Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ta angielska rymowanka nawiązuje do słynnego porzekadła: cockneyem – czyli prawdziwym londyńczykiem – może być tylko ten, dla kogo dźwięk kościelnych sygnaturek jest od urodzenia „melodią uszu”. Kiedyś brytyjski urząd meteorologiczny przeprowadzał badania słyszalności dzwonów, zaś księża przepowiadali, że to na nich (a nie na jakichś trąbkach) zagrają anieli wzywający na Sąd Ostateczny. I choć dziś w panoramie miasta dominują biurowce, a Londyn, tak jak i cała Europa, staje się coraz bardziej świecki, jego kościoły nie tracą na popularności. Katolickie i protestanckie zasilają imigranci z Afryki i Europy Wschodniej; przy anglikańskich powstają nowe wspólnoty; procesje coraz częściej odbywają się na świeżym powietrzu (na zdjęciu: Droga Krzyżowa na Trafalgar Square). Kilka dni temu populacja Londynu po raz pierwszy osiągnęła z powrotem poziom sprzed wybuchu II wojny światowej. „Nas też będzie jeszcze więcej”, zdawał się mówić anglikański biskup miasta, zapowiadając w ciągu najbliższych 5 lat powstanie stu nowych wspólnot modlitewnych. ©℗