Kto się gniewa

Najnowsza literatura dziecięca każe swoim bohaterom przeżywać silne emocje. Jak sobie z tym radzą? I jak radzimy sobie my: czytający rodzice oraz ich dzieci?

30.01.2012

Czyta się kilka minut

Zacznijmy od początku. „Patrz – idzie Maks” – to zdanie pojawia się na pierwszej stronie każdej z książeczek o chłopczyku z pieluchą i smoczkiem z kultowej serii wydawanej przez Zakamarki. Powiedzenie „Patrz...” to podstawowy gest służący komunikacji. „Patrz, kotek pije” – wskazujemy, nazywamy. Barbro Lindgren i Eva Eriksson zwracają się do czytelnika tak jak tata i mama, bezpośrednio, z nastawieniem na kontakt. Dalej „Maksy” głoszą, w zależności od odcinka: „Maks zły”, „Maks się boi”, „Maks się cieszy”, a nawet „mama zła”. Nazywają emocje, tak samo jak ludzi, przedmioty i zwierzęta. Bo przecież nazywanie emocji nie zawsze jest łatwe.

Król jest nagi

„Patrz, to miś”: Stina Wirsén, której książki publikuje w serii „Edukacja emocjonalna” wydawnictwo Stentor, na otwarcie używa tego samego gestu, co duet Lindgren/Eriksson. Miś przypomina Maksa, jest małomówny i ekspresyjny jak dwulatek, przeżywa też podobne, proste przygody. Narysowany został jednak zupełnie inaczej (ach, te skłębione ołówkowe kreski!) i uczucia, jakich doznaje, są inne. Miś bardzo kocha swoją babcię („ma babcię, która jest tylko jego”) i ma wielki kłopot ze swoją kuzynką: „nie chce jej mieć”. Czytamy tę historię wspólnie, dorośli i dzieci, nie mogąc się oderwać. Znamy to: wszyscy mamy takie kuzynki (siostry...) albo braci, dużych, ale głupich, których nie sposób kochać i nie da się nie kochać jednocześnie. Wirsén nazywa głośno uczucia, do których nawet po cichu trudno się przyznać. Przekracza tabu. Z dziecięcej perspektywy to jednak całkowicie niewinny gest. Jak powiedzenie „król jest nagi”. Albo pokazanie palcem – „patrz”.

„Patrz: wymiotuje!” – Wirsén ciapie brudnożółtą plamę z ust kuzynki na środek kartki. Nie wiadomo, czy kuzynka wymiotuje, bo miś jej tego życzył, czy dlatego, że objadła się surowego ciasta, czy może dlatego, że za bardzo starała się nie tęsknić za tatą. Pomogło jej to w każdym razie poczuć się lepiej. Miś również coś zrozumiał, a i my także. Niektóre emocje, obwarowane społecznymi, etycznymi zakazami nie pozwalają się nazywać. A przeżywanie ich z zasznurowanymi ustami bywa niemożliwe.

Potwory

Idźmy dalej. W najnowszej książce Piji Lindenbaum, wydanej przez Zakamarki, wrażliwa kilkulatka znów mierzy się ze sobą. Nusia jest starsza niż bohaterowie Lindgren/Eriksson i Wirsén, inaczej też oswaja emocje.

Najpierw „Nusia czuje, jak w środku zamienia się w lód”. Ucieka. I wtedy „przypomina sobie oczy Pumy. Jaka była zła. A dzidziusiowi może leci krew”. Cóż takiego strasznego się wydarzyło? Nusia niechcący upuściła niemowlę. Dzidziuś nabił sobie guza, a Puma – dziewczyna-opiekunka – bardzo się zdenerwowała. Okropne, bo przecież Nusia nie chciała zrobić krzywdy dzidziusiowi, no i za nic w świecie nie chciała zrobić czegoś, co nie spodobałoby się opiekunce. Jednak stało się i Nusię dopadły potwory: poczucie winy i lęk przed odrzuceniem. Kto sam mierzy się z tymi potworami, może mieć trudność z czytaniem tej historii, tak sugestywnie zostały odmalowane. Kiedy jednak przeczyta, poczuje ulgę. Bo Nusia przy pomocy wyobraźni przeżywa traumę jeszcze raz, pozbawiając ją traumatycznego wymiaru: spotyka dziwne stworzonka, które uwielbiają upadać i uderzać się przy tym bardzo mocno. No i okazuje się, że dzidziusiowi nic się nie stało, a Puma przychodzi i wyciąga rękę.

