Miłość czy potencja

Z konsternacją zapoznałem się z artykułem Jacka Filka Koniec miłości, koniec świata (TP 42/2004). Pamiętając o jezuickiej zasadzie, iż trzeba z góry założyć, że każdy dobry chrześcijanin winien być bardziej skory do ocalenia wypowiedzi bliźniego niż do jej potępienia (Ćwiczenia duchowne, 22), próbowałem czytać go w kontekście przesłania, iż stosunek do dziecka jest kwintesencją stosunku do świata i jego trwania. Wszystko, co zagraża naturalnemu pojawianiu się dziecka w świecie, co zagraża jego naturalnemu miejscu, czyli rodzinie, zagraża istnieniu świata ludzkiego.

24.10.2004

Czyta się kilka minut

Zastanawiam się jednak, czy te pozytywne i słuszne stwierdzenia nie zostały instrumentalnie wykorzystane do uzasadnienia oskarżeń pod adresem szeregu osób, które autor uczynił odpowiedzialnymi za szerzenie "cywilizacji śmierci".

“Cywilizacja gejów i lesbijek, cywilizacja samotnych kobiet i samotnych mężczyzn, cywilizacja małżeństw typu 2+0 czy nawet typu 2+1 skazana jest na wymarcie" - twierdzi krakowski filozof. A pod koniec artykułu dodaje: “nie inaczej ma się sprawa z owymi samotnymi z wyboru, z owymi singlami, co uznały, iż dla ich tak zwanych karier rodzina stanowić by mogła przeszkodę". Trudno odmawiać słuszności wypowiedziom Filka en bloc, jego obserwacje mogą być uzasadnione w poszczególnych sytuacjach, nie można się jednak zgodzić na przyjęcie wniosków, które na ich podstawie sformułował. Refleksje krakowskiego etyka mają bowiem nie tylko bardzo osobisty charakter, ale i oskarżający ton, a argumenty mieszają się z ocenami.

Niewątpliwie: autor “Końca miłości..." próbuje zmierzyć się z wyzwaniem, jakim dla społeczeństwa w większości heteroseksualnego i dla instytucji życia publicznego mających chronić “podstawową komórkę" społeczną jest postulat mniejszości seksualnych domagających się regulacji prawnej zarówno swoich związków, jak i prawa do “rodzicielstwa". Autor jednak mówi o osobach ze skłonnościami homoseksualnymi, tak jakby nie było to “środowisko" wewnętrznie zróżnicowane. Analiza “uwodzicielstwa" seksualnego, szczególnie zaś homoseksualnego, jest bezkrytycznym przeniesieniem doświadczeń jednostkowych w przestrzeń społeczną po to, aby uzasadnić tezę z góry już przyjętą - o ludzkiej deprawacji. Oczywiście, że pewne środowiska homoseksualne rosną w siłę, co widać w mediach czy w programach niektórych grup politycznych, ale nie oznacza to jeszcze, że czeka nas “koniec świata". Z postulatami o wykluczeniu jakiejkolwiek dyskryminacji mniejszości seksualnych z powodu demokratycznego ustroju państwa nie wiąże się ściśle (co nie znaczy, że ten pogląd podzielają same środowiska homoseksualne) nakaz preferencji prawnych dla homoseksualistów i lesbijek. Obrona rodziny, obrona dziecka i troska o moralną kondycję społeczeństwa nie powinna być jednak oparta na strachu. Futurystyczna wizja rzeczywistości nie ma charakteru profetycznego przez sam fakt wybiegania do przodu. Jacek Filek pisze: “żądza kariery i konsumowania przybrała już tak patologiczne wymiary, że siłą swą przewyższa instynkt zachowania gatunku". Wydaje mi się, że przywołani na początku tekstu Filka “płodni Arabowie", jak i przedstawiciele innych “cywilizacji biologicznie żywotniejszych" od Europejczyków, zadbają o kontynuowanie gatunku, co widać na podstawie statystyk demograficznych. “Koniec Europy" to nie koniec gatunku ludzkiego. Skąd więc taki “apokaliptyczny lęk"? Filozof pisze dalej: “Ludzie wolą umierać bezpotomnie, ale na wyższych szczeblach społecznych drabin, niż gdyby z powodu dziecka mieli utknąć na szczeblu nieco niższym. Szerząca się i budząca powszechne oburzenie pedofilia jest tylko drugą stroną rozpowszechniającej się pedofobii, lęku przed dzieckiem. Wyparta naturalna potrzeba posiadania dziecka powraca jako erotyczne pożądanie dziecka. Sądzę, iż owa pedofobia pozostaje również w ścisłym związku z obserwowaną ofensywą homoseksualizmu".

