Lew na wolności

Wypuszczenie na wolność Lwa Rywina zostało przez sąd umotywowane błędami w procedurze, która do jego uwięzienia doprowadziła. W ten sposób zatriumfowała metoda, stosowana od początku przez jego adwokatów.

12.06.2005

Czyta się kilka minut

Wielu obserwatorów tej najgłośniejszej polskiej afery korupcyjnej ma jeszcze w pamięci próbę przesłuchania Rywina przez sejmową komisję śledczą, gdy dwa młode wilczki polskiej palestry, przyprowadzone przez niego jako pełnomocnicy, z impetem zaatakowały posłów lawiną proceduralnych i formalnych zastrzeżeń. Widać było, że to metoda dobrze wypróbowana w sądach. Marszałek Nałęcz stanowczo jednak tę ofensywę powstrzymał, poskramiając rozzuchwalonych panów mecenasów. Mimo to poinstruowany przez nich Rywin odmówił składania zeznań, udaremniając przesłuchanie.

Wyrok skazujący, zwłaszcza po zmianie w drugiej instancji kwalifikacji prawnej na pomoc w płatnej protekcji, czyli przypisującą Rywinowi rolę wysłannika Grupy Trzymającej Władzę (określenie jego samego), dawała nadzieję na ujawnienie jej składu przez tego, który miał za jej występki pokutować. Groźba więzienia mogła go skłonić do współpracy z prokuraturą. Uwolnienie go nadzieję tę rozwiewa. Sąd nie zdołał się przeciwstawić trickom adwokatów, jak zrobił to marszałek Nałęcz. Postronni obserwatorzy utwierdzą się w przekonaniu, że w polskich sądach można odkręcić wszystko, jeśli się tylko ma dużo pieniędzy i znajomych.

Ci ostatni, niestety, znów ulegli środowiskowej i nie całkiem bezinteresownej solidarności. Podpisywane przez filmowców i aktorów dramatyczne listy protestujące przeciw uwięzieniu Rywina, finansującego działalność ich i ich kolegów, miały nader dwuznaczną wymowę. Czy tak trudno odróżnić zasługi hojnego producenta filmowego od winy perfidnego szantażu i wyłudzenia, którego się dopuścił? Nagranie jego rozmowy z Adamem Michnikiem jest jednym z najmocniejszych dowodów, jakimi kiedykolwiek dysponowało polskie sądownictwo. Przestępstwo w ten sposób udokumentowane jest jednym z najpaskudniejszych, jakich się w III RP dopuszczono.

Rywin może rzeczywiście jest poważnie chory, jednak lekarze w Polsce tak łatwo wydają korzystne orzeczenia przestępcom, a biegli sądowi mieli ostatnio tyle kompromitujących wpadek, że i w tym przypadku trudno będzie rozwiać wątpliwości. Powinny one być interpretowane na korzyść skazanego, to prawda, ale przez opinię publiczną będą interpretowane na niekorzyść państwa polskiego. Badania pacjenta i wydawanie orzeczenia może potrwać wiele miesięcy, wszelkie postępowania w polskim sądownictwie są bowiem żenująco przewlekłe (afera FOZZ może się z tego powodu wkrótce przedawnić).

W sprawie Rywina ujawniły się rozmaite niedomagania i słabości polskiego wymiaru sprawiedliwości, państwa, życia publicznego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2005