Nadchodzą pielgrzymi

Jeżeli w jednym miejscu zgromadzi się w imię Chrystusa tyle tysięcy młodych, coś to musi znaczyć. Coś, czego Kościołowi w Polsce nie wolno zlekceważyć ani zbagatelizować.

19.06.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Doświadczenie, jakie dała mi tamta jedna, jedyna sobota w roku, przeżywana po raz pierwszy gdzieś niedaleko Gniezna, można określić krótko: zaskoczenie, niedowierzanie, podziw, zachwyt, nawet szok.

Co oni tu robią?

Bo musi utkwić w pamięci widok wielotysięcznego tłumu młodych ludzi, który tańczy i śpiewa kolejną pieśń. Tym bardziej, że są to młodzi chrześcijanie/katolicy, a tym, który przygląda się niezwykłemu zjawisku na własne oczy i w nim uczestniczy, jest ksiądz pracujący na co dzień właśnie wśród nich. Zdumiewać musi i to, że nie zraża ich konieczność pokonania nierzadko kilkuset kilometrów, nie odstrasza ich wielogodzinna podróż autokarem czy autostopem. Wielu przyjeżdża już w piątek o północy, aby znaleźć się jak najbliżej “Ryby". Na miejscu muszą pieszo przejść jeszcze kilka kilometrów z wypchanym plecakiem i karimatą. Po wielogodzinnym (dzień i pół nocy) koczowaniu na polu, pod gołym niebem, późną nocą wracają umęczeni do domu, by dotrzeć tam nad ranem. A jeśli na dodatek, jak w tym roku, nie dopisuje pogoda, muszą sobie radzić w przemoczonym ubraniu. Okazuje się, że młodzi godzinami potrafią słuchać kierowanych do nich słów, uczestniczyć w rozbudowanej (a więc długiej) Eucharystii i modlić się.

A chodzi przecież o tę samą młodzież, która nierzadko przysparza tylu trosk katechetom w szkole i duszpasterzom w parafii. Jest coraz bardziej rozleniwiona i rozkapryszona, niezdolna do jakichkolwiek wyrzeczeń i systematycznej pracy nad sobą. Czyż to nie młodzież właśnie ma coraz większe kłopoty z regularnym uczestnictwem w niedzielnej Mszy i coraz rzadziej klęka u kratek konfesjonału? W zasadniczej większości jest to ta część młodzieży, która otrzymała już sakrament bierzmowania, po którym coraz częściej następuje rodzaj nieformalnego oddalania się (odejścia) od Kościoła. Dlatego być może duma rozpiera na Lednicy niejedno kapłańskie (i nie tylko) serce. Zakorzenia się w nim radość, czy wręcz satysfakcja: “Oto jak umiejętnie Kościół w Polsce gromadzi młodzież, w przeciwieństwie do Kościołów Zachodu, gdzie młodzieży już (prawie) nie ma".

Cóż, każdy, kto miał możliwość przyjrzenia się z bliska sytuacji Kościoła na Zachodzie, uzna taką opinię za niedopuszczalne uproszczenie, wynikające z zakorzenionych w naszym myśleniu stereotypów oraz braku rzetelnych informacji. Wystarczyłoby chociaż zapoznać się z danymi dotyczącymi np. ilości młodzieży francuskiej, która uczestniczyła w Światowych Dniach Młodzieży w Paryżu (1997) lub na Tor Vergata w Rzymie (2000), aby powstrzymać się od niesprawiedliwych (nieprawdziwych) sądów.

Lednica jest cool

Wróćmy jednak do Lednicy. Trzeba przyznać, że nie brak i sceptyków, z rezerwą i na zimno oceniających całe zjawisko. Zarzucają organizatorom, że grają młodzieży na uczuciach, że brak głębi, że spotkanie przypomina modę, która przeminie; że nie widzą wymiernych i trwałych owoców w postaci zaangażowania przy parafii etc. Czy taka krytyka całkowicie rozmija się z prawdą? Czy sceptyków należy posądzać o złą wolę?

