Księga grozy i nadziei

Wznowienie księgi od dawna nieosiągalnej nawet w antykwariatach, po czterdziestu latach od jej pierwszego wydania, jest wydarzeniem, które wypada na razie przynajmniej odnotować.
 /
/

Wszystko zaczęło się od ankiety ogłoszonej na łamach "TP" w marcu 1963 r. Władysław Bartoszewski zaapelował w niej o "nadsyłanie wspomnień osobistych, jak również relacji i informacji o cudzych (ale tylko na pewno i dobrze sobie znanych) doświadczeniach i przeżyciach związanych z różnymi formami pomocy niesionej Żydom przez Polaków w okresie okupacji na terenie całego kraju". Plon ankiety był ogromny, a nadesłane relacje stały się zrębem pierwszego wydania. Edytorem był krakowski Znak, a współautorką opracowania - Zofia Lewinówna, polonistka i redaktorka, która podczas okupacji z racji żydowskiego pochodzenia sama musiała się ukrywać, a po wojnie, jako działaczka katolicka, trafiła do stalinowskiego więzienia...

Egzemplarze sygnalne były gotowe w marcu 1967, siedmiotysięczny nakład rozszedł się błyskawicznie. Tymczasem na Bliskim Wschodzie wybuchła wojna sześciodniowa, a władze w Warszawie coraz wyraźniej przyjmowały kurs antysemicki. Potem przyszedł Marzec '68, interpelacja posłów koła Znak... Z jednej strony księga o Polakach ratujących Żydów mogła być jakoś wygodna dla organizatorów "antysyjonistycznej" kampanii propagandowej, z drugiej - ani sam Bartoszewski (współpracujący wtedy w dodatku tajnie z Wolną Europą), ani jego wydawca wygodni nie byli, nie wspominając już o tym, że tytuł wzięto z wiersza Antoniego Słonimskiego, który po Marcu znalazł się na indeksie.

"Proszę sobie wyobrazić nasz dylemat - wspomina dziś Bartoszewski w rozmowie z Marianem Turskim - jak zostaną odebrane przez ludzi myślących nasze starania o wznowienie? Była to bardzo niezręczna sytuacja, bo gdybym w jakikolwiek sposób rozluźnił swój związek z »Tygodnikiem Powszechnym«, gdybym w jakikolwiek sposób opowiedział się za jakąś grupą katolicką lub ideową jednoznacznie proreżimową, to oczywiście nie byłoby żadnych problemów...". Bartoszewski tego jednak - oczywiście - nie zrobił, Znak mimo kłopotów cenzuralnych i finansowych zaangażował się we wznowienie, a negocjacje z władzami, wsparte przez Andrzeja Szczypiorskiego, zakończyły się sukcesem. Ocalono nawet tytuł, tylko z okładki zniknęła gwiazda Dawida kojarząca się z flagą izraelską - i w 1969 roku nowe, dziesięciotysięczne tym razem wydanie, znacznie poszerzone i przeredagowane (jednak nie pod dyktando cenzury!), pojawiło się w księgarniach.

Przypominam tę historię, bowiem antologia "Ten jest z ojczyzny mojej" jest wprawdzie przede wszystkim poruszającym, wstrząsającym, zapierającym dech (żadne przymiotniki nie są tu zbyt mocne) świadectwem lat Zagłady, ale dzieje jej powstania i wydania pokazują, z jakimi pułapkami musiał się mierzyć za Peerelu badacz, chcący uczciwie opisać najnowszą historię. Na szczęście Władysławowi Bartoszewskiemu nigdy nie brakowało energii...

Obecna edycja opiera się na wydaniu drugim. Tekst pierwotny potraktowano jako dokument, nie uzupełniając przypisów ani nie aktualizując danych autorów relacji (korekta niestety chwilami szwankuje). Obudowano go natomiast z jednej strony cytowaną już rozmową Mariana Turskiego z Bartoszewskim, z drugiej zaś - recenzjami opublikowanymi przed czterdziestu laty w prasie krajowej i emigracyjnej. Wśród recenzentów są między innymi Michał Borwicz, Józef Czapski, Jerzy Turowicz, Hanna Malewska, Stefan Kisielewski (po Marcu objęty zakazem druku, swój tekst w "Znaku" podpisał "Antoni Wojciechowski"), Andrzej Kijowski, Marek Skwarnicki, Andrzej Garlicki, Daniel Passent, mieszkający w Londynie Józef Garliński, publikujący w telawiwskim dzienniku "Nowiny-Kurier" F. Schlang... Ich lektura to osobny temat; największe wrażenie zrobiły na mnie teksty Czapskiego i Malewskiej. I właśnie słowami Czapskiego chciałbym tę notę zamknąć: "Przeszłość zawarta w tej książce to nieprzemijający wkład nadziei na przyszłość". Mimo obecnej na jej kartach straszliwej grozy, mimo tego, co wiemy dziś o Jedwabnem. (Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny, Świat Książki, Warszawa 2007, ss. 936)

Lektor

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2007