Kościół nie zdradził JP2

Ks. prof. Alfred Wierzbicki, filozof: Bycie kontrkulturowym nie polega tylko na mówieniu „nie”. Wokół konwencji o przemocy czy gender nie warto toczyć wojen.

16.03.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Iwona Burdzanowska / AGENCJA GAZETA
/ Fot. Iwona Burdzanowska / AGENCJA GAZETA

ANNA GOC, ARTUR SPORNIAK: Czym żył polski Kościół przez ostatnie dwa lata?
KS. PROF. ALFRED WIERZBICKI: Na pewno ucieszyliśmy się z przyszłorocznych Światowych Dni Młodzieży, które odbędą się w Krakowie. Ale przeszło też kilka burz, np. wokół gender albo wokół „Golgota Picnic”. Gdybym jednak miał podsumować, to powiedziałbym, że nie oswoiliśmy się z tym, iż żyjemy już za czasów pontyfikatu Franciszka. Mam wrażenie, że do większości parafii ta informacja jeszcze nie dotarła.
Gdzie się zatrzymaliśmy?
Żyjemy nostalgicznym mitem przeszłości. Brakuje refleksji, działań wychodzących ku przyszłości. A diagnoza w całej Europie, niezależnie od tego, że symptomy są różne, okazuje się taka sama: Kościół w kryzysie.
Franciszek daje odpowiedź, jak z niego wyjść?
Nie. I tu jest sedno sprawy. Franciszek chce, by cały Kościół włączył się do poszukiwania odpowiedzi. Byłoby pułapką, gdybyśmy powiedzieli, że papież ma receptę dla współczesnego Kościoła. On chce, by Kościół dojrzewał do wyzwań współczesności.
Jakie zdaniem Księdza są przyczyny kryzysu Kościoła w Polsce?
Nie przeżyliśmy wystarczająco głęboko Soboru. Złożyło się na to wiele przyczyn, choćby problemy związane z działalnością Kościoła w państwie komunistycznym. Brakowało entuzjazmu. Wyjątkiem było to, co w Krakowie robił abp Karol Wojtyła. W swojej książce o źródłach odnowy Kościoła pisał, że recepcja Soboru dokonuje się poprzez kształtowanie świadomości i postaw. Kiedy dziś papież mówi o robieniu rabanu w Kościele, też nie chodzi mu o jakąś zadymę, ale o coś znacznie ważniejszego. Dzięki Franciszkowi Kościół zaczął z odwagą traktować to, co Zygmunt Bauman nazywał płynną nowoczesnością. Nie istnieją stałe, kulturowe punkty odniesienia. Można powiedzieć, że Kościół ma Ewangelię, która jest niezmienna. Pojawia się jednak pytanie, jak mówić o niej w warunkach zmieniającej się rzeczywistości. Dyrektywa, która brzmi ogólnie, daje się ukonkretnić: chodzi o nawrócenie pastoralne.
Nasz Kościół wciąż żyje pontyfikatem Jana Pawła II?
To był pontyfikat, któremu dużo zawdzięczamy, i byłoby dziwne, gdybyśmy próbowali się od niego odciąć. Nie możemy jednak oceniać problemów, z którymi stykamy się dziś, 10 lat po śmierci Jana Pawła II, tylko w świetle jego nauczania. Kościół to życie. Jan Paweł II, nazywany przez niektórych słusznie Wielkim, jest w tej samej pozycji, w której znajdowali się Leon Wielki czy Grzegorz Wielki – niedorzecznością jest wracanie dziś do tamtego Kościoła.
Słyszymy, że w związku z Synodem miałaby nastąpić zdrada Jana Pawła II. Mam wrażenie, że wyjście w niektórych postanowieniach dyscyplinarnych poza Jana Pawła II nie musi być odejściem – ani od niego, ani od Benedykta XVI. Zresztą to Benedykt dał nam świetną regułę interpretowania Soboru: kiedy próbowano mówić, że Sobór jest przejawem zerwania z doktryną, wskazywał na hermeneutykę ciągłości w rozwoju.
Wspomniał Ksiądz o nawróceniu pastoralnym, czyli o potrzebie dostosowania struktur kościelnych do nowych wyzwań misyjnych. Jeśli biskupi zaprosiliby Księdza na obrady Episkopatu, co by im Ksiądz doradzał?
Taka sytuacja się nie zdarzy, bo mam wrażenie, że biskupi w Polsce nie są zbyt chętni do słuchania: zapraszają raczej tych, którzy mówią to, co sami już wiedzą. Kiedy dwa lata temu opublikowaliście w „Tygodniku” inspirujący do namysłu o Kościele artykuł o. Ludwika Wiśniewskiego, biskupi także nie zareagowali. Bodaj tylko jeden odpisał autorowi prywatnie, i to w duchu apologetycznym, nie rozumiejąc o. Ludwika.
Tekst spotkał się za to z dużym odzewem wśród świeckich.
Ale Kościół w Polsce jest sklerykalizowany i brakuje w nim głosu świeckich. Potrzebna jest nie tylko ich formacja, ale także włączenie ich w życie parafii. To jedno z priorytetowych i zaniedbanych zadań.
A inne?
Po 1989 r. Kościół przestał aktywnie kształtować kulturę. Od momentu odzyskania wolności postawa Kościoła najczęściej jest reaktywna, a nie twórcza. Jan Paweł II powiedział, że wiara, która nie staje się kulturą, jest wiarą martwą. Kościół żyje tradycją, ale mało pobudza do twórczości, do tego, by być żywym ośrodkiem, który niezupełnie płynie z prądem współczesności, ale chce być współczesny. To jedno z moich największych marzeń o Kościele: żeby nie bał się być współczesny.
Niektórzy mówią, że Kościół musi być kontrkulturowy.
Do pewnego stopnia: bycie kontrkulturowym nie polega tylko na mówieniu „nie”, choć są zjawiska, którym rzeczywiście należy się sprzeciwiać.
Odwołam się do przykładu. Konwencja o przemocy jest jednoznacznym opowiedzeniem się po stronie ofiary. Biskupi protestowali przeciwko niej, a tymczasem Kościół powinien być w pierwszym szeregu instytucji, które bronią najsłabszych. Rodzajem hipokryzji jest mówienie, że tam, gdzie jest religijność, tam jest mniej ofiar. