Krzyż zamiast czołgu

AGNIESZKA CHROSTOWSKA, ANDRZEJ RANKE, Stowarzyszenie Lednica 2000: O. Jan Góra jednego prosił o cegłę, drugiego o dachówkę, trzeciego o kawałek pola. Teraz my prosimy o parę groszy na utrzymanie Pól Lednickich w pandemii.

10.05.2021

Czyta się kilka minut

Przed pandemią Spotkania Młodych na Polach Lednickich gromadziły co roku tysiące pielgrzymów. Lednica, 3 czerwca 2017 r. / ROBERT WOŹNIAK / EAST NEWS
Przed pandemią Spotkania Młodych na Polach Lednickich gromadziły co roku tysiące pielgrzymów. Lednica, 3 czerwca 2017 r. / ROBERT WOŹNIAK / EAST NEWS

MARIUSZ SEPIOŁO: Po co nam dziś Lednica?

ANDRZEJ RANKE: Ojciec Jan Góra zapoczątkował ją jako przestrzeń otwartą na każdego, jako „laboratorium” wiary, które zaprasza świeckich do Kościoła. Lednica integruje bardzo różne duchowości i nurty chrześcijaństwa, także te znajdujące się na jego obrzeżach. Dzisiaj, kiedy mierzymy się z wieloma problemami, wyraźnie widzę potrzebę wiązania ze sobą różnych środowisk. O. Góra patrzył na Lednicę jako na miejsce, gdzie pojawiają się grupy i wspólnoty, które mają swoje talenty, i które te swoje talenty rozwijają „na dole”: na osiedlu, we wsi, w parafii. Mówimy o „wspólnocie” lednickiej, ale dla mnie ważne jest również słowo „ruch”. Uważam, że efektem Lednicy jest ruch społeczny, w którym najważniejsze jest wspólne działanie.

AGNIESZKA CHROSTOWSKA: Na Lednicy nikt nie czuje się „ważniejszy”, „lepszy”. Nikt nie ma poczucia, że przyjeżdża „do kogoś”: do dominikanów, do biskupa, do o. Góry. Tu przyjeżdża „do siebie”, bez względu na to, do jakiej wspólnoty należy na co dzień. A czy nie o to w chrześcijaństwie chodzi? Lednica daje poczucie, że Kościół jest nasz, wspólny, że nie warto tworzyć podziałów. Na Polach Lednickich to praktykujemy. Na linii wierni–księża zachodzi inny rodzaj integracji. Tu duszpasterze tańczą i śpiewają razem ze swoimi wychowankami. Przekładamy wiarę na kulturę współczesną, na współczesny język młodych. Nie odrzucamy tradycji, stąd śpiewana na początku „Bogurodzica” i brama w kształcie ryby, symbolu pierwszych chrześcijan, ale staramy się budować współczesny przekaz – poprzez muzykę i taniec. O. Góra za Janem Pawłem II powtarzał, że musimy przekładać wiarę na kulturę, bo bez niej wiara jest martwa. Lednica to konkretne treści i konkretny przekaz. Wystrzał armatni albo przelot samolotów nad Polami Lednickimi – to sposób na przyciągnięcie uwagi młodych. Wszystko po to, żeby znaleźli w Kościele swoje miejsce.

Prosta, ale mocna symbolika towarzyszy Lednicy od początku.

AR: Pola znajdują się nad Jeziorem Lednickim, w pobliżu którego odbył się chrzest Polski. Nad brzegiem wody stoi chrzcielnica, każdy może zaczerpnąć wody z jeziora i odnowić sakrament chrztu świętego. Na polach stoi też krzyż od górali spod Giewontu, a więc z jednej strony woda – symbol Bałtyku, z drugiej – replika krzyża z Giewontu, symbol gór, i my gdzieś pośrodku. Jest Dom św. Jana Pawła II z fragmentem parkietu i oknem z Franciszkańskiej 3, brewiarz, klęcznik, sutanna, gitara pobłogosławiona przez papieża. Kiedy mówiliśmy o „zjadaniu Pisma Świętego”, to każdy dostawał kawałek piernika z cytatem z Biblii. Więc tak, mocna symbolika jest dla nas ważna. Dlaczego? Bo ludzie ją zapamiętują. Bo w prosty sposób tłumaczy głębokie treści. Przedmioty, gadżety – one niosą przekaz.

Takiej integracji, wspólnoty i przekazu młodzi raczej nie znajdują we własnej parafii. Lednica zastępuje Kościół parafialny?

