Między oporem a kompromisem

Jakie były źródła siły i niezależności polskiego katolicyzmu pod rządami komunistów? Jaka była strategia obu stron -hierarchii, broniącej autonomii Kościoła, i władz, przez kilka dziesięcioleci dążących do jej złamania czy przynajmniej ograniczenia? Jaką rolę odegrało społeczeństwo - wierni, bez których poparcia nawet najbardziej zdeterminowani, a jednocześnie rozważni biskupi nie oparliby się naciskowi partii i bezpieki?

16.02.2003

Czyta się kilka minut

„Polska odmienność była uwarunkowana wieloma czynnikami - piszą autorzy pierwszego całościowego ujęcia stosunków państwo-Kościół w Polsce Ludowej, Antoni Dudek i Ryszard Gryz - wśród których wymienić można: zakorzenienie w świadomości społecznej przekonania o szczególnej, pozareligijnej roli Kościoła jako jednego z gwarantów tożsamości narodowej, powszechną niechęć do ateizacyjnej polityki partii komunistycznej, wreszcie faktyczną słabość PZPR, której kierownictwo (...) nie zdołało nigdy upowszechnić światopoglądu materialistycznego nawet wśród sporej części własnych członków”.

Niedościgły wzór czechosłowacki
Jak ważną rolę dla losów Kościołów w bloku komunistycznym odgrywało podłoże kulturowe i tradycja polityczna poszczególnych krajów, pokazuje przykład Czechosłowacji: antyklerykalizm, będący częścią składową czeskiego, antyhabsburskiego patriotyzmu, prorosyjskość części społeczeństwa, o wiele bardziej zlaicyzowanego niż w Polsce oraz wpływy ruchu komunistycznego jeszcze przed wojną pozwoliły władzom realizować znacznie bardziej represyjny kurs, prowadzący do stosunkowo szybkiego ubezwłasnowolnienia oficjalnych struktur kościelnych. Czechosłowacki model stosunków państwo-Kościół był zresztą niedościgłym wzorem dla polskich komunistów, którzy w celach instruktażowych wysyłali za południową granicę „postępowych” duchownych.

Skuteczna walka z Kościołem wymagała, z jednej strony, zastępów gorliwych aktywistów, z drugiej - przezwyciężenia oporu księży i wiernych. Jeżeli ten ostatni był zbyt silny, nawet totalitarna władza musiała uznawać swoje ograniczenia, rozkładając realizację ideologicznych celów na etapy. Dowodem jest prowadzona w pierwszej połowie lat 50. kampania usuwania ze szkół lekcji religii. Tam, gdzie napotykano sprzeciw rodziców (przybierający m.in. formy zbiorowych wystąpień do władz, protestacyjnych zgromadzeń), często poprzestawano na zmniejszaniu liczby lekcji. Znamienne, że antykościelne działania przynosiły największe rezultaty na Ziemiach Zachodnich i Północnych, których napływowe, dopiero kształtujące się społeczności, nie występowały równie silnie co w innych regionach w obronie nauki religii czy krzyży w szkołach, a sami duchowni byli bardziej podatni na naciski władz.

Twierdza na wpół zdobyta
Do najważniejszych momentów w historii stosunków państwo-Kościół należał Październik'56. W pierwszej połowie 1956 r. komuniści podtrzymywali represyjny kurs, nie rozważając - mimo liberalizacji w innych dziedzinach - zasadniczej zmiany polityki wobec Kościoła. Dopiero presja społeczna, ujawniona podczas tysięcy wieców i demonstracji w październiku i listopadzie 1956 r., kiedy domagano się m.in. uwolnienia prymasa Wyszyńskiego i innych więzionych biskupów oraz powrotu religii do szkół, zmusiły partię do „odwilży” w sprawach kościelnych. Gdyby nie oddolny ruch społeczny, występujący także w obronie Kościoła, komuniści prawdopodobnie kontynuowaliby politykę jego ubezwłasnowolniania, która przyniosła znaczące rezultaty po aresztowaniu Prymasa we wrześniu 1953 r. Na przewodniczącego Episkopatu narzucono wówczas popieranego przez władzę biskupa Michała Klepacza, hierarchów zmuszono do publicznego zdystansowania się od uwięzionego kardynała, złożenia przysięgi na wierność PRL, a także wydania listów pasterskich, m.in. z okazji dziesięciolecia Polski Ludowej, „światowego pokoju”, wyborów do rad narodowych. Biskupi przy obsadzaniu wielu kościelnych stanowisk musieli akceptować narzucanych przez władze „księży patriotów”, choć proces ten nie zaszedł tak daleko jak w innych krajach bloku. „System zachęt mających zwiększyć liczebność Kół Księży przy ZBoWiD był udoskonalany, ale mimo to nie udało się wciągnąć w ich szeregi takiej liczby duchownych, która pozwoliłaby na osiągnięcie »masy krytycznej« i dokonanie - na wzór czechosłowacki czy węgierski - podporządkowania większości kleru administracji państwowej” - zauważa Dudek.