“Nie-chcieć dzieci" to sprawa złożona i często zindywidualizowana, to decyzja, która niesie za sobą poważne skutki i zobowiązania. Odwołując się do własnych osobistych i duszpasterskich doświadczeń (ale taki sam status mają argumenty autora tekstu) nie mam wątpliwości, że osoby, które profesor Filek umieścił w kategorii “2+0, a nawet 2+1", nie są pozbawionymi miłości i odpowiedzialności “społecznymi darmozjadami". Obserwując ich wysiłki i starania o to “jedno" dziecko, czy zwlekanie z decyzją, aby przyszło “ono" lub “kolejne" na świat, wiem, że w grę wchodzi tu prawo miłości i odpowiedzialności, a nie biologiczna siła prokreacji. Dla krakowskiego filozofa sprawa wydaje się jednak prosta: jeśli “nie mącą nam głowy" swoimi roszczeniami do całkowitego równouprawnienia geje i lesbijki, to wrogiem “numer jeden" jest nasz hedonizm i konsumpcja. Nasz egoistyczny stosunek do świata, skoncentrowanie na sobie, przyjemność i wygoda, a nie poświęcenie i oddanie. Czy rzeczywistość jest naprawdę taka prosta? Zarówno konfesjonał, jak i poradnia duszpastersko-psychologiczna pokazują mi inny obraz “przeciętnego Polaka". Złowieszcze “niczego już nie płodzi" w wywodach Jacka Filka kryje swoisty “skrót myślowy" - ten, kto nie płodzi, nie kocha, a najwyżej uwodzi. Wygląda więc na to, że w “umierającej Europie" większość ludzi niczego innego nie robi, tylko uwodzi innych i zwodzi siebie, myśląc, że do szczęścia niepotrzebne są dzieci. Czy można jednak mówić, że dzieci są w ogóle do czegoś potrzebne? Czy tak można na nie patrzeć? “Płodzenie dzieci" jako lekarstwo na “cywilizację śmierci" nie jest tożsame z miłością małżonków do siebie czy swego potomstwa. Jeśli “globalna wioska" ma się zamienić w “globalny sierociniec" zapełniony przez płodnych rodziców, to nie jest to, moim zdaniem, żadna przyszłościowa alternatywa dla “bezużytecznych" - w opinii Filka - modeli rodziny “2+0" czy “2+1". Miłość niejedno ma imię, ale nie jest tożsama z potencją.

Pedofobia w ujęciu profesora Filka wygląda na “roboczą hipotezę", z którą trudno szeroko dyskutować. Z definicji bowiem homoseksualizm zawężony jest do relacji między dorosłymi osobami. Dyskusyjna pozostaje efebofilia - traktowana jako przestępstwo, nie jest jednak według klasyfikacji psychiatrycznej oznaką dewiacji seksualnej. Krakowski filozof mówi jednak ogólnie o homoseksualizmie, upraszczając w ten sposób złożoność zagadnienia.

Po przeczytaniu “Końca miłości, końca świata" zastanawiałem się przez chwilę, czy nie jest to próba filozoficznej interpretacji konsekwencji odejścia od biblijnego nakazu Boga “Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną..." (Rdz 1, 28). Stwierdziłem jednak, że byłaby to “literalna egzegeza" i słaba teologia - dlatego się wycofałem. Niech filozof ocenia argumenty filozofa. Teologia i duszpasterstwo dają więcej powodów do optymizmu wobec człowieka.

Za tydzień opublikujemy polemikę prof. Jacka Bomby.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jezuita, teolog, psychoterapeuta, publicysta, doktor psychologii. Dyrektor Instytutu Psychologii Uniwersytetu Ignatianum w Krakowie. Członek redakcji „Tygodnika Powszechnego”. Autor wielu książek, m.in. „Wiara, która więzi i wyzwala” (2023). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 43/2004