ACH: Nie. Szaleństwem byłoby powiedzieć, że jeden dzień spotkania zastępuje pozostałych 364. Lednica nie zastępuje – ona inspiruje. Po to księża przyjeżdżają tu ze swoimi grupami, żeby potem żyć tym wszystkim, co przeżywają na Polach Lednickich. Po to też my dajemy przyszłym uczestnikom „trzy kroki do Lednicy”, żeby już wcześniej zmotywować ich do działania u siebie, na miejscu. Po kilku pierwszych Lednicach słychać było głosy: „To jeden dzień, a co dalej?”. O. Jan mówił wtedy: „To zależy od was”. My dajemy inspiracje, wy twórzcie Kościół. Z tego narodził się Ruch Lednicki. Jego bazą jest osiem przemówień Jana Pawła II do uczestników spotkań. To punkty orientacyjne, filary. Jeśli ksiądz szuka pomysłu na młodzież, może zacząć tworzyć ruch u siebie w parafii. Takich wspólnot w Polsce jest dziś ponad dwadzieścia.

AR: Komplementarność – to słowo, którego uczyliśmy się od ojca Jana. To on powtarzał, że mamy dbać o komplementarność w Kościele. Nie o wyłączność, nie o monopol.

Lednicę widać dzisiaj w Kościele?

AR: Zależy, gdzie zajrzymy. Można spytać księży wyświęconych od połowy lat 90. i później. Spora grupa przynajmniej otarła się o Lednicę. W ich działalności widać, jak przekaz Lednicy schodzi coraz niżej do poziomu diecezji, parafii, wspólnoty, scholi, kółka parafialnego. A obecność symboliki Lednicy podczas Światowych Dni Młodzieży w Krakowie?

ACH: I w Panamie!

AR: Nie wspominając o piosence „Abba Ojcze” śpiewanej ostatnio na pogrzebie Krzysztofa Krawczyka. Lednicę widać i słychać nawet w popkulturze.

ACH: Pierwsze skojarzenie, które wielu przychodzi do głowy na myśl o Lednicy, to taniec. Na początku dla nas wszystkich był czymś krępującym. Ojciec Jan powtarzał: „Przecież już Dawid tańczył przed Arką Przymierza”. Ale wie pan co? Nam nie zależy, żeby coś zostało uznane za „lednickie”. Chodzi o to, żeby młodzi ludzie chcieli ożywiać Kościół od środka. Symbolika Lednicy może być tylko narzędziem.

„Usłysz” – to hasło Lednicy, która odbędzie się 5 czerwca online.

ACH: Chcieliśmy wejść w temat sumienia. „Usłysz” to odniesienie do protestów po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. I do dylematów, i wyborów moralnych, przed którymi stanęło wtedy wiele osób. My mówimy: usłysz, co mówi do ciebie Chrystus. Wróć do źródeł, usłysz prawdę. Jednym z symboli tegorocznego spotkania będzie pustynia. Namawiamy do „pójścia na pustynię”, ale nie po to, żeby poczuć się samotnym w cierpieniu. Przeciwnie: żeby na chwilę wyłączyć wszelkie „rozpraszacze” i usłyszeć swoje wnętrze. Bo trudno jest usłyszeć głos swojego sumienia, kiedy wokół panuje nieustanny harmider i gdy każdemu wydaje się, że ma rację. Wiele osób nie wiedziało, jak odnaleźć się w tej trudnej sytuacji. Jaki pogląd wyrazić w kwestii obrony życia matki i dziecka. Hasło Lednicy można więc uzupełnić: „Usłysz, a będziesz wiedział”. Chcemy też ­powiedzieć młodym ludziom, że są ważną częścią Kościoła. Taką, która ma w nim swoją podmiotowość.

AR: „Usłysz” to także nawiązanie do czasów pandemii, kiedy siedzimy pozamykani w domach. W ostatnich miesiącach nasze wirtualne spotkania często zaczynają się od słów: „Czy mnie słychać?”. Tak, słychać. Słyszymy was dobrze.

ACH: Na Lednicy w roku 2000 jednym z symboli były krzyże zrobione z lufy czołgu. Jeden „szalony” ksiądz miał skądś starą stalową lufę czołgu, nie wiedział, co z nią zrobić, więc poszedł do drugiego „szalonego” księdza, o. Jana Góry, który wymyślił, że zrobi z niej krzyżyki. Coś, co niosło śmierć i zniszczenie, przeistoczyło się w coś, co łączy. „Przekuwajmy miecze na lemiesze”. Mamy przestać się kłócić, a zacząć się słuchać i szanować. To dla mnie kwintesencja Lednicy.

Ogłosiliście zbiórkę środków na bieżącą działalność ośrodka na Polach Lednickich. Jeśli ich zbraknie, Lednica za rok mogłaby się nie odbyć.

ACH: Nie byłoby Lednicy, gdyby nie pomoc ludzi. Ojciec Góra ze swoimi dwustoma złotymi, które dostawał co miesiąc w klasztorze, nie mógłby tego stworzyć. Do swojego dzieła zaangażował więc ludzi. Chciał, żeby młodzi wracali na Pola Lednickie przez cały rok, jak do domu. Jednego przedsiębiorcę poprosił o cegłę, drugiego o dachówkę, trzeciego o kawałek pola, kolejnych o cement i płytki. Byłam przy większości tych darowizn. Nieraz widziałam, ile kosztuje go wybranie numeru i ciągłe proszenie. Sama dziś tego doświadczam. Nie proszę o dwa tiry cementu, ale o parę groszy – i to naprawdę nie jest łatwe. Zamiast o „zbiórce” wolimy mówić o „zaproszeniu” do wzięcia udziału w dziele, jakim jest Lednica. Dla siebie i przyszłych pokoleń. Jeśli młodzi nie mogą dziś wydać dwudziestu złotych na kino, niech zrobią Lednicy prezent na 25. urodziny. Po to, żeby mieli dokąd wracać, gdy minie pandemia.

