Mgła niewiedzy

"Wymłócona słoma" teologii Akwinaty stała się podpałką pod stosami, na których realnie lub duchowo płonęli ludzie. Była najwyższym kryterium ortodoksji i narzędziem zwalczania inaczej myślących i wierzących.

01.03.2011

Czyta się kilka minut

Św. Tomasz z Akwinu na kilka miesięcy przed swoją śmiercią, w marcu 1274 r., doświadczył tak potężnego wstrząsu duchowego, że w efekcie porzucił kończenie dzieła swego życia: "Sumy teologicznej". Ten, który do tej przełomowej chwili napisał tysiące stron,

w ogóle przestał pisać. Sama niedokończona "Suma" w polskim wydaniu składa się, bagatela, z ponad 30 tomów, każdy po kilkaset stron...

O tym, co się wówczas przytrafiło wielkiemu dominikaninowi, w zaufaniu opowiedział jedynie swemu zakonnemu bratu Reginaldowi z Piperno, przyjacielowi i sekretarzowi. Ten z kolei wiele lat później, szczęśliwie, uchylił rąbka tajemnicy - przynajmniej tak się o tym od wieków mówi.

Wymłócona słoma
 

To, co najważniejsze, wydarzyło się w grudniu 1273 r., podczas porannej Mszy. Jak zwykle po liturgii Reginald spotkał się z Tomaszem, by spisywać kolejne partie dyktowanej mu "Sumy", ale usłyszał: "Nie będę już więcej pisał. W porównaniu z tym, co dzisiaj zostało mi objawione, wszystko, czego dokonałem, zda mi się niczym wymłócona słoma". Podczas Mszy Tomasz zobaczył Chrystusa ukrzyżowanego, który - co intrygujące w kontekście ostatecznej decyzji Akwinaty - powiedział do niego: "Dobrze o mnie pisałeś". Płynie stąd zdumiewająca nauka, że wymłóconą słomą jest nawet dobre pisanie o Bożych tajemnicach.

Dramatyczne postanowienie Akwinaty i jego jakże trzeźwy sąd nad własnym dorobkiem filozoficzno-teologicznym - jak widać - spadły mu z nieba. Nie oznacza to jednak, że w jego "słomianych" dziełach nie ma nic, co by choćby w śladowy sposób nie zapowiadało owego ostatecznego radykalizmu. Należy przypuszczać, że korzenie przełomowej decyzji dominikanina tkwią w tych partiach jego dzieł, które mają charakter mistyczno-apofatyczny. Dochodzi w nich do głosu tzw. teologia negatywna, a wraz z nią realistyczna prawda, że my, ludzie, o Bogu tak naprawdę możemy wiedzieć tyle, co nic. Płynąca z takiego poznania wiedza tak naprawdę jest brakiem wiedzy. Czymś w rodzaju wymłóconej słomy.

Apofatyczne tony można usłyszeć choćby w tej Tomaszowej wypowiedzi, którą cytuje najnowszy Katechizm Kościoła Katolickiego: "Nie możemy pojąć, czym Bóg jest, lecz czym nie jest i w jakim stosunku są inne rzeczy do Niego" (KKK nr 43, cytat z "Sumy przeciwko poganom" Akwinaty).

Ślepi w ciemności
 

Dużo mocniejsze, jeszcze bardziej apofatyczne słowa Akwinaty znajdziemy w jego słynnym "Komentarzu do Sentencji". Pisze: "Dlatego kiedy przystępujemy do poznania Boga na drodze negacji, w pierwszej kolejności negujemy w Nim ciała; następnie również rzeczywistości intelektualne, jakie znajdują się w stworzeniach, jak dobroć i mądrość; wtedy w naszym intelekcie pozostaje już tylko istnienie i nic więcej; i dlatego intelekt pozostaje jakby w pewnym zamęcie. Ostatecznie jednak samo to istnienie, jako że znajduje się w stworzeniach, także negujemy w Bogu - i wówczas pozostaje On w pewnym mroku niewiedzy, tak że przez tę niewiedzę, właściwą stanowi obecnego życia, jesteśmy zjednoczeni z Bogiem najbardziej; jak mówi Dionizy, niewiedza ta jest jakby obłokiem [łac. caligo], w którym, jak się mówi, zamieszkuje Bóg".

Warto wiedzieć, że łacińskie słowo caligo to również "ciemność" (choćby ta podczas potężnego sztormu czy spadająca na nas czernią bezksiężycowej i bezgwiezdnej nocy), jak też "gęsta, nieprzebyta mgła", "nędza", "ślepota".

Tomasz w swoich mistyczno-apofatycznych wypowiedziach miał na kogo się powoływać. Teologię mistyczną uprawiali choćby św. Klemens Aleksandryjski, św. Grzegorz z Nyssy, zwany dla rangi swojego dzieła "ojcem ojców Kościoła", czy cytowany przez Tomasza Pseudo-

-Dionizy Areopagita. Ale i po Akwinacie wielu trzymało się i trzyma teologii negatywnej, jak Mistrz Eckhart, Mikołaj z Kuzy lub - współcześnie - Sergiusz Bułgakow, Karl Rahner, Hans Urs von Balthasar czy Raimon Panikkar.

