Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Starym ludziom trudniej uruchomić wyobraźnię zdolną sprostać takim wizjom rozmiarów. Z prostej przyczyny - natychmiast rodzącego się pytania: czy ja to jeszcze zobaczę? Ten sam wiek sprzyja wspomnieniom. Zamiast wizji wraca obraz sprzed wielu dziesiątków lat: wileński kościółek św. Michała, stojący niemal u wylotu jednego z najpiękniejszych zaułków miasta, w sąsiedztwie dwóch cudownych gotyków: Bernardynów i św. Anny. Przytulność i jasność zabytkowego wnętrza, spod palców zakonnic wychodząca delikatna muzyka organowa i czysty śpiew z chóru, cicha Msza łacińska odprawiana przez ówczesnego rektora, dziś już błogosławionego ks. Michała Sopoćkę - wydaje mi się dzisiaj jakby bezpośrednio poprzedzać łagiewnickie wnętrze z grobem siostry Faustyny, skąd dzisiaj co tydzień telewizja transmituje poranną Mszę niedzielną. Dwie ubogie przestrzenie modlitewne i dwoje pokornych ludzi, którzy przygotowali Janapawłową misję Miłosierdzia Bożego. W obu miejscach, kiedy jeszcze mogłam tam bywać, odnajdywałam to, co w dziedzictwie Jana Pawła II dotąd wydaje mi się jeszcze cenniejsze niż wielkie przeżycia Jego spotkań z rzeszami wiernych: zaproszenie do modlitwy. I każda budowla dziś dla pamięci Jana Pawła II wznoszona czy planowana wydaje mi się wtedy w pełni przekonująca, gdy będzie takim zaproszeniem. Wyciszającym i niekoniecznie wspaniałym. To oczywiście zwierzenie, które nikogo poza piszącą te słowa obowiązywać nie musi...
Dziś podejmowane plany i zamierzenia pewnie posłużą światu, który dopiero wzbiera. Oby posłużyły jak najlepiej. Tak jak teraz, od dwóch już lat służy najmniejsze w Krakowie miejsce wyrażające wręcz idealnie całego ducha i dziedzictwo "naszego Papieża": nieduże okno tuż nad chodnikiem przy ul. Przybyszewskiego, z leżaczkiem i kocykiem, zawsze gotowe przygarnąć kolejne odrzucone dziecko.