Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
– powiedział Franciszek 4 października w Asyżu podczas Mszy św. w katedrze św. Rufina.
Nie sądzę, żeby papież Franciszek znał twórczość Jana Izydora Sztaudyngera, więc raczej nie czytał fraszki „Nie wierzę”:
Nie wierzę
W latające talerze,
Chyba że żona do ręki je bierze.
Te słowa autora „Piórek” przypomniały mi się, gdy przeczytałem w mediach informację na temat tego, co doradza młodym małżonkom papież: Kłóćcie się, rzucajcie talerzami, ale potem się pogódźcie. W jego wypowiedzi znajdujemy inny obraz, niż często prezentowany małżonkom, wzór Świętej Rodziny. Rozważając kiedyś o życiu Maryi i Józefa, pomyślałem: Skoro obydwoje nie grzeszyli, to co mieli sobie do wybaczenia? Za co się przepraszali? Zrobiło mi się ich żal. Jako praktyk tysiąca kłótni małżeńskich, wiem, że nic nie smakuje tak, jak pogodzenie się. Często jest to powrót z naprawdę dalekiej podróży.
Cieszę się, że do bardzo dobrego nauczania o rodzinie i małżeństwie, jakie prezentuje Kościół, chociażby w „Familiaris Consortio”, przekaz papieża dodaje słowa proste, zrozumiałe dla wszystkich, które wypowiedziane są z głęboką troską i empatią. Nie zdziwiłbym się, że gdyby Franciszek znał fraszkę Sztaudyngera „Kto winien”, to włączyłby ją do swojej wypowiedzi:
Czy ja tu jestem winien,
Czy ty tu jesteś winna?
Nieszczęście z tobą wolę,
Niż szczęście z inną.
Małżeństwo to nie fraszka. Papież jest realistą. Nie idealizuje życia i zna ludzkie słabości, ale zna też na nie lekarstwo i je nam poleca – przebaczenie. Warto przebaczać.
MIROSŁAW R. KANIECKI jest kolejarzem, współpracownikiem miesięcznika „Znak”.