Tragicznym paradoksem "słomianej" teologii Akwinaty jest to, że na długie wieki stała się ona - w oficjalnych i nieoficjalnych trybach instytucjonalnej machiny Kościoła - najwyższym kryterium ortodoksji i narzędziem zwalczania inaczej myślących i wierzących. Słoma Tomaszowej teologii stała się podpałką pod stosami, na których realnie lub duchowo płonęli ludzie.

Do przemyśleń tych skłoniła mnie nowa książka filozofa, teologa i autora "TP" Piotra Sikory pod tytułem, "Logos niepojęty". Jej teza, przedstawiona w perspektywie teologii apofatycznej, brzmi: Jezus Chrystus jest pełnią objawienia. W kontekście tej pracy i "słomianej", bo mistyczno-apofatycznej teologii św. Tomasza czy innych wielkich teologów i teolożek rodzi się ważny i poważny problem: a co począć z podstawową prawdą wiary chrześcijaństwa, że Jezus Chrystus jest pełnią objawienia Boga?

Pełnia niepełna
 

Niewątpliwie wspomniani apofatycy, utrzymując tezę o radykalnej znikomości ludzkiego poznania Boga, w całej rozciągłości przyjmowali prawdę o pełni Chrystusowego objawienia. Czy zatem skazani byli na przeżywanie swoistej teologiczno-duchowej schizofrenii? Nic podobnego. W przeciwieństwie jednak do tych chrześcijan, którzy żyli i żyją w głębokim - i wyższościowym wobec niechrześcijan - przekonaniu, że wraz z objawieniem Chrystusa, inaczej niż tamci, posiedli pełnię prawdy, że właściwie wiedzą o Bogu wszystko, teologia negatywna jak refren powtarza: to poznanie, ta wiedza w istocie jest także brakiem wiedzy, jest niewiedzą. To, co z łaski Boga poznajemy z Jego nieskończonego misterium, wciąż jest kroplą wobec niewyobrażalnie nieskończonego i nieograniczonego oceanu Bożej tajemnicy.

Jezus Chrystus - uczy wiara - jest pełnią objawienia Bożego w tym sensie, że nikt i nic nie jest w stanie przewyższyć już tego objawienia. W Chrystusie Bóg objawił się w sposób, którego nie można przekroczyć. Nie jest to możliwe, bo Jezus Chrystus w swoim człowieczeństwie "jest" (cudzysłów tu potrzebny, bo to "jest" nie da się porównać z żadnym stworzonym "jest") Bogiem - to dlatego w Chrystusie intensywność objawienia Bożego nie zna podobnej historycznej miary.

Ale Jezus Chrystus jest także człowiekiem, a zatem objawia Boga jako człowiek. A jako człowiek jest istotą skończoną i ograniczoną, zakorzenioną w konkretnym środowisku językowym, kulturowym i historycznym, i tylko w taki skończony i ograniczony, uwarunkowany językowo, kulturowo i historycznie sposób jest w stanie objawiać Boga.

Ograniczenie objawienia Boga w Jezusie Chrystusie polega i na tym, że dane jest nam ono tylko w ograniczonym doświadczeniu, spojrzeniu i słowie świadków Jego słów i czynów. Słowo Jezusa, tym bardziej Jego czyny, dociera do nas nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem tych, którzy je słyszeli, przyjęli w wierze i przekazali dalej, a którzy również słyszeli je i rozumieli jako ci, którzy należeli do konkretnego środowiska, czasu i kultury, żyli konkretnymi problemami i stawiali konkretne pytania.

Nie mamy dostępu do "czystego" słowa Jezusa z Nazaretu. Pomyślmy, na przykład, kto z nas, zwykłych wierzących, teologów, księży, biskupów, mówi w języku aramejskim, języku Jezusa. Tymczasem już autorzy Nowego Testamentu Jego aramejskie i żydowskie "słowa i czyny" przełożyli na grecki.

***

Z apofatycznej historii św. Tomasza z Akwinu chciałbym wyprowadzić zaledwie jeden wniosek, jedno ostrzeżenie.

Karl Rahner, jezuita i jeden z największych teologów XX w., w artykule "Doświadczenie katolickiego teologa" przestrzega: "Sądzę, mam nadzieję, że żaden teolog nie będzie poważnie kwestionował tego, co powiedziałem [tj. apofatycznego »wyznania wiary«]. Ale jakże często stwierdzenie takie bywa u teologów tylko pojedynczym formalnym zdaniem, które w pewnym miejscu także wypowiadamy. W jak małym stopniu ta teologiczna oczywistość jest czymś, co jako entelechia [wewnętrzna siła] rzeczywiście przenika radykalnie i nieubłaganie całą naszą teologię we wszystkich jej wypowiedziach, jak bardzo to, co słychać z katedr i ambon oraz świętych dykasterii Kościoła, brzmi tak, że nie widać bynajmniej, by wypowiedzi te ogarniało drżenie z powodu skromności stworzenia, które wie, jak naprawdę można mówić o samym Bogu, które wie, że każde słowo może być tylko ostatnim momentem przed owym szczęśliwym zamilknięciem, wypełniającym niebiosa jasnego widzenia Boga twarzą w twarz".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2011