe fundacji, która nie może sprzedać pałacyku po pięciu latach, jak podmioty wsparte przez MEiN. Kolegium Europy Wschodniej prowadzi regularną działalność, fundatorzy wspierają ją merytorycznie i logistycznie.


JA WAS UCZYĆ KAŻĘ

MAREK KĘSKRAWIEC: Przerwane dzieciństwo, rodzinne tragedie, błyskawiczna kariera. Życie Przemysława Czarnka to ciąg dramatycznych zwrotów akcji. Ukształtowały one człowieka, który dziś formuje polskie dzieci i młodzież.


Niech pan to teraz porówna z Fundacją „Megafon”, która w konkursie „Rozwój potencjału infrastrukturalnego podmiotów wspierających system oświaty i wychowania” otrzymała od ministra Czarnka 4,5 mln zł na zakup nieruchomości. Z wniosku wynika, że wcześniej nie zajmowała się edukacją. Teraz zapowiada szkolenia dla seniorów, tylko że z kwitów konkursowych nie wynika, czy po zakupie tej nieruchomości fundacja w ogóle będzie miała za co prowadzić działalność. Chyba że chodzi o jej bliźniaczy projekt „Dumni z Elbląga”, który też dostał ponad 2 mln zł dotacji, a składa się z zapowiedzi szkoleń z obrony przed wyłudzeniami „na wnuczka”, obsługi urządzeń AGD przez telefon, ogrodnictwa i majsterkowania.

W świetle prawa sprawa jest czysta. Zmienione niedawno przepisy pozwalają finansować ze środków publicznych nie tylko działalność statutową organizacji pozarządowych, ale również ich majątki.

Ale poza literą prawa jest też jego duch. O poczuciu przyzwoitości nie wspomnę. W tym przypadku te granice zostały przekroczone. A że robi to akurat ugrupowanie polityczne, które w kampanii wyborczej w 2015 r. próbowało dyskredytować w oczach opinii publicznej organizacje pozarządowe, insynuując im właśnie takie nieczyste zagrania – to już ironia losu.

Nie obawia się Pani, że ta afera może jednak zniechęcić część obywateli do finansowania organizacji pozarządowych?

Myślę, że trzeci sektor wyjdzie jednak z tego bez szwanku. Organizacje pozarządowe weryfikuje ich działalność. A jaki wpływ na ocenę fundacji, która np. pomaga w rehabilitacji dzieci, może mieć to, że inna w podejrzanych okolicznościach dostała 2,5 mln zł? Obawiam się, że my – mam na myśli społeczeństwo – tych Czarnkowych pieniędzy nie odzyskamy, a za 5 czy 6 lat po większości tych fundacji i instytutów śladu już nie będzie.

Jednak prawdziwe NGO-sy będą nadal robić swoje.

Prawdziwe?

Organizacje pozarządowe nie mogą być nimi tylko z nazwy. Muszą funkcjonować poza strukturami państwa, wypełniać luki, których ono nie jest w stanie dostrzec, choćby z racji skali prowadzonej działalności. „Pozarządowość” oznacza też rodzaj konstruktywnej nieufności do instytucji publicznych. Tym się oczywiście na bieżąco zajmują watchdogi, czyli organizacje statutowo patrzące władzy na ręce, ale każdy podmiot z trzeciego sektora z założenia powinien na bieżąco ­analizować, co władza robi z tym wycinkiem rzeczywistości, którym akurat on się zajmuje. Czego rząd nie robi? Czy to, co akurat robi, można zrobić sprawniej? Jeśli dostajesz od władzy pieniądze w konkursie na krzewienie wiedzy o społeczeństwie obywatelskim, nie wolno ci siedzieć cicho, kiedy ten sam rząd gmera przy konstytucyjnych fundamentach tegoż społeczeństwa – tylko dlatego, że czynsz za biuro opłacasz z rządowego grantu.

Organizacje, którym dotacje przyznał minister Czarnek, nie są „pozarządowe” nawet w znaczeniu personalnym, bo w ich organach statutowych zasiadają ludzie PiS.

I spodziewa się Pani, że problem zniknie wraz z potencjalną zmianą władzy?

Nie jestem tak naiwna, żeby wierzyć, że następcy odłożą te zabawki na półkę tylko dlatego, że PiS bawił się nimi brzydko. Rządzący przekroczyli rubikon politycznego dobrego smaku, ale następcy mogą uwierzyć, że opinia publiczna już się w pewnym stopniu do takich zagrań przyzwyczaiła – i będą chcieli robić to samo. Dlatego uważam, że organizacje pozarządowe mają teraz poważną robotę do wykonania. Musimy lepiej uzmysłowić opinii publicznej, czym są NGO-sy i jak działają. Musimy też domagać się transparentnych procedur konkursowych na każdym ich etapie.

A partie polityczne niech sobie budują zaplecze, ale z partyjnych funduszy, które pochodzą wprawdzie ze środków publicznych, ale przynajmniej nie są studnią bez dna, jak budżety ministerstw. Fundacja Polska Wielki Projekt nie jest de facto żadną organizacją pozarządową. Bliżej jej do partyjnego think tanku, niech więc płaci na nią PiS. ©℗

RÓŻA RZEPLIŃSKA jest prezeską Stowarzyszenia 61, prowadzącego m.in. portal MamPrawoWiedziec.pl, służący przybliżaniu poglądów polityków. Działa na rzecz świadomego udziału w wyborach. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Historyk starożytności, który od badań nad dziejami społeczno–gospodarczymi miast południa Italii przeszedł do studiów nad mechanizmami globalizacji. Interesuje się zwłaszcza relacjami ekonomicznymi tzw. Zachodu i Azji oraz wpływem globalizacji na życie… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 8/2023