Kryształ

Jeśli ktoś chciałby wskazać miejsce na mapie Warszawy, w którym tętno miasta bije teraz najszybciej, będzie to właśnie Muranów.

25.10.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. Archiwum Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN
/ Fot. Archiwum Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

Otoczenie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN to z pozoru osiedle jakich wiele, ale i swoisty pomnik pamięci getta, który – paradoksalnie – na lata stał się rodzajem maski skrywającej prawdę o przeszłości tej części Warszawy. Po uruchomieniu wystawy stałej Muzeum okolicę czeka kolejna przemiana. Pierwsze jej symptomy już widać.

Architekt Bohdan Lachert szkicował plan zabudowy dzielnicy mieszkaniowej Muranów. Był 1949 r., przedstawiona koncepcja nawiązywała do wcześniejszej, opracowanej dla tego samego fragmentu śródmieścia stolicy przez trójkę jego młodszych kolegów, nazywanych warszawskimi tygrysami, którzy porzucili ją, bo zajęli się bardziej prestiżowym projektem Domu Partii. Na miejscu wielkiej pogettowej blizny w centrum miasta, na rumowisku z gruzów, będących pozostałością po rejonie zamieszkałym przed wojną głównie przez Żydów, określanym od nazwy najważniejszej ulicy Dzielnicą Nalewkowską, ma powstać nowoczesne siedlisko dla robotników odbudowujących Warszawę – bohaterów nowej epoki.

Lachert, podobnie jak tercet Kłyszewski-Mokrzyński-Wierzbicki, podzielił przestrzeń planowanej dzielnicy na mniejsze kwartały, w myśl importowanej ze Stanów Zjednoczonych idei jednostki sąsiedzkiej. Mieszkańcy każdego z nich mają mieć w zasięgu ręki wszystko, czego potrzeba do życia, bez konieczności nadkładania drogi w inne części miasta. W całość spina je wielki plac pośrodku, w zamierzeniu centrum powstającej dzielnicy i coś na kształt muranowskiej agory. Wyznaczył go jedyny ocalały reprezentacyjny budynek w tej części Śródmieścia – ruiny dawnej Gęsiówki, kiedyś siedziby koszar służących za więzienie, które w getcie utrzymało swą funkcję; oraz stojący już – wśród gruzowych pagórków – Pomnik Bohaterów Getta dłuta Natana Rapaporta.

Osiedle Lacherta miało być kolejnym, tyle że mieszkalnym pomnikiem. Domy dzielnicy mieszkaniowej Muranów mają, niczym Feniks powstały z popiołów, wznosić się na gruzowych cokołach, a ich nieotynkowane ściany z przemielonych cegieł w rdzawym kolorze przypominać światu o przelanej w getcie żydowskiej krwi. „Na dawnych gruzach powstanie nowe życie” – mają je zapewnić lokatorzy, ściągający tutaj z okolicznych zawilgoconych ruder oraz z całej Polski, uczestnicy eksperymentu wyreżyserowanego dla nich przez modernistę-alchemika (impuls dla przedsięwzięcia był znacznie bardziej przyziemny – gruzu zalegającego w tym miejscu było tak wiele, że przy ówczesnym stanie techniki wywożono by go latami, trzeba było więc wykorzystać go na miejscu, jako budulec).

W ocalałym budynku koszar pośrodku przyszłej dzielnicy Lachert chce umieścić muzeum. Nazwy zmieniają się na poszczególnych etapach prac nad projektem: raz jest to Muzeum Martyrologii, raz Muzeum Zwycięstwa nad Faszyzmem, kiedy indziej jeszcze inaczej. Hasło „Muzeum Żydów” nie pada ani razu, lecz można się domyślać, że – przynajmniej Lachertowi, w którego domu na Katowickiej podczas okupacji ukrywali się żydowscy przyjaciele architekci i ich dzieci – o to właśnie chodziło.