Bez wątpienia można mówić o modzie: “Wyjazd nad Lednicę jest fajny, cool". Ale choć wielu zapowiadało, że będzie coraz gorzej, jest ciągle coraz lepiej (liczniej). Młodzież przyciąga być może niezwykła osobowość o. Jana Góry, który ma ciągle bardzo dobry kontakt z kolejnymi pokoleniami. Każde spotkanie lednickie, solidnie przygotowane, zaskakuje rozmachem, symboliką i pomysłowością. Na dodatek, za każdym razem młodzież otrzymuje jakieś pamiątki, co bezbłędnie trafia w ich oczekiwania. W roku bierzącym rozdano np. flakonik z pachnącym olejkiem, bransoletkę z napisem “Lednica 2000" oraz piernik w kształcie serca z dołączonymi do niego słowami: “Bóg jest Miłością. Dla tej Miłości warto żyć. Miejcie odwagę żyć dla Miłości".

Nie bez znaczenia jest również fakt, że lednicką młodzież, w większości, gromadzą i przywożą księża (zakonnicy) i siostry zakonne. Poza tym ci, co już byli poprzednio, przyjeżdżają ponownie, zachęcając do wyprawy swoich rówieśników. W końcu Lednica przypomina pielgrzymkę, a młodzi lubią taką formę wyrażania uczuć religijnych i wiary.

Tu zaraz jednak rodzą się kolejne pytania: czy na Lednicę przybywa najwięcej licealistów, studentów, a może gimnazjalistów? Jak długo jeszcze wzrastać będzie liczba uczestników? Czy organizatorom wystarczy pomysłów? Bez wątpienia Lednica urasta do rangi jednego z podstawowych znaków czasu dla Kościoła w Polsce. Jego właściwe odczytanie może mieć zasadnicze znaczenie dla duszpasterstwa młodzieży. Jeżeli bowiem w jednym miejscu potrafi zgromadzić się w imię Chrystusa tyle tysięcy młodych, coś to musi znaczyć. Coś, czego nie wolno zlekceważyć ani zbagatelizować.

Krytycy, zakochani, marzyciele

Lednica wpisuje się w logikę Światowych Dni Młodzieży, sporo tu analogii: spotkanie w dużej przestrzeni, w specyficznym klimacie, na określony temat, w gronie rówieśników. Przed ŚDM w Paryżu, w roku 1997, w celu przygotowania katechez, które mieli wygłosić biskupi z różnych krajów świata, samą młodzież zapytano o jej zainteresowania. Młodzi mieli odpowiadać w formie listów do własnego biskupa. Zebrano obfitą korespondencję, zawierającą liczne propozycje i sugestie oraz niezliczoną ilość pytań. Jedna z grona młodych teologów, C. Chevrier, zadała sobie trud zanalizowania tak powstałego materiału badawczego. Wydobyła trzy zasadnicze modele Kościoła, funkcjonujące w umysłach i sercach młodych chrześcijan: “Kościół, jaki krytykują", “Kościół, jaki kochają" oraz “Kościół, o jakim marzą".

Dla nikogo nie będzie zaskoczeniem, że krytyka dotyczyła głównie sfery instytucjonalnej. Młodzi krytykowali Kościół za to, że jest od nich oderwany, że jest autorytarny, że reaguje bezkompromisowo i oznajmia często dyskusyjne dla nich pryncypia, najczęściej nieprzystosowane w ich odczuciu do nowoczesności, że funkcjonuje w sposób przestarzały i dyktatorski, że nie potrafi żyć na miarę obecnych czasów i wyzwań. Młodzi dawali także wyraz niezrozumieniu lub brakowi akceptacji odnośnie wypowiedzi Kościoła (hierarchii) na temat zasad moralnych, zwłaszcza w dziedzinie seksualności. Młodzież francuska poddała krytyce parafię i liturgię parafialną, wytykając skostnienie struktur, monotonię i rutynę. Nie brakowało zarzutów, że uniemożliwia się jej wzięcie odpowiedzialności za życie Kościoła. Trzeba przy tym pamiętać, że cytowane opinie wyrażali młodzi, którzy najczęściej zaangażowani są w działalność wspólnot odnowy czy stowarzyszeń działających poza obrębem i strukturami parafii. Choć przytaczane poglądy są autorstwa młodych Francuzów, wydaje się, że podobna krytyka Kościoła znana jest niejednemu katechecie w Polsce.

