Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
“Lamento", opłakiwanie: ten album zdaje się więc przychodzić w samą porę. A przecież - mówi o tym sama Kožena - jest pełen nadziei, nadziei mimo wszystko. Wierzących wystarczy odesłać do tekstów: źródło pocieszenia jest - mówią o tym i Francesco Bartolomeo Conti, i Johann Christoph Bach, i nade wszystko Jan Sebastian - w Bogu. Jakże wiarygodnie brzmią, nie zawsze przecież najwyższych poetyckich lotów, słowa tych pieśni w ustach czeskiej śpiewaczki. Pozbawionym łaski wiary ukojenie przynosi samo piękno muzyki, niezwykłość głosu Magdaleny Koženej, poczucie, że istnienie podobnego talentu jest rzadkim darem. “Jakiegoż to gościa mamy" - chciałoby się strawestować Miłosza o Świrszczyńskiej...
Mamy i będziemy mieli jeszcze przez wiele lat. Młoda (ur. 1973) Czeszka już podbiła światową scenę operową. Obdarzona mezzosopranem porównywanym jedynie z Ann Sofie von Otter i Cecilią Bartoli, Kožena występuje w Metropolitan Opera, nagrywa z największymi dyrygentami (Harnoncourtem, Gardinerem, Minkowskim, McCreeshem, Rattlem), ma indywidualny kontrakt z poważną wytwórnią płytową. Stąd co roku nowe albumy solowe, do których należy dodać udział w przedsięwzięciach innych artystów - osobiście najwyżej cenię jej partie w minimalistycznej “Pasji Mateuszowej" McCreesha.
“Lamento" to pierwszy w krótkiej karierze Koženej powrót do początku - wszak jej debiutancka płyta, wydana jeszcze w Czechach w 1997 r., zawierała właśnie repertuar Bachowski. Słuchamy utworów czterech członków rodziny i wspomnianego Contiego - transkrypcję nagranej tu kantaty wiedeńskiego kompozytora dworskiego Bach wykonywał podczas pobytu w Cöthen. Atutem (czy wystarczającym?) towarzyszącej artystce orkiestry Musica Antiqua Köln jest dynamika: wystarczy posłuchać nagrań “Vernungte Ruh..." i “Ach, dass ich Wassers..." na płytach Andreasa Scholla. Kožena śpiewa, jakby mówiła: bez wysiłku, niezwykle naturalnie, równie swobodnie w partiach altu i sopranu, między ciemnością i jasnością, jak kończące płytę słowa “Süßer Tod".