To, jak Lindenbaum opisuje radzącą sobie z wewnętrznymi zmorami Nusię, jest wielkim hołdem dla dzielności dzieci. To także chyba wezwanie do większego im zaufania. I wyraźna wskazówka, dokąd sięga odpowiedzialność dorosłego za dziecko. Puma jest odpowiedzialna za to, że jedno dziecko zostało z drugim sam na sam bez opieki. Nikt natomiast nie jest odpowiedzialny za emocje Nusi. Dorosłemu książka Lindenbaum też przynosi ulgę. Opiekunka popełnia błąd, nie dopatrując dzieci, a potem krzywdząc dziewczynkę swoją emocjonalną reakcją, ale udaje jej się to naprawić. Nadal są z Nusią dla siebie ważne, ciągle się kochają.

U Lindenbaum emocje w zasadzie pozostają nienazwane. Stanowią plątaninę różnych, nieraz sprzecznych odczuć. Najważniejsze zdaje się nie tyle rozpoznanie ich, co oddzielenie tych, które są własne, od cudzych. Głównie emocji dziecka od przeżyć dorosłych.

Miażdżąca przewaga

Najsilniejsze emocje dzieci wiążą się z ich rodzicami. Siła splotu miłości i nienawiści, jakimi kilkulatek może darzyć ojca, została oddana pół wieku temu przez Astrid Lindgren w „Emilu ze Smalandii” (wznowienie: Zakamarki).

Emil kładzie odbezpieczoną pułapkę na myszy pod krzesłem taty, tuż obok jego stóp. Wylewa na głowę śpiącego rodzica gar świńskiej krwi. Wywraca na niego miskę ciasta na placki. Trafia go prosto w usta śnieżną pigułą. Wszystko to wydarza się absolutnie niechcący... Chyba że to podświadomość Emila daje w tych przypadkowych czynnościach znać o sobie. Spostponowany ojciec reaguje za każdym razem wielkim gniewem, a Emil niedługo po awanturze robi niechcący kolejnego psikusa.

„Absolutnie jednak nie chcę – zastrzega narratorka – żebyście pomyśleli, że Emil nie kochał swojego tatusia, a tatuś nie kochał Emila. Zwykle ogromnie się obaj kochali, ale nawet bardzo bliscy sobie ludzie mogą się poróżnić, kiedy wydarzy się nieszczęście z pułapką na myszy, ciastem z czerniny albo na placki ziemniaczane czy czymś podobnym”.

O co chodzi w tym szalonym kręgu wzajemnych pretensji, złośliwości i wybaczeń? Może Emil, z przylepioną łatką łobuza, nie potrafi już zachowywać się inaczej. A może to, co się dzieje, to właśnie reakcje adekwatne do burzy uczuć, która targa ojcem i synem. Dzieci czytające „Emila” śmieją się szczerze z psot i ich dramatycznych nieraz konsekwencji. Dorośli uśmiechają się bardziej niepewnie.

Mimo że minęło 50 lat od powstania przygód Emila, pewne rzeczy pozostały niezmienione. Fizyczna, intelektualna, emocjonalna przewaga dorosłego nad dzieckiem pozostaje faktem. Warto być świadomym tej władzy. Łatwiej wtedy zrozumieć silne reakcje dzieci. „Nie przejmuj się, gdy mówię, że cię nienawidzę – pisał w imieniu dziecka Janusz Korczak – pamiętaj, że to nie ty jesteś moim wrogiem, lecz twoja miażdżąca przewaga”.

***

Emil ze Smalandii oraz inni bohaterowie Lindgren przetarli szlaki, którymi dziś podąża szwedzka literatura dziecięca. W otwartym mówieniu z małymi o dużych, trudnych sprawach Skandynawowie nie mają sobie równych. Choć są oczywiście także polskie książki dobrze pokazujące emocje, i choć jest polski pedagog – wspomniany Korczak – który potrafił przycupnąć na przedszkolnym krzesełku, nasza tradycja rozmów z dziećmi nie stawia edukacji emocjonalnej na pierwszym miejscu.

Szkoda, bo nie sposób uciec od pytania, co mają w obliczu tego kłębowiska emocji począć odpowiedzialni dorośli. Pozwalać wylewać sobie na głowę gar świńskiej krwi i nie przestawać się łagodnie uśmiechać? Może raczej warto wziąć przykład z dzieci i, nie uciekając się do drastycznych środków, zakomunikować: „mama zła”. Nazywanie emocji bywa trudne, bez tego bylibyśmy jednak jak tatuś Emila miotający się z twardą śnieżną pigułą zatykającą usta. Najprostszy gest: „patrz – tęsknię / martwię się / złości mnie to” pozwala się porozumieć. No i ogromnie ułatwia życie. 

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Nauczycielka, współzałożycielka Szkoły Demokratycznej w Krakowie, autorka tekstów i wywiadów publikowanych m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, dotyczących zwłaszcza problematyki wychowania oraz literatury dziecięcej.

Artykuł pochodzi z numeru TP 06/2012