Ile potrzeba?

ACH: Celem jest kwota 150 tys. zł, która pozwoli nam utrzymać Pola Lednickie i ośrodek przez sześć miesięcy. Potem, mamy nadzieję, wróci normalność i Lednica znów będzie utrzymywała się sama. Wszystko, co dziś ją tworzy, jest warte miliony złotych, a zostało przyniesione przez ludzi dobrej woli. Kwota 150 tys. zł nie wydaje się więc porażająca. Miesięczny koszt utrzymania 40 hektarów pól, kompleksu pięciu budynków i kilku stałych fizycznych pracowników to 25 tys. zł. Podkreślmy też, że ani jeden grosz ze zbiórki nie zostanie przeznaczony na inny cel niż utrzymanie Pól Lednickich, którymi opiekujemy się jako wspólnota. W Stowarzyszeniu Lednica 2000 wszyscy pracujemy społecznie.

Na czym polegała „metoda” o. Góry w zjednywaniu sobie ludzi?

ACH: Miał czas i słuchał. Pytał „skąd jesteś?” i „czym się zajmujesz?”. Dla niego to nie był small talk. Znał setki ludzi, a pamiętał, na co chorowała czyjaś matka i kto ma problemy w pracy. Dlaczego? Bo na poważnie potraktował słowo „ojciec”, którym go określaliśmy. Podkreślał, że papież uratował mu życie książką „Promieniowanie ojcostwa”, i to ojcostwo było busolą Jana Góry. Mawiał: „Jeśli mówicie do mnie ojcze, to nie mogę wam zagrażać, nie mogę z wami rywalizować – muszę się o was zatroszczyć. Jak ojciec”. Drzwi do jego gabinetu zawsze były otwarte. Od jego śmierci minęło ponad pięć lat, a ludzie nadal mówią, jak bardzo brakuje im tego człowieka.

Człowieka.

ACH: Z krwi i kości. Oprócz tego, że był duszpasterzem, był także obżartuchem, potrafił zakląć i przywrócić nas do porządku w krótkich żołnierskich słowach. Powiem tak: nie chciałabym po śmierci spotkać się gdzieś tam z ojcem Janem i zostać przez niego rozliczona z tego, jak troszczyłam się o Lednicę po jego śmierci.

Po 2015 r. musieliście zacząć od nowa?

ACH: Nie. Kierunki zostały przez ojca Jana dawno wyznaczone. Zostawił po sobie gotowy projekt następnego spotkania – zmarł w grudniu, a Lednica miała być w czerwcu. Więcej: zapisał w kalendarzu hasła kolejnych spotkań, aż do roku 2020. Po jego śmierci zobaczyliśmy, że zostawił po sobie armię ludzi przygotowanych na najgorsze momenty. W ogóle nie mieliśmy momentu, w którym wspólnotę trzeba było jakoś szczególnie motywować. Bo nauczył nas też tego, że trzeba być samodzielnym.

W Polsce bywa, że kiedy wokół księdza tworzy się ruch, to jego lider z duszpasterza staje się „ojcem dyrektorem”.

AR: Po pierwsze: o. Góra wiedział, kim jest, i nie musiał udowadniać sobie swojej wartości. Po drugie: my wiedzieliśmy, kim jesteśmy. Bo w Lednicy chodzi o podmiotowość. O. Góra dawał nam zadania, a my mieliśmy się z nich wywiązywać samodzielnie. Nikt z nas nie był jego „produktem”.

ACH.: Nie ma co ukrywać: ojciec Jan miał siłę przyciągania. Wielu trafiło do niego, bo zależało im na pracy dla zakonnika, który jest znany, medialny, który w pewnym sensie jest „gwiazdą”. Ale on umiał tę uwagę przekierowywać na Chrystusa i drugiego człowieka. Z drugiej strony wielu było takich, którzy nie odnajdywali się w tym stylu pracy. Bo ojciec Jan na dzień dobry nie mówił: „Dziecko, siadaj, napij się herbaty”, ale: „Tu leży piach – weź miotłę i pozamiataj”. ©

AGNIESZKA CHROSTOWSKA jest wiceprezeską Stowarzyszenia Lednica 2000 im. o. Jana W. Góry OP, wokalistką zespołu Siewcy Lednicy.

DR ANDRZEJ RANKE jest sekretarzem Stowarzyszenia Lednica 2000, nauczycielem akademickim, medioznawcą.

Więcej o zbiórce na stronie www.wspieramlednice.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 20/2021