Łukaszenka stchórzył

Ostatni dyktator w Europie okazał się także największym tchórzem Starego Kontynentu. Nie odważył się stanąć do równej walki z politycznym rywalem. Ani nawet do walki, w której państwowa propaganda i prawne regulacje od razu stawiały go w roli faworyta. Widząc rosnące poparcie opozycyjnego kandydata Aleksandra Milinkiewicza i niewątpliwe przebudzenie Białorusinów w ostatnich tygodniach, uciekł się do "sprawdzonych metod": w aresztach wylądowało kilkuset działaczy opozycji. Są wśród nich oficjalni przedstawiciele sztabu Milinkiewicza. Są wśród nich także dwudziestolatkowie piszący na murach antyłukaszenkowskie hasła. To miara odwagi prezydenta Białorusi: wsadzi do więzienia studenta z puszką farby.

20.03.2006

Czyta się kilka minut

Łukaszenka "wygrał" te wybory, gdy tylko postanowił zawalczyć o trzecią kadencję. Ale przegrał o wiele więcej. Jego 12 lat rządzenia było czasem dla Białorusi trudnym i niejednoznacznym, bo pewnych zasług nie odmawia mu nawet opozycja. Z jednej strony mapa Białorusi utrwaliła się w świadomości jej mieszkańców i nikt nie podważa już sensu niepodległości państwa. Z drugiej, historyczne symbole Białorusi, jak jej język, są tępione. Rozporządzeniem prezydenta do szkół wróciły sowieckie podręczniki do historii, a on sam skonfliktował swój kraj ze wszystkimi sąsiadami (poza Rosją). Z jednej strony, Łukaszenka nie dopuścił do "złodziejskiej prywatyzacji", jaka stała się symbolem Rosji i Ukrainy, a sytuacja ekonomiczna przeciętnego Białorusina jest lepsza niż w tych krajach. Z drugiej, Białoruś uzależniona jest od rosyjskich surowców, a jej ekonomia coraz bardziej przypomina dmuchany balon. Z jednej strony polityczne mordy i prześladowania opozycji oraz dziennikarzy zdarzały się prawie na całym postsowieckim obszarze. Z drugiej, brutalność i skala tego zjawiska na Białorusi to rzecz unikatowa.

Możliwe, że gdyby Łukaszenka potrafił odejść po skończonej drugiej kadencji, zyskałby nie tyle sympatię, co choćby odrobinę uznania Białorusinów. Nie budowano by mu z pewnością pomników, ale też nie przeklinano by go. Wybrał inną drogę. Powinien jednak mieć świadomość, że im brutalniej rozprawia się teraz z opozycją, tym brutalniejszy będzie jego nieuchronny przecież koniec. Mógł odejść jak Leonid Kuczma - który też sobie zagwarantował "prawo" do trzeciej kadencji, ale z niego nie skorzystał - lecz jeśli będzie miał szczęście, skończy jak Slobodan Milošević.

O tym powinien pamiętać, wydając jakikolwiek kolejny rozkaz w swej walce o władzę.

Od redakcji: białoruskie ministerstwo spraw zagranicznych odmówiło przedłużenia akredytacji dziennikarzom "TP", Małgorzacie Nocuń i Andrzejowi Brzezieckiemu, którzy mieli relacjonować wybory 19 marca. Odmówiło też podania przyczyn tej decyzji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicysta, dziennikarz, historyk, ekspert w tematyce wschodniej, redaktor naczelny „Nowej Europy Wschodniej”. Wieloletni dziennikarz „Tygodnika”. Autor i współautor książek: „Przed Bogiem” (2005), „Białoruś - kartofle i dżinsy” (2007), „Ograbiony naród ‒… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 13/2006