Medal, lustracja i Dezyderata

Uznanie lustracji za rzecz pożyteczną jest odbierane jako deklaracja polityczna. Podobnie jak - z drugiej strony - występowanie przeciw publikowaniu wiadomości niepewnych albo przeciw insynuacjom. Ciągle słyszę głosy zaliczające "Tygodnik" do któregoś z obozów...

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Ks. Adam Boniecki ogląda jeszcze ciepły egzemplarz "TP" 32/2008. Sosnowiec, 4 sierpnia 2008 /fot. Aleksander Kardyś /
Ks. Adam Boniecki ogląda jeszcze ciepły egzemplarz "TP" 32/2008. Sosnowiec, 4 sierpnia 2008 /fot. Aleksander Kardyś /

Deklaracje o ponadpartyjności nie budzą dziś zaufania. Wystarczy zajrzeć do internetu, aby się przekonać, ile organizacji świeckich i religijnych, czasopism, rozgłośni i środowisk tak właśnie się określa, gdy konfrontacja z życiem mówi całkiem co innego. Dla katolickiego pisma jednak nie ma innej drogi - podobnie jak dla Kościoła, jeśli ma być wiarygodny. Choć nawet w niedawnej historii różnie z tym bywało. W powojennych Włoszech np. zasług Kościoła dla zwycięstwa chrześcijańskiej demokracji nikt ani nie kwestionuje, ani nie ukrywa. W akcję przedwyborczą angażowała się tam nawet Stolica Apostolska. Skutecznie, bo komuniści nie doszli do władzy, ale czy z pożytkiem dla wiary i dla dusz nieśmiertelnych? Nie ośmielę się tu dyskutować.

Teorię "światopoglądu jako prywatnej sprawy obywateli" pożegnaliśmy razem z PRL-em. Chcemy żyć w społeczeństwie respektującym pluralizm światopoglądowy, co w praktyce bywa niekiedy trudne. A bywa trudne m.in. dlatego, że wciąż do głosu dochodzi myślenie partyjne.

Dla wielu kluczem do podziałów na polityczne prawo i lewo pozostaje stosunek do lustracji. Nawet integralny liberał może być zaliczony w poczet prawicy, jeśli tylko ma prolustracyjne poglądy. I vice versa. Polaryzacja, urazy i argumenty irracjonalne, padające w tym sporze, nie ułatwiają życia tym, którzy nie odnajdują się w tak wykopanych okopach. Dlatego nie dziwią mnie już głosy zaliczające "Tygodnik" raz do jednego, raz do drugiego obozu. Są tacy, którzy nie mogą dopuścić do siebie myśli, że coś może się dziać poza nimi.

"Jeżeli to jest możliwe, o ile to od was zależy, żyjcie w zgodzie ze wszystkimi ludźmi" (Rz 12, 18) - zaleca św. Paweł. Ale jak to zrobić, gdy np. uznanie lustracji (także lustracji ludzi Kościoła, której potrzebę podkreślaliśmy w "Tygodniku" wiele razy) za rzecz pożyteczną, zostaje odebrane jako deklaracja polityczna? Podobnie zresztą, jak - z drugiej strony - występowanie przeciw wrzucaniu wszystkich do jednego worka, przeciwko publikowaniu wiadomości niepewnych, niekompletnych albo przeciw insynuacjom czy domniemaniu winy.

Przykładów można by przytoczyć wiele. Nawet już nie sprawy i wartości, ale dopuszczenie kogoś na łamy bywa odczytywane jako deklaracja polityczna. Bo choć otwartość łamów musi mieć granice, to ograniczeń tych nie wyznacza chyba odmienność poglądów. Wprost przeciwnie: katolickie pismo powinno być platformą spotkania tych, którzy się rzeczywiście różnią. Różnice mogą irytować i budzić sprzeciw, ale nie muszą prowadzić do podziałów.

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski chce oddać Medal Świętego Jerzego, przyznany mu w 1997 r. Ma to być odpowiedź na mój komentarz z ostatniego numeru "Tygodnika", przedrukowany bez mojej wiedzy przez "Gazetę Wyborczą" i umieszczony tam obok krytycznego wobec ks. Zaleskiego tekstu ks. Andrzeja Lutra (w moim komentarzu chodziło nie tyle o ks. Zaleskiego, co o skwapliwość mediów w korzystaniu z jego bloga).

To smutne, że człowiek tak zasłużony reaguje na krytykę tak nerwowo i niesprawiedliwie. Nie pojmuję też, czemu po lekturze dwóch tekstów nagle zaczęło mu doskwierać towarzystwo innych laureatów Medalu Świętego Jerzego. Sugeruje zresztą - nie wiem, na jakiej podstawie - że to jego obecność ciążyła pozostałym. Zapewniam, że nigdy takich sygnałów ani ze strony wymienionych przez księdza Tadeusza (Adama Michnika, Tadeusza Mazowieckiego, bp. Tadeusza Pieronka, abp. Józefa Życińskiego), ani ze strony innych laureatów nie otrzymałem.

Mam wielką nadzieję, że ksiądz Tadeusz jeszcze raz spokojnie przemyśli swoją decyzję. Różnienie się w ocenie czegoś nie musi oznaczać podziałów. Warto przypomnieć wersety słynnych "Dezyderatów":

Przechodź spokojnie przez hałas i pośpiech, i pamiętaj, jaki spokój

można znaleźć w ciszy.

O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie

ze wszystkimi.

Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych,

nawet tępych i nieświadomych,

oni też mają swoją opowieść.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008