Dla nas, księży próbujących zrozumieć Lednicę, wymowny staje się obraz “Kościoła, jaki kochają" młodzi. To wspólnota umożliwiająca zaangażowanie osobiste (wolontariat) i zabieranie głosu (grupy dyskusyjne). Kościół pozwalający na nowo odczytać osobistą historię, gościnny, słuchający i doceniający młodych, dający możliwość kontaktu z prawdziwymi, powszechnie uznanymi świadkami Ewangelii. Kościół dostarczający przeżyć związanych z “wielkimi zgromadzeniami" wiary (pielgrzymki i celebracje), skutecznie uczący modlitwy i głębokiego uczestnictwa w Eucharystii (symbolika, dynamika).

Warto również zapoznać się z trzecią wizją - “Kościoła, o jakim marzy" młodzież europejska, choć trzeba stwierdzić, że obok marzeń uzasadnionych i dotyczących generalnie jego odnowy istnieje pula marzeń nierealnych i nieortodoksyjnych ze względu na istotę Kościoła i obowiązek wierności Ewangelii. Kościołem marzeń młodzieży jest więc Kościół, który wsłuchuje się w ich problemy i potrzeby, przyznaje młodym należne im miejsce (począwszy od życia parafialnego) i powierza konkretne formy odpowiedzialności (stanowiące wyraz zaufania, a co za tym idzie - przyczyniające się do ich dojrzewania i wzrostu). Młodzi marzą o Kościele, który nie popada w nadmierny aktywizm (“działać" kosztem swego “być"); jest radosny, dynamiczny, pełen nadziei i życia. Chcą Kościoła nowoczesnego w wykorzystywaniu środków komunikowania, otwartego, gościnnego i zapraszającego do dialogu. Kościoła, który pomaga skutecznie być chrześcijaninem w niełatwej dzisiejszej rzeczywistości. Kościoła, który dostarcza wiarygodnych punktów odniesienia i wreszcie - aktywnie towarzyszy młodym w ich skomplikowanym dorastaniu.

Także doświadczenia związane z Lednicą mogą dać jakąś odpowiedź na pytanie o to, jaki Kościół kochają młodzi katolicy w Polsce. Być może warto właśnie tak spojrzeć na fenomen Lednicy, aby wyciągnąć daleko idące wnioski dla naszego duszpasterstwa.

***

Rozwój cywilizacyjny społeczeństwa, zdynamizowany przez wejście do Unii Europejskiej, sprawia, że zmienia się mentalność młodego pokolenia, a więc i młodych katolików, posyłających sobie w nieskończoność sms-y, także nad Jeziorem Lednickim. W konsekwencji obserwujemy stopniową zmianę oblicza katolicyzmu. Przez ostatnie wieki obowiązywał w Kościele wciąż głęboko zakorzeniony w nas model człowieka religijnego jako regularnie praktykującego. Ten wzorzec - obowiązujący od dawna jako ideał, do którego należy dążyć - może być wypierany przez model religijnego człowieka współczesnego, zwanego “pielgrzymem". “Pielgrzym" różni się tym od “praktykującego", że swobodnie traktuje obowiązki płynące z wiary; praktykuje wtedy, kiedy ma potrzebę, oraz dowolnie wybiera sobie zasady moralne, które mu odpowiadają, interpretując je subiektywnie. Dobrze czuje się w wielkich, niezobowiązujących zgromadzeniach religijnych, chorobliwie strzegąc swojej autonomii i odrzucając każdy rodzaj nacisku ze strony instytucji (hierarchii). Kładzie wielki nacisk na samorealizację i dobre samopoczucie, nie przejmując się zbytnio obowiązkami względem wspólnoty Kościoła. Takie zjawisko obserwujemy w wysoko rozwiniętych społeczeństwach Zachodu. Czy powodzenie Lednicy miałoby być jednym z pierwszych symptomów podobnego procesu w naszym Kościele?

Ks. Jacek Plech (ur. 1966) pracuje jako wikariusz Katedry w Katowicach. Studiował teologię pastoralną w Paryżu, przed rokiem obronił doktorat w Warszawie. Jest diecezjalnym duszpasterzem młodzieży w Katowicach i koordynatorem Światowych Dni Młodzieży w Kolonii 2005.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2005