Krzysztof Penderecki: "Ubu Rex"

Państwo Ubu to postaci prawdziwie odrażające. Nie zostały jednak odmalowane tak, by przerażać. Ani Alfred Jarry, ani Jerzy Jarocki, ani Krzysztof Penderecki nie podstawili ohydzie szkła powiększającego, by stało się naprawdę straszno. Wybrali inny sposób, jeszcze intensywniej działający na wyobraźnię: użyli krzywych zwierciadeł, wykoślawili bohaterów do granic możliwości.

13.06.2004

Czyta się kilka minut

 /
/

Parodia stylu Czajkowskiego i Musorgskiego zarazem (“U Cara"), wojna przefiltrowana przez gombrowiczowską wyobraźnię, pokazana jako kwintesencja niedojrzałości i tchórzostwa, ansamble solistów żywiące się kliszami klasycznych operowych scen zbiorowych (pastisz mozartowskich kontrapunktów) - wszystko skąpane w absurdzie i grotesce. Stało się śmieszno i straszno zarazem, a dramaturgiczny talent Pendereckiego, podpowiadając mu postmodernistyczną oprawę, poprowadził go na szczyty.

Lecz “Ubu Rex" to - wbrew tytułowi - dzieło eksponujące przede wszystkim postaci kobiece. Zarówno pod względem psychologicznym, jak i muzycznym, Ubu przy Ubicy, podobnie jak Król Wacław przy Królowej Rozamundzie, to marne karły, powolne i ograniczone. Ubu jest żądny władzy i tchórzliwy, w Ubicy cechy męża zwielokrotnione zostały do granic możliwości (tyle że jest ona bardziej sprytna niż tchórzliwa). To z tej prostaczki uczynił kompozytor clou spektaklu - spektaklu o infantylizmie, mentalnym ograniczeniu, o głupocie, zachłanności...

Muzycznie Krzysztof Penderecki ukształtował tę postać w sposób prawdziwie genialny, a Anna Lubańska (sopran) zrealizowała w pełni, nie tracąc żadnego niuansu: ulukrowana do przesady koloratura, koślawa, karykaturalna, wciąż wypadająca z formy (bo królewska forma jest dla niej nie do ogarnięcia). Ta partia jest jak tapir na Ubiczej głowie zestawiony z kostiumikiem Chanel.

Wielkie operowe dzieło współczesności w premierowym nagraniu (po z górą dziesięciu latach od powstania) to prawdziwa gratka dla melomanów. Solowa obsada doskonała (obok Lubańskiej także Izabella Kłosińska w partii Królowej Rozamundy), a jako że to realizacja live z premierowego spektaklu w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego, słychać szmery sali, kaszlnięcia, drobne niedociągnięcia, które jednak w niczym nie odbierają przyjemności smakowania detali i nie przeszkadzają w ogarnięciu dramatycznego rozmachu tego kongenialnego dzieła.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2004