List

Panie, a może byś odłożył na chwilę swoje bieżące zajęcia i wejrzał na mój kraj? Wiem, że masz mało czasu, chociaż jesteś wiekuisty.

16.09.2019

Czyta się kilka minut

Andrzej Stasiuk / Fot. Grażyna Makara /
Andrzej Stasiuk / Fot. Grażyna Makara /

Mało, bo kraje jednak nie są wieczne i trzeba im spieszyć z pomocą, zanim się pogrążą w jakimś wysoce wstydliwym stylu. Ale do mojego chyba dawno nie zaglądałeś. Wiem, że są ważniejsze, większe, bardziej potrzebujące pomocy. Mój jest średni, ale przecież sroce spod ogona nie wypadł, dlatego proszę Cię, abyś wejrzał. Zwłaszcza na tę jego część, która tak głośno Twoją chwałę głosi. Czyli na zawodowe sługi Twoje oraz na ich elektorat. Lewicę możesz sobie darować, ponieważ raczej nie nadużywa Twego imienia, oraz nie wzywa Cię nadaremno. Można rzec, że lewica w osobliwy sposób zadowolona jest z dzieł Twoich. Natomiast Twoim zawodowym sługom (oraz ich elektoratowi) przydałaby się jakaś pociecha. Żeby przestali trzęść portkami ze strachu.

Bo na razie to jest tak, jakby żyli w jakimś przedpieklu, w Sodomie i Gomorze, w świecie, gdzie tylko czarne diabły, antyprokreacyjny seks z figurami, Moloch, hufce Goga i Magoga plus rozcieńczenie wszechpolskiej krwi za pomocą apokaliptycznej transfuzji. I to wszystko w środku Bożego Świata, w środku Dzieł Twoich, które powinni wielbić. Panie, proszę, ześlij im cnotę męstwa, bo mają pełno w gaciach. Ześlij, proszę, bo zachowują się tak, jakby nie byli u bierzmowania. Najgłupszy juhas wie, że nie można straszyć owiec. Ich serca i tak podszyte są nieustannym lękiem. Spłoszone wpadają w panikę i ulegają rozproszeniu, a wilki i ciernie czyhają na nie. Najgłupszy juhas to wie. A Twoi pasterze sieją strach i zamęt w owczarni. Sami struchlali pędzą stado tam, gdzie wilki i ciernie. Jakby paśli je nie na Twoich zielonych pastwiskach i nie nad Twymi wodami, ale w jakimś Tartarze. Panie, zestrachany pasterz to nie jest pasterz, tylko z koziej dupy trąba. Patrzę, jak się pocą ze strachu pod tymi swoimi strojami. Jakby Belzebub bez przerwy dyszał im w kark. Jakby im tyłki przez te tkaniny wytworne przypiekał ogień piekielny. Więc ześlij im, proszę, chociaż tę jedną cnotę kardynalną. Z resztą możesz poczekać, bo przecież nie wiadomo, czy i tej jednej się nie oprą. Ale spróbuj, proszę. Bo żal owiec i żal kraju. W całym tego słowa znaczeniu średniego, ale przecież i jego szkoda wydawać na pastwę końca wstydliwego. Że się sfajdał ze strachu przed Gogiem i Magogiem, bo mu się wydawało, że jest przynajmniej Izraelem. Albo zemdlał, bo mu chcieli zrobić globalistyczną transfuzję.

Wiesz, Panie, ja się tu niby do Ciebie modlę, ale w głębi duszy też czuję niepokój. No bo co, jeśli oni wcale się nie boją? Wcale a wcale się nie boją, tylko straszą owce, żeby się bały? Łatwo jest wystraszyć owce. Wiem, co mówię, bo sam mam ich kilka. Są lękliwe i nie mają pamięci. Już po chwili zapominają, że dawały się głaskać, że jadły mi z ręki suchy chleb i wpadają w przerażenie, gdy się zjawiam. Muszę je uspokajać pogwizdywaniem i cmokaniem, i zaczynać znajomość od nowa. W czym niby ludzkie stado, człowiecza owczarnia mają być lepsze od owczego? Tak samo łatwo je wystraszyć, a potem poklepywaniem, suchym chlebem i cmokaniem uspokajać. Od nowa i od nowa.

Myślę, Panie, że ci Twoi zawodowcy dobrze o tym wiedzą, tylko im się wydaje, że Ty nie wiesz, bo jesteś zajęty gdzie indziej. Może im się też wydawać, że Cię w ogóle nie ma, więc mogą nas straszyć do woli. Po to, żebyśmy potem przychodzili, że niby nas biorą w obronę przed tym, czym nas straszyli. Nie do Ciebie przychodzili, tylko do nich. Bo do Ciebie niby z jakiej racji, skoro nas nie straszysz? Wiesz, jestem już dość stary i pamiętam te czasy, gdy straszyło się piekłem, i chyba do nich tęsknię, chociaż jako dziecko nieźle się bałem. Ale teraz tęsknię. Żeby mnie ktoś postraszył piekłem. To w końcu było bardziej ludzkie niż straszenie drugim człowiekiem. Kończę już i nie zawracam Ci głowy. Ale na Twoim miejscu to bym sprawdził, o co im naprawdę chodzi. Pozdrawiam. Łączę wyrazy szacunku i podziwu. A.S. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się w 1960 roku w Warszawie. Mieszka w Beskidzie Niskim. Prozaik i eseista. Autor Murów Hebronu, Dukli, Opowieści galicyjskich, Dziewięciu, Jadąc do Babadag, Taksimu, Dziennika pisanego później, Grochowa, Nie ma ekspresów przy żółtych drogach, Wschodu… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2019