Lekcja Tallina

Trudno oprzeć się wrażeniu, że słowa ministra Ujazdowskiego, zapowiadającego wydanie ustawy o likwidacji śladów komunizmu w polskiej przestrzeni publicznej (pomniki, tablice, nazwy ulic itp.), nie tylko przypadkiem zbiegły się w czasie z wydarzeniami w Estonii - przeniesieniem pomnika i mogił żołnierzy radzieckich z centrum Tallina na cmentarz. Ale lekcja Tallina, dotąd nie zakończona zresztą, jest bardzo złożona. Solidarność Polski z niezawisłością decyzji władz estońskich i oczekiwanie w tym względzie jednoznacznego poparcia całej Unii to tylko część zagadnienia. Złożoność dziejów drugiej wojny światowej i jej rzutowanie na historię półwiecza powojennego (aż do rozpadu ZSRR) wystąpiła w tych wydarzeniach w całej jaskrawości, której nie wolno nie doceniać. Jak ujął to w dyskusji telewizyjnej prof. Jerzy Pomianowski, żołnierze radzieccy ocalali spod okupacji niemieckiej, ale nie wyzwalali. I to ocalanie opłacone zostało śmiercią olbrzymiej ich liczby (sześćset tysięcy poległych w samej Polsce). Jakiekolwiek podejmiemy starania o rozprawienie się z przeszłością, tego jednego faktu nie wolno nam będzie nigdy ani zlekceważyć, ani pomniejszyć. Nie tylko ze względu na obowiązek odpowiedzialnego prowadzenia polityki wschodniej, ale także dla nas samych. Nietykalność mogił i cmentarzy poległych jest bowiem najwyraźniejszym symbolem postaw, które w odniesieniu do historii chciałoby się uznać za właściwe w naszej ojczyźnie.

10.05.2007

Czyta się kilka minut

Dlatego także i tzw. "dekomunizację przestrzeni publicznej", rozpisaną na detale, odpowiedzialna władza centralna winna pozostawić obywatelskim wspólnotom lokalnym. Zasłużonymi dla swojego miasteczka czy wsi bywali ludzie o różnych orientacjach politycznych i partyjnych. Wydarzenia rozgrywające się w coraz dalszej przeszłości nie muszą koniecznie budzić dziś takich samych reakcji, jak wtedy, gdy były teraźniejszością. Niech mieszkańcy mają czas i możność rozstrzygać, co chcieliby wymazać, a co zostawić. Tym bardziej że droga "słusznego" oceniania przeszłości, zwłaszcza dekretowana odgórnie, grozi zawsze wynaturzeniem, bo może nie mieć końca. Kiedyś skutkowała wycofywaniem z półek bibliotecznych i programów szkolnych tytułów i nazwisk. Orwell przewidywał nieustanne przerabianie starych wydań dokumentalnych fotografii i tekstów, aby odpowiadały "prawdzie" danego momentu. O tym też nie wolno zapomnieć.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, publicystka, felietonistka, była posłanka. Od 1948 r. związana z „Tygodnikiem Powszechnym”, gdzie do 2008 r. pełniła funkcję zastępczyni redaktora naczelnego, a do 2012 r. publikowała felietony. Odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2007