Listy do redakcji 37/08

Nadmiar pomników

Jak już niedługo będzie wyglądał spacer po Krakowie? Wychodząc z katedry wawelskiej, natkniemy się na pierwszy pomnik Jana Pawła II. W chwilę potem znajdziemy się na Kanoniczej, gdzie zobaczymy dwa ogromne portrety Papieża i kilka biało-żółtych flag. Skręcimy w lewo, by znaleźć się na Plantach - między Wawelem a kościołem Franciszkanów obejrzymy poświęconą Janowi Pawłowi II i Benedyktowi XVI, "outdoorową" wystawę fotograficzną. Staniemy przed Pałacem Biskupim - jeśli wejdziemy na dziedziniec, zobaczymy jeszcze jeden papieski pomnik. Wszystko to na przestrzeni najwyżej pół kilometra. Chętni będą mogli zobaczyć dwa kolejne monumenty poświęcone Janowi Pawłowi II - jeden znajduje się w Ogrodzie Strzeleckim, drugi w Łagiewnikach.

Czy pomnik, który stanie na Wawelu, naprawdę jest potrzebny? Osobnym problemem jest jego wartość artystyczna (trudno zgodzić się z ks. Adamem Bonieckim, przypominającym pomnik Mickiewicza, który choć nieudany, stanął na Rynku i w końcu go polubiliśmy - tamta historia nie jest usprawiedliwieniem dla współczesności). A także sposób, w jaki go zrealizowano (bez konkursu, bez debaty publicznej - a chodzi przecież o miejsce święte dla wszystkich Polaków!).

Ksiądz Redaktor ma rację, zauważając, że pomniki Jana Pawła II są dziełem serc. Ale czy rolą duszpasterzy nie byłoby wskazywanie innych form uczczenia polskiego Papieża; form, które byłyby realizacją Jego nauczania? Zamiast monumentów można by np. fundować stypendia albo komputery dla wiejskich szkół.

I najważniejsze: stara zasada mówi, że nadmiar dewaluuje. W kakofonii tablic i pomników może stracić na znaczeniu to miejsce, które w sposób naturalny, spontaniczny - wyborem wiernych - stało się symbolem obecności Jana Pawła II - słynne papieskie okno, o które pyta krakowianina każdy przybysz. Oczywiście Karol Wojtyła był arcybiskupem Krakowa - i jak wszyscy niemal jego poprzednicy powinien zostać upamiętniony w katedrze. Ale przypomnijmy, że kard. Sapieha, pochowany w nawie głównej, tuż przed konfesją św. Stanisława, uczczony został prostą, brązową płytą. Wśród dzieł Stwosza, Berecciego czy Jana Michałowicza z Urzędowa ta płyta zwraca uwagę. Może taka forma byłaby bliższa polskiemu Papieżowi niż kamienna postać na cokole?

Lucyna Robas

Kraków

"TP" 33/2008

Kultura picia to nie rozwiązanie

Kościół ma w zwalczaniu pijaństwa doświadczenie wielowiekowe. Pewne metody i rozwiązania są już niekwestionowane i nie ma sensu wyważać otwartych drzwi. Dlatego z niektórymi poglądami ks. Roberta Krzywickiego wyrażonymi w wywiadzie dla "Tygodnika" trzeba polemizować.

Nie zgadzam się z krytyką składania ślubów trzeźwości. Jest to metoda pomocnicza, wzmacniająca chęć trwania w trzeźwości. W przypadku dzieci pewna presja jest dopuszczalna, a często konieczna. A śluby trzeźwości niepijących mają niebłahe znaczenie socjologiczne: sprzyjają kształtowaniu trzeźwościowych postaw! Uchylenie się od toastów ze względu na zdrowie jest z reguły nieskuteczne, a powołanie się na ślub - honorowane. Znane są liczne przypadki wydobycia się z nałogu alkoholowego dzięki różnym radykalnym środkom. Najtrafniej kwestię abstynencji opisał Pius XII: "Obowiązek abstynencji zupełnej od alkoholu istnieje tylko tam, gdzie w inny sposób nie da się namiętności opanować. Lecz dobrowolna abstynencja, praktykowana (...) jako przykład dla bliźnich, (...) jest apostolstwem, które Kościół przyjmuje i uznaje".

Według ks. Krzywickiego brakuje nam wiedzy o kulturze picia. "Kulturalne picie", propagowane przez władze PRL, okazało się nieskuteczne. Wszyscy na ogół pijacy uważają, że piją kulturalnie, a tylko czasami zdarza im się wpadka. Ponadto na alkoholizm choruje wielu pijących kulturalnie, np. we Francji (alkoholizm winny) czy w Niemczech (piwny). Doświadczenie wielu krajów przekonuje, że nie można opanować masowego pijaństwa głosząc umiarkowane, a więc "kulturalne picie". Ważne, by elitarna część społeczeństwa przestrzegała abstynencji, wywierając presję na pozostałych. Warto przytoczyć kilka przykładów: popieranie ruchów abstynenckich przez prezydenta Masaryka w Czechosłowacji; premier Mendes-France we Francji, który fotografował się ze szklanką mleka w ręku; gen. Lucjan Żeligowski, który jeszcze jako oficer carski odmówił wypicia toastu wódką za zdrowie cara.

Prof. Zbigniew T. Wierzbicki

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2008