Równocześnie pisze jednak o „politycznej kapitulacji ze strony Episkopatu” po uwięzieniu Prymasa, a Kościół z lat 1953-1956 określa mianem „na wpół zdobytej twierdzy”. Można przypuszczać, że gdyby nie październikowy przełom, władze prowadziłyby skuteczną politykę wasalizacji Kościoła, zmierzając stopniowo w kierunku modelu czechosłowackiego czy węgierskiego. Warto pamiętać, że nad Wełtawą kolejna fala aresztowań i procesów (także biskupów) nastąpiła w latach 1958-1962, represje były kontynuowane w latach 60., a duchowni jeszcze na początku poprzedniej dekady pozostawali za kratami.

Rozsądek i męczeństwo
Dopiero uświadamiając sobie zagrożenia związane z długotrwałym utrzymywaniem polityki represji, nieustannego nacisku propagandowego i wspierania „postępowych” duchownych, możemy docenić rozwagę i dalekowzroczność prymasa Wyszyńskiego, który w 1950 r. zdecydował się na zawarcie porozumienia z władzami. Alternatywą była męczeńska droga wybrana przez prymasa Węgier kard. Józsefa Mindszenty'ego, uwięzionego po pokazowym procesie. Warunki przyjęte przez Wyszyńskiego wywołały krytyczną reakcję części polskich biskupów i Stolicy Apostolskiej, zaniepokojonej skalą ustępstw. Episkopat zgodził się na propagandowe sformułowania w tekście porozumienia (m.in. poparcie dla spółdzielczości rolnej i potępienie „zbrodniczej działalności band podziemia”). Porozumienie pozwoliło jednak zachować przez następne trzy lata - aż do dekretu o obsadzaniu stanowisk kościelnych z lutego 1953 r. - autonomię Kościoła w najważniejszych sprawach (m.in. polityki personalnej). Przeczekano najtrudniejszy okres, kiedy w sąsiednich krajach represje osiągnęły apogeum. Frontalne uderzenie w polski Kościół nastąpiło dopiero po śmierci Stalina, a czas, jaki pozostał władzom do październikowego przełomu, okazał się zbyt krótki dla pełnego i trwałego podporządkowania duchowieństwa.

Książka Dudka i Gryza pozwala dostrzec zarówno zmiany, jak i ciągłość w antykościelnej strategii komunistów. Po 1956 r. władze nigdy już nie zdecydowały się na politykę zmasowanych represji - pozbawienia wolności czy usuwania z diecezji biskupów, urządzania pokazowych procesów. Nawet w czasie najostrzejszego konfliktu wokół listu biskupów polskich do biskupów niemieckich i obchodów milenijnych, polski Kościół mówił niezależnym głosem, a prymas ani żaden inny hierarcha nie byli zagrożeni aresztowaniem. W kilkanaście miesięcy po Październiku prowadzono już jednak politykę stałego nękania Kościoła: poczynając od utrudnień i szykan administracyjno-gospodarczych, poprzez zakrojone na wielką skalę kampanie propagandowe, aż po próby penetracji agenturalnej i rozbijania „od środka”.

Znamienny był powrót do niektórych metod wypróbowanych przed 1956 r., przede wszystkim wewnętrznej „dywersji” w postaci ruchu duchownych dyspozycyjnych wobec władz. Cechą lat 60. były intensyfikacja i rozbudowa działań operacyjnych SB. W 1963 r. wprowadzono nowe, udoskonalone zasady inwigilacji i „rozpracowania” duchowieństwa. Odtąd SB prowadziła „teczkę ewidencyjno-operacyjną” każdego alumna (gdy tylko rozpoczynał naukę w seminarium), księdza, zakonnika, a także parafii.

Dezintegracja i dezinformacja
Nowy etap antykościelnych działań SB rozpoczął się w 1973 r. wraz z powołaniem przez ministra spraw wewnętrznych Samodzielnej Grupy „D”, działającej w ramach IV Departamentu (jej zadaniem było prowadzenie działań „dezintegracyjnych” i „dezinformacyjnych”). W 1977 r. została ona przekształcona w VI Wydział tegoż Departamentu, powołano też terenowe komórki „D” w pionie SB komend wojewódzkich MO. Działania „D”, realizowane z pełną wiedzą kierownictwa resortu, nosiły jawnie przestępczy charakter. Obejmowały pobicia, porwania, zastraszania duchownych iświeckich bliskich Kościołowi, uszkodzenia mienia, podpalenia, napady na mieszkania. Funkcjonariusze zaangażowani w akcje „D” zamordowali ks. Jerzego Popie-łuszkę i prawdopodobnie innych duchownych, którzy stracili życie w ostatnich miesiącach PRL: Sylwestra Zycha, Stanisława Suchowolca, Stefana Niedzielaka. Te niewyjaśnione do dzisiaj zgony miały być może storpedować rysujące się porozumienie między władzami a opozycją.

