Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tylko pozornie. Clooney gra w nowym filmie człowieka żyjącego z przeinaczania faktów; z takiego ich modelowania, by jego zleceniodawcy nie musieli ponosić odpowiedzialności za krótko- i długofalowe konsekwencje swych działań. Mówiąc krótko: gra prawnika, wynajętego przez wielką korporację.
Pierwsze ujęcia filmu od razu wprowadzają główny temat: przeciwstawienie błyszczącej fasady skorumpowanemu wnętrzu. Idealnie czyste i wypolerowane powierzchnie nowoczesnego biurowca uzupełnione są plugawym monologiem, dobiegającym zza kadru. Wniosek nasuwa się sam: świat, który oglądamy, wygląda na solidny i niezniszczalny, ale tylko dlatego, że ktoś broni go przed destrukcją. Musi być ktoś, kto łata dziury i zalepia pęknięcia - inaczej wszystko dawno by się rozpadło.
Takimi łataczami są oczywiście prawnicy. Co jednak, jeśli łatacz się zbuntuje; jeśli zamiast naprawiać - zacznie rozbierać na części? Wówczas korporacja wzywa łatacza drugiego stopnia, mającego zażegnać bunt kolegi - i kimś takim właśnie, nadmajstrem od kłamstwa, jest tytułowy Clayton.
Film portretuje proces nie tyle narodzin, ile odrodzenia się sumienia w człowieku, który dawno temu postanowił je zignorować. Kiedy ktoś nazywa Michaela cudotwórcą, on poprawia: "Jestem sprzątaczem. Usuwam cudze brudy". Ów zbuntowany prawnik, którego Michael ma udobruchać - Arthur (Tom Wilkinson) - pyta go w pewnym momencie: "Jak długo można tak żyć?".
Debiutujący reżyser Tony Gilroy nakręcił przenikliwy film o wielkim kryzysie aksjologicznym, którego objawem jest odklejenie się języka prawa od języka moralności. Tilda Swinton, jak w "Lwie, czarownicy i starej szafie", gra królową z lodem zamiast serca - tyle że tutaj z dodatkiem neurozy. Raz po raz widzimy ją, jak uczy się przed lustrem kłamliwego języka, pozwalającego na ominięcie pojęć "dobro" i "zło". To ona zleca obydwa pokazane w filmie morderstwa, a jednocześnie z jej ust nigdy nie padną słowa "morderstwo" albo "śmierć".
Cały film ukazuje, jak wiele trudu trzeba włożyć, by odnieść moralne zwycięstwo - i dopiero ostatnie ujęcie odpowiada na pytanie, czy jest to trud wart podejmowania. Michael zwycięża, milknie, odchodzi i wsiada do taksówki. Zaczynają się napisy końcowe, ale my wciąż mu towarzyszymy - twarz Michaela powoli się rozluźnia, w końcu bohater zaczyna rozglądać się na boki, wreszcie: bierze głęboki wdech.
Na pytanie o nagrodę za moralne zwycięstwo, finał "Michaela Claytona" odpowiada: nagrodą jest powrót do powszedniości. Niby żadna atrakcja, a jednak pozwala człowiekowi oddychać.
"MICHAEL CLAYTON" - scen. i reż.: TONY GILROY; zdj.: Robert Elswit; muz.: James Newton Howard, wyst.: George Clooney, Tom Wilkinson, Tilda Swinton, Sydney Pollack i inni; USA 2007, premiera: 23 listopada 2007 r.