Krakowiaczek jeden

Jest coś w inteligencji – w tym krakowskiej – niewziętego pod uwagę w kalkulacjach obecnego prezydenta i jego doradców. A mianowicie ostrożny sceptycyzm, by nie powiedzieć: umiarkowana wiara w gusła.

06.07.2020

Czyta się kilka minut

Wyznanie prezydenta, że „pochodzi z krakowskiej inteligencji, a krakówek na niego nie głosuje”, wywołało zaskoczenie, zamieszanie, liczne interpretacje i oczywiście spory. Czym oto jest inteligencja jako formacja, czym jest krakowskość, a czym jest krakówek? Wiele wskazuje, że te dość proste terminy okazały się nagle bardzo trudne do zrozumienia, i że są ludzie – np. z Krakowa – którzy nic z tego zestawu i zastosowanych w nim opozycji nie rozumieją. Gdzieś wcześniej prezydent użył określenia „warszawka”, co chyba znaczy, że doradcy znaleźli w krakówku i warszawce potencjał grozy, a w pochodzeniu z krakowskiej i inteligenckiej rodziny jakiś powabny argument dla wyborców.

Prawdopodobnie chodziło o oskrzydlenie rodzinnymi, krakowsko-warszawskimi afiliacjami konkurenta pana Dudy w wyborach. Mamy więc do czynienia z karkołomną próbą własnego równoczesnego wpisania się i natychmiastowego wypisania z jakiegoś klubu, do jakiejś klasy bądź sfery. Bóg wie skąd dokąd. Z próbą – niezbyt chyba dla mas czytelnego – ataku na konkurencję.

Zaraz zresztą zaczęto uczytelniać te, jak się okazało, inwektywy. Doradcy pana Dudy polecili mu tłumaczyć, że oto krakówek i warszawka to jest zamożny i rozwydrzony, wypełniony celebrytami salon, który ograbił do cna prosty lud, w tym – jak można chyba mniemać – zacne krakowskie inteligenckie rodziny, znane z nieudolności życiowej. Łza się w oku kręci, i że się kręci, to mało powiedziane, Duda jest kolejnym polskim politykiem odmawiającym inteligencji polskiej jakiejkolwiek sprawczości, gibkości, zaradności, cwaniactwa, zdolności do wyjścia na celebrycką ściankę czy zrobienia sobie selfie innego niż z jakąś muzealną mumią. Inteligencja, jak była, tak i jest teraz symbolem zakurzenia i prowincjonalnego oglądu świata.

Trudno, niech się kurzy, wypadałoby rzec. Jest jednak coś w inteligencji – w tym krakowskiej – niewziętego pod uwagę w kalkulacjach obecnego prezydenta i jego doradców. Jest to mianowicie ostrożny sceptycyzm, by nie powiedzieć: umiarkowana wiara w gusła. Kolega pana Dudy bez poczucia obciachu orzekł ostatnio pod jakimś świętym dębem, że choroba wirusowa została zwalczona i że jest bezpiecznie. Że starcy powinni stanąć masowo w kolejkach do urn. Z jego tonu wynikało nawet coś więcej: że wizyta w lokalu wyborczym będzie miała cudowne właściwości lecznicze. Że każdy chory powinien spróbować. Powiedział on coś takiego, mimo powszechnie dostępnych danych, że mianowicie nie ma mowy o ustępowaniu epidemii. Otóż inteligencja, zwłaszcza krakowska – jeżeli mamy z panem Dudą na myśli tę samą formację i tych samych ludzi – nie przyjmie w tym guście opowieści jego przemiłego i optymistycznego w każdym wymiarze kolegi, że wirusy zwalcza się za pomocą siły woli narodu. To jest po prostu nie do przeskoczenia. Inteligencja krakowska ma wiele wad, ale tej nie weźmie na swe zupełnie niecelebryckie piersi.

Słowem: do niegłosującego nań krakówka pan Duda powinien dopisać prawdziwie inteligencki Kraków. Zresztą jego krakowskie wyniki w pierwszej turze mówią same za siebie.

Wróćmy na chwilę do krakówka i warszawki. Oba określenia stosuje się do niewielkiej części mieszkańców Krakowa i Warszawy, to wie każdy, a żadne – tak naprawdę – nie było i nie jest inwektywą, jak się to czasem wydaje prowincjuszom. Jest w obu wielki ładunek pobłażliwości i lekceważenia, a zarówno krakówek, jak i warszawka określają tak same siebie. Próba zrobienia z krakówka i przedstawicieli warszawki krwawych ciemiężycieli ludu polskiego jest dość groteskowa.

I na koniec zdanie bardzo krakowskie: dorosły człowiek kandydujący na godność nie tylko w państwie najwyższą, ale jakąkolwiek, wyrażający się publicznie tak wulgarnie o współobywatelach, powinien mieć świadomość, że to bardzo nieładnie. Kandydat, któremu tak potrzebne są w wyborach głosy, czyjekolwiek, powinien być dobrze wychowany i po prostu grzeczny. Do widzenia panu. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 28/2020