Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wszyscy jesteśmy (częściowo) Jacksonami
Kim jestem? Może w tym kierunku zmierzały zarówno artystyczne, jak i osobiste próby, jakie podejmował Michael Jackson? W jego działalności zauważam pytanie o zło i cierpienie. Obecne zarówno w makroskali (clipy o charakterze globalnym, jak "Heal the World"), jak również w mikroskali-wnętrzu samego siebie (clip "Thriller", gdzie pada wyznanie "I’m different"...)
Pozwolę sobie uchwycić się owego different w odniesieniu do początkowego pytania: kim jestem? Czy dlatego pytam, kim jestem, bo czuję jakąś inność, czy też poczucie inności pojawia się jako skutek uporczywego pytania o to, kim jestem? Jakie jest wreszcie przeciwieństwo innego?
Czy w poszukiwaniach własnej tożsamości możemy przekroczyć taką granicę, poza którą przestajemy być ludźmi? W artykule "Niedokończony projekt" p. Łukasz Musiał pisze, że Michael Jackson stał się "czymś między istotą ludzką a cyborgiem, mężczyzną a kobietą, dzieckiem a dorosłym, hetero- a homoseksualistą, białym a czarnym". Czy nawet jeśli ktoś sam siebie postrzega jako nieokreślone coś, upoważnia to innych, aby traktowali go podobnie? Jakiego kryterium można użyć, aby uznać, że człowiek przestaje być kimś? Myślę, że nie ma takiego kryterium. Nawet najmroczniejsze manowce, na jakie mogą prowadzić życiowe błędy, potknięcia, choroby, nie mogą uczynić z osoby ludzkiej czegoś (odsyłam do książki R. Speamanna "Osoby. O różnicy między czymś a kimś").
Jackson, jak się wydaje, boleśnie doświadczał rysy istniejącej w świecie, a także w nim samym. Czuł chyba ustawiczną niezgodę na samego siebie i świat, którą przekuwał na swoją twórczość. Chciał się z tego świata wyrwać, postawić się poza lub ponad. W clipie "Black or White" Jackson tańczy na Statui Wolności, jest ponad wszystkim (ponad wolnością?), niejako ponad całym znanym światem, a więc na chwilę... uwolniony?
Boję się perspektywy, z jakiej patrzy Łukasz Musiał, myśląc o ostatnim spojrzeniu Jacksona, gdy pisze o nim: "upokorzone i smutne spojrzenie chorego zwierzęcia, które oddala się od sfory, opiera głowę na łapach i cicho wzdycha, ponieważ wie, że jest dotknięte chorobą i nie może oczekiwać od swoich braci litości" (Musiał posługuje się cytatem z M. Houellebecqa).
Czego oczekiwał Jackson od ludzi, którzy przychodzili na jego koncerty, kupowali płyty i okupowali rezydencję? Czy miał do tego prawo?
Leon Rakoczy, Kraków