Prowadzono też bardziej „wyrafinowane” działania: rozpowszechniano anonimy, których celem było skonfliktowanie księży i poderwanie zaufania do biskupów, fabrykowano „fałszywki” (np. rzekomy pamiętnik Ireny Kinaszewskiej, który miał skompromitować metropolitę krakowskiego Karola Wojtyłę), wydawano pisma w imieniu nieistniejących grup duchownych, występujących przeciw „zachowawczej” i „antypaństwowej” linii Episkopatu. Znamienne, że akcja „D” nasiliła się na początku lat 80. Pozwala to zrozumieć mechanizm najbardziej odrażającego czynu dokonanego przez funkcjonariuszy SB, czyli mordu na ks. Popiełuszce w październiku 1984 r. Nawet jeśli został on popełniony bez wyraźnego polecenia kierownictwa resortu, to był zwieńczeniem praktyk inspirowanych i popieranych od lat przez zwierzchników kpt. Grzegorza Piotrowskiego.

Dudek i Gryz koncentrują się z konieczności na politycznym i administracyjnym wymiarze walki z Kościołem. Dokumenty IV („kościelnego”) Departamentu MSW zostały w poważnym stopniu zniszczone w latach 1989-1990, a te, które się zachowały, nie były w zasadzie udostępniane historykom. Dopiero w ostatnich miesiącach, wraz z przejęciem przez Instytut Pamięci Narodowej archiwaliów Służby Bezpieczeństwa, pojawiła się możliwość dotarcia do nieznanych faktów. Z penetracji agenturalnej duchowieństwa zdawano sobie sprawę, aledopiero teraz poznajemy jej skalę. Historycy z Biura Edukacji Publicznej IPN dotarli do zestawień SB dotyczących agentury w połowie lat 70. Wynika z nich, że w 1976 r. „tajnymi współpracownikami” było 2148 księży „świeckich” (niezakonnych), co stanowi niemal 15 proc. ogółu duchowieństwa. Za tymi suchymi liczbami kryją się z pewnością setki indywidualnych dramatów, większość księży była zmuszana do współpracy szantażem, wielu z nich tylko ją pozorowało.

Z wroga mediator
Niezależnie od sukcesów w „penetracji agenturalnej”, a także rozmachu działań „dezintegracyjnych” i „dezinformacyjnych”, potęga polskiego Kościoła nieprzerwanie rosła w ostatnich kilkunastu latach PRL. Powstanie zorganizowanej opozycji demokratycznej, a następnie masowej „Solidarności” sprawia, że Kościół przestaje być postrzegany jako największe zagrożenie dla władzy komunistycznej. Stopniowo zyskuje rolę mediatora w konfliktach między rządzącymi a społeczeństwem, moderatora radykalizujących się nastrojów, wreszcie gwaranta porozumienia między władzą a opozycją, prowadzącego do Okrągłego Stołu, a w konsekwencji demontażu dyktatury. Mimo trwającej kilka dziesięcioleci antykościelnej polityki władz, z komunizmu wyłania się Kościół zwycięski i triumfujący.

Autorzy zwracają uwagę na jeden z paradoksów schyłkowego PRL: „przedostatnia dekada XX wieku była jednym z najbardziej udanych okresów w dziejach katolicyzmu w Polsce. Aby się o tym przekonać, wystarczy spojrzeć na takie wskaźniki, jak liczba powołań kapłańskich, tempo budownictwa sakralnego czy rozwój prasy i wydawnictw katolickich”. Rację ma Gryz, gdy pisze, że Kościół był „beneficjentem” przemiany ustrojowej, ale był też jednym z głównych jej twórców. Bez zachowania przez Kościół autonomii łatwiej byłoby władzom zaostrzyć kontrolę nad pokaźnymi połaciami życia społecznego. Niezależność i siła polskiego katolicyzmu współtworzyły podglebie, bez którego nie powstałby tak szeroki ruch opozycyjny w latach 70., a następnie wielomilionowy ruch „Solidarności”, walnie przybliżający upadek komunizmu nie tylko w Polsce.

Dr PAWEŁ MACHCEWICZ jest historykiem, kieruje Biurem Edukacji Publicznej IPN.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 7/2003

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (7/2003)