Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na terenach objętych bojkotem zapanował chaos. Pułkownik Panas uznał, że wszystkiemu winni są lekarze, którzy “opuścili swoich pacjentów". Prawo i Sprawiedliwość z właściwą sobie wiarą, że wymiar sprawiedliwości jest dobry na wszystko, doniósł prokuraturze, że prezes Panas złamał Konstytucję. Z kolei szef Polskiego Stronnictwa Ludowego Jarosław Kalinowski słusznie zaapelował, by powołać zespół z udziałem niezależnych ekspertów. Szkoda tylko, że nie myślał tak, gdy był wicepremierem, a minister Zdzisław Łapiński przygotowywał obecne regulacje. Wreszcie mediacją pomiędzy lekarzami “Porozumienia Zielonogórskiego" a NFZ zajął się ostatecznie minister zdrowia. To cenna inicjatywa, niemniej tu chodzi o pieniądze, a całe prawie 30 mld zł pochodzące z ubezpieczeń zdrowotnych pozostają niepodzielnie w rękach NFZ i ministrowi zgodnie z prawem niewiele do tego.
Wielki kryzys w służbie zdrowia zostanie zapewne jakoś rozwiązany. Jednak by po nim nie przyszedł jeszcze większy, ochrona zdrowia w Polsce potrzebuje zasadniczych zmian. Zasadniczych acz ewolucyjnych, bo skutki rewolucji w tej branży poznaliśmy aż za dobrze. Potrzebna jest jednak jedna zmiana radykalna. Zmiana na stanowisku prezesa NFZ. Zaledwie nieco niższy poziom arogancji niż w przypadku ministra Łapińskiego, to zdecydowanie niewystarczające kwalifikacje. Konieczna jest duża doza wyobraźni.