Kronika

Władysław Bartoszewski: 1859 DNI WARSZAWY - budzący respekt samymi już rozmiarami tom stanowi trzecie, poszerzone wydanie dzieła, które jest nie tylko jednym z największych dokonań Władysława Bartoszewskiego - historyka, ale i jedną z najważniejszych pozycji traktujących o Polsce pod okupacją hitlerowską. Dzień po dniu prowadzona kronika jawnego i tajnego życia wojennej Warszawy przynosi niewiarygodnie wielką liczbę informacji - a przy tym wciąga niczym sensacyjna powieść.

25.11.2008

Czyta się kilka minut

Tytułowe 1859 dni obejmuje "trzydzieści dni września 1939 roku, tysiąc siedemset sześćdziesiąt sześć dni okupacji i sześćdziesiąt trzy dni Powstania Warszawskiego". Materiał do tej monumentalnej kroniki Władysław Bartoszewski zbierał długo, ukazać się mogła jednak dopiero w roku 1974 - władze polityczne, które w Peerelu decydowały o kształcie planów wydawniczych, przez kilka lat nie chciały się zgodzić na jej publikację. Nakład sprzedano spod lady, ale wznowienie nastąpiło dopiero po dekadzie. Obecna edycja, pierwsza bez ingerencji cenzorskich, została przejrzana i uzupełniona przez Andrzeja Krzysztofa Kunerta.

"Konstrukcja rocznikarska owych sześćdziesięciu dwu miesięcy - pisał we wstępie do pierwszego wydania Aleksander Gieysztor, wielki historyk, a zarazem zwierzchnik autora w strukturach Armii Krajowej - dąży do swoistego kontrapunktu, polegającego na prowadzeniu równolegle i równocześnie kilku przeplatających się, lecz wydzielonych treściowo wątków. Od wielkiej polityki i kolein wojny totalnej, przez nieustępliwą bitwę warszawską, przez życie powszednie mieszkańców i okupantów, aż do kroniki zniszczeń ludzi i substancji ich dorobku". W tym "ogrodzie na pozór nieplewionym" nawet ogłoszenia prasowe okazują się istotne, całość zaś zaspokaja "głód owej wiedzy konkretu, bez której nie ma historii godnej swego miana".

Prócz wstępu Gieysztora przeczytać możemy teraz kilkanaście recenzji z lat 70., z kraju i emigracji, pochwalnych i krytycznych - pisanych na zamówienie władz i tych, których autorzy w dobrej wierze zgłaszali zastrzeżenia czy uzupełnienia. Przeważa jednak podziw i zdumienie ogromem pracy. Recenzent dzisiejszy znajduje się w sytuacji niełatwej - jakże mu iść w zawody z Antonim Słonimskim ("Pisarz trzyma rękę na pulsie konającego miasta i przekazuje nam każde uderzenie serca, przyspieszenia, arytmię i wreszcie zamieranie tętna"), Janem Józefem Szczepańskim ("Książka ukazała się późno, ale nie jest spóźniona. Jest bowiem nie tylko świadectwem, lecz i pomnikiem") czy naczelnikiem Szarych Szeregów Stanisławem Broniewskim ("Bez względu na to, na którą stronę książki weszło się przez indeks osobowy lub kalendarzowy porządek - oderwać się już nie sposób"). Niektóre teksty ukazują się po raz pierwszy, kiedyś zdjęła je w całości cenzura: tak było z recenzjami Michała Radgowskiego w "Polityce", Tomasza Strzembosza w "Więzi" i Andrzeja Wernica w paksowskich "Kierunkach".

Jeden z krytyków książki zżymał się na jej mozaikową formę - dzisiaj podczas lektury najbardziej wciąga nas właśnie owo przemieszanie porządków i poziomów zdarzeń, sąsiedztwo tragedii i spraw trywialnych. Jak trafnie streszczał londyński recenzent, wybitny pisarz Karol Zbyszewski: "Obwieszczenia niemieckie, ceny jarzyn, nowe kawiarnie, nazwiska aresztowanych, co mówiło radio, kogo rozstrzelano, gdzie się domy zawaliły, co było w tajnych gazetkach, ilu wywieziono do Oświęcimia, fałszywe banknoty, co grają teatrzyki, kogo zamordowano, gdzie wykryto Żydów, ile kosztuje bilet tramwajowy, nazwiska konfidentów, pogoda, przebieg świąt, publiczne egzekucje...". Na Pawiak przewieziono kilkadziesiąt osób aresztowanych po rewizjach w Wołominie - a w teatrzyku "Bohema" przy Hożej premiera nowej rewii "Wenus i bliźnięta". Wśród drobnych ogłoszeń znajdujemy nieoczekiwanie znajome nazwisko: "Zgubiono legitymację Jerzego Ficowskiego ze szkoły zawodowej XII". Nurt przeszłości obejmuje nas i porywa, tamta rzeczywistość staje się na chwilę bliższa - choć nie zdołamy jej nigdy w pełni ogarnąć. (Wydawnictwo Znak, Kraków 2008, ss. 1032.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2008