Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
"Na Nerudovce jest dom numer 51. Był to dom czysty i przytulny. Od czasu, kiedy się tam wprowadził Bondy, obywatele nie nazywają go inaczej jak Dom Grozy i nikt obcy nie odważa się do niego wejść, z wyjątkiem pana Lopatki i Lopatkowych córek. Ale kiedyś w nocy ugryzie ich tam straszydło". To jedno z ponad 20 miniopowiadań, napisanych przez Bondy'ego na zamówienie panien Lopatkówien. W zbiorze "Straszliwe opowieści 1975-1986" ("Příšerné příběhy 1975-1986") roi się od dziwnych postaci, jak pożeracz psów albo ubek, który łapał zakazane słowa pod sufitem gospody (bo słowa są lżejsze od powietrza).
Rzeczywistość miesza się tu z fantazją w przekonujący sposób. Bondy naprawdę mieszkał na ulicy Nerudovej w Pradze i naprawdę chodził na piwo z panem Lopatką. Córki pana Lopatki też są autentyczne i naprawdę domagały się od Bondy'ego bajek ("i pisał je, pisał, aż odpadła mu prawa ręka i pisał lewą, a kiedy odpadła lewa, pisał zębami, a kiedy odpadła mu głowa, to nie mógł już ani pisać, ani pić piwa"). Fakt, że pisarz sam siebie uczynił bohaterem książeczki dla dzieci, nie jest w przypadku Bondy'ego niczym zaskakującym: całe jego życie było opowieścią, tworzoną na bieżąco historią, której on był pomysłodawcą, producentem i wykonawcą jednocześnie.
Łatwiej jest powiedzieć, kim nie był, niż kim był. Nie był zwykłym człowiekiem, nie był konformistą. Był trudny, kontrowersyjny, szalony, genialny. Był jedną wielką sprzecznością i sprzeciw był jego znakiem rozpoznawczym. On sam - jak stwierdził w wywiadzie dla "Tygodnika" (nr 14/1997) - uważał się przede wszystkim za poetę. Po polsku ukazał się niewielki wybór jego wierszy "Dzisiaj wypiłem dużo piw" (przeł. Leszek Engelking, 1997) i powieść "Noga świętego Patryka" (przeł. Aleksander Kaczorowski, 1995).
***
Zbyněk Fišer urodził się w 1930 r. jako syn generała armii czechosłowackiej. Będąc nastolatkiem zapuścił włosy i przerwał naukę w gimnazjum. W lutym 1948 r. podczas przewrotu, kiedy to władzę w Czechosłowacji przejęli komuniści, stał na Staromiejskim Rynku w Pradze i wiwatował jak przystało na przekonanego, zażartego członka partii komunistycznej.
Ale jeszcze w tym samym roku stał się przeciwnikiem reżimu, choć lewicowe poglądy zachował. Sam siebie określał jako marksistę, odrzucał natomiast komunizm w wersji stalinowskiej. Na zawsze już stanął po stronie dysydentów i stał się pisarzem wyklętym, bez prawa do druku. Kiedy w Czechosłowacji zaczęły się sfingowane procesy polityczne i z ZSRR dotarła fala antysemityzmu, na znak protestu przybrał żydowsko brzmiące nazwisko: zniknął Zbyněk Fišer, narodził się Egon Bondy, legenda ówczesnego świata praskich zbuntowanych artystów. Wraz z Bohumilem Hrabalem i plastykiem Vladimirem Boudnikiem stworzyli nierozłączne trio, związane nie tylko zamiłowaniem do długich wizyt w gospodach, ale i głęboką przyjaźnią. I to jednak Bondy w pewnej chwili odrzucił - zerwał znajomości, jako Zbyněk Fišer zdał maturę i skończył filozofię na Uniwersytecie Karola. Szalony artysta zamienił się w naukowca, doktora filozofii.
Praska Wiosna 1968 roku nie poruszyła Bondy'ego - postrzegał ją jako rozgrywkę o władzę, prowadzoną w gronie komunistów. Zwrotem były dla niego lata 70., kiedy jego teksty zaczęli śpiewać muzycy z Plastic People of the Universe. I oni, i Bondy stali się legendą czeskiego undergroundu. Polowanie władz na "długowłosych" stało się potem jednym z impulsów do powstania Karty 77.
I tu znów Bondy zachował się nie tak, jak można się tego było spodziewać - Kartę podpisał, ale do końca życia był wobec niej bardzo krytyczny. Również Aksamitna Rewolucja i upadek komunizmu w 1989 r. nie wprawiły go w euforię. Lewicowe poglądy nie pozwalały mu zaakceptować transformacji, a kapitalizm jawił mu się jako większe zło niż komunizm. A kiedy wielu dysydentów z Václavem Havlem na czele znalazło się w centrum wydarzeń, on znów postarał się odsunąć jak najdalej od establishmentu.
Po rozpadzie Czechosłowacji na znak protestu przeprowadził się z Pragi do Bratysławy i przyjął obywatelstwo słowackie. Zaczął nowe życie. - Jednym z powodów jego przeprowadzki była też komercjalizacja Pragi. Nie mógł znieść tłumów turystów na swojej Nerudovce - mówi "Tygodnikowi" Michal Hvorecký, jeden z najbardziej znanych pisarzy słowackich młodego pokolenia, który przez ostatnie lata przyjaźnił się z Bondym i opiekował się nim.
W Bratysławie Bondy znakomicie się odnalazł w niespiesznym rytmie miasta. - Stał się częścią bratysławskiego środowiska kulturalnego. Wykładał na uniwersytecie, organizował w swoim mieszkaniu spotkania pisarzy i muzyków, chodził do opery - opowiada Hvorecký. Podejmował nowe wyzwania, np. śpiewał praskie piosenki folkowe z bratysławską grupą Požoň sentimental. W ciągu ostatnich czterech lat zdrowie pisarza znacznie się jednak pogorszyło, przeprowadził się do skromnego mieszkania w bloku na peryferiach. Potrzebował spokoju, izolacji. Nadal pracował. Bardzo chciał skończyć swoje dzieło o historii filozofii. Nie zdążył.
Pozostawił po sobie wiersze, powieści, piosenki. A także przyjaciół i wrogów. Nie był bowiem postacią ani idealną, ani krystaliczną. Cieniem na ostatnich latach kładły się ujawnione po 1989 r. informacje o jego współpracy z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa. Trudno też było akceptować jego niezachwianą wiarę w marksizm. Słynny manager i spiritus movens zespołu Plastic People, Ivan "Magor" Jirous, powiedział kiedyś, że Bondy'ego można przyjąć tylko w całości. Trudnego, irytującego, błyskotliwego, fascynującego.
Taki był Bondy - z bajek dla dzieci i z piosenek rockmanów.