Kto ma rządzić Polską?

Nie jestem zwolennikiem zmian w Konstytucji. W trakcie nowelizacji mogłoby się bowiem okazać, że zmian potrzeba tak dużo, iż rozpoczęłaby się kolejna debata, a przecież jest w Polsce tyle innych i bardziej pilnych spraw do zrobienia.

04.09.2005

Czyta się kilka minut

Jednak tocząca się kampania wyborcza oraz doświadczenia ostatnich dwu kadencji Sejmu i rządów najpierw AWS, a potem SLD sprawiają, że warto się zastanowić, kto Polską rządzi. Władza wykonawcza czy ustawodawcza? A kto powinien rządzić? Czy aby Sejm nie wysforował się przed rząd?

Ostatnie dwa lata upłynęły pod znakiem władzy Sejmu. Złożyły się na to i niemal wszechwładne komisje śledcze, i słabość zaplecza parlamentarnego zupełnie dobrego rządu Marka Belki. Czasami decyzje Sejmu, jak dotycząca emerytur górniczych, szły wbrew opinii rządu i wydawało się, że Polska ociera się o znaną z historii międzywojennej “sejmokrację". W zapowiedziach polityków - i to polityków koalicji, która niemal na pewno będzie rządziła Polską - pojawiają się propozycje zadań dla Sejmu, które albo mają charakter komicznie szczegółowy, albo kłócą się z rozdziałem władz na wykonawczą i ustawodawczą. Oto jeden z nich proponuje, by Sejm ograniczył maksymalne ceny podręczników szkolnych. Sejm już ograniczył maksymalne procenty ściągane przez banki, za chwilę ograniczy maksymalne ceny jajek. Z drugiej strony, ten sam Sejm obciął niemal do zera chwalony wcześniej plan Jerzego Hausnera. Sejm może zatem w Polsce niemal wszystko, w przeciwieństwie do rządu. Cóż bowiem z tego, że rządy przez ostatnie osiem lat miały większość. I tak przegrały mnóstwo ustaw albo musiały godzić się z takim ich kształtem, który był niezgodny z programem gabinetu.

Rząd od lat jednak manipuluje budżetem, w szczególności jego deficytem, który już dawno przekroczył konstytucyjne granice, o czym się nie mówi, bo nie uwzględnia się wielomiliardowego długu ZUS. Ponadto rząd - od czasu tylko częściowo wprowadzonych reform rządu Jerzego Buzka - nie zaproponował żadnej strategii rozwoju Polski i nie wiemy, na co stawia: na edukację, naukę i technologię, czy na świadczenia społeczne lub ratowanie szpitali? Odpowiedź: “na to i na to" jest zła, bo nawet gdyby doraźne potrzeby zmuszały czasem do naruszania strategii rozwoju kraju, dobrze wiedzieć, co się narusza.

Wszystkie rządy po 1993 r. nie chciały i nie potrafiły zadbać o szerokie poparcie społeczne dla jasno wyłożonego planu działania. Kłopoty służby zdrowia są tego dobrym przykładem. Sejm nieco tu rządowi przeszkadzał, ale to od rządu oczekuje się, że (np. w exposé premiera) przedstawi nie tyle litanię niedotrzymywanych później obietnic (każdy rząd mówił o zwiększeniu nakładów na naukę i każdy je zmniejszał), ile strategię priorytetów.

Po co nam w takim razie Sejm? Choć nie jest już w dzisiejszych demokracjach prawdziwą reprezentacją narodu, pozostał instytucją, która powinna decydować o przemianach ustawodawczych. Nie bez powodu istnieją ciała, w których wybieraniu Sejm uczestniczy, ale nie może ingerować w ich działalność, jak Rada Polityki Pieniężnej czy Trybunał Konstytucyjny. Ponieważ Sejm tylko w części składa się z ludzi, którzy mają poglądy na wszystkie sprawy, jakimi się zajmują, stąd potrzeba tworzenia komisji i korzystania z rad ekspertów. Poprzednie Sejmy wprawdzie sięgały po ich rady, co wiem od kolegów uniwersyteckich, ale na ogół z nich nie korzystały, bo posłowie wiedzieli lepiej. Sejm wreszcie reprezentuje cały naród, na co posłowie składają przysięgę, i dlatego rozsądne byłoby ograniczenie korzystania z dyscypliny partyjnej. Marzeniem moim jest Sejm, który zaskakuje jakością, a nie dyscypliną; mądrością, a nie politycznymi manewrami. Wątpliwe to, ale marzenia mieć wolno.

Po co z kolei mamy rząd? Przecież mogłyby istnieć tylko agencje wykonawcze, a funkcje ministrów i związany z tym sztafaż odłożylibyśmy do lamusa. Potrzeba co prawda koordynacji między np. policją a służbą zdrowia, ale do tego nie jest potrzebny aż rząd. Otóż wedle Konstytucji rząd odpowiada za wszystko, za wyjątkiem tego, co należy do samorządów. A skoro tak, odpowiada nawet za istnienie mafii taksówkowej, której skasowanie przed laty gwarantował mi Jan Maria Rokita (kiedy był w rządzie Hanny Suchockiej) i czego zrobić mu się nie udało. Niezależnie od funkcji, nikomu nie pomoże tłumaczenie, że zastało się tak trudną sytuację, że niewiele można zrobić. Trzeba było się nie podejmować - dość już narzekania w stylu Leszka Millera.

Skoro Sejm powinien być mądry, rząd powinien być odpowiedzialny i przewidywalny. Oto moje dobre słowa na najbliższe cztery lata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2005