Na inwestycję w tym miejscu przyjdzie jednak długo poczekać. Wirus socrealizmu, przywleczony z Moskwy przez architektów-działaczy, opanowuje i Warszawę. Teraz ma być socjalistycznie w treści i narodowo w formie. „Koszarowe” bloki Muranowa nie pasują do tego obrazu. Lachert i jego koledzy z przedwojennej, awangardowej grupy Praesens, zmuszeni do zaparcia się modernistycznych ideałów, składają samokrytykę podczas krajowej narady architektów. Istniejące już budynki osiedla-pomnika otynkowano, ucukrzono socrealistycznymi detalami, ich ściany pokryto sgraffito, żeby było wesoło i kolorowo. Architekt, przekonany, że zniszczono jego zamysł, wycofa się z dalszych prac, choć formalnie nadal firmuje je swoim nazwiskiem. Będą je kontynuować jego studenci z pracowni, dobudują jeszcze kilka kwartałów w podobnym stylu. Reszta zostanie na papierze. Symboliczne centrum nowej dzielnicy, przy którym oprócz muzeum miał znaleźć się m.in. ratusz i domy społeczne, nigdy nie powstanie. Ruina dawnych koszar trafi pod kilof w połowie lat 60., bo – jak głosi gminna wieść – towarzysz Gomułka zirytuje się, że coś podobnego straszy jeszcze w środku miasta długo po wojnie. Zdąży jeszcze sfotografować się przed nią Marlena Dietrich, niosąca kwiaty pod pomnik Rapaporta. Krótko potem plac, służący nowym muranowskim osadnikom za letnią plażę i miejsce do spacerów z psami, obrośnie rzędem nijakich bloków z wielkiej płyty. Rapaport, mieszkający teraz w Nowym Jorku, dowiedziawszy się, jak zmieniło się otoczenie pomnika, powie dziennikarzowi, że gdyby wiedział, że tak się stanie, nie chciałby za nic, by stanął w tym właśnie miejscu.

Mijają dekady. Po Muranowie, sennym i pustym, spaceruje fiński architekt Rai- ner Mahlamäki. Jest tutaj po raz pierwszy, przygląda się wszystkiemu z zaciekawieniem. Wie już: pośrodku zielonego placu z pomnikiem nie może stanąć jeszcze jeden gmach z szarego betonu. Raczej coś organicznego w formie, co rozświetli okolicę jak górski kryształ, pokazujący drogę wędrowcom w głębi lasu.

Budynek Muzeum POLIN, zaprojektowany przez pracownię Lahdelma-Mahlamäki, wypełnił pustkę. Historia domknęła się z 70-letnim opóźnieniem. Choć w osiedlu-pomniku z gruzów getta rozwinęło się nowe życie, nawet warszawiacy, odwiedzający Muranów, zauważali, że nad tożsamością tego kawałka miasta ciążyła dotąd głównie śmierć, gettowa przeszłość. Z pozoru idylliczne, wypełnione zielenią (architekt zadbał o dobór takich gatunków roślin, które mogą się plenić na gruzach), było jednak senne, ciche i martwe, przypominając raczej wiejską osadę schowaną za gruzowym przepierzeniem – gdzie sprawy miejscowych toczą się własnym, powolnym rytmem – niż osiedle w samym centrum stolicy.

Nowa muzealna instytucja ma zaś przypominać przede wszystkim o życiu. Po otwarciu wystawy stałej Muranów czekają nieuchronnie kolejne zmiany, których pierwsze jaskółki już widać: coraz więcej młodych ludzi kręcących się po okolicy, działania organizacji pozarządowych, które ulokowały się w pustych dotąd lokalach, pierwsze kawiarnie i restauracje (jeszcze kilka lat temu była to gastronomiczna pustynia), murale na ścianach bloków. Ostateczny efekt tej transformacji jest wielką niewiadomą. Dzielnica (formalnie osiedle w granicach dwóch dzielnic: Śródmieścia i Woli) nie przypomina bowiem niczym innych „pożydowskich” dzielnic, które odżywają w całej Europie jako modne miejsca spotkań. Nie przetrwała tu niemal żadna substancja materialna z przedwojnia, ślady historii tkwią jedynie pod chodnikami, a o ich istnieniu przypominają liczne tablice. Jednak budzący sprzeczne emocje oryginalny koncept Lacherta, realizowany w duchu osiedli społecznych, który mimo upływu lat broni się doskonale, też może okazać się dodatkowym magnesem dla odwiedzających.


BEATA CHOMĄTOWSKA jest pisarką i dziennikarką. Założycielka Stowarzyszenia Inicjatyw Społeczno-Kulturalnych Stacja Muranów. Stale współpracuje z „TP”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka. Absolwentka religioznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim i europeistyki na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie. Autorka ośmiu książek, w tym m.in. reportaży „Stacja Muranów” i „Betonia" (za którą była nominowana do Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „1000 lat historii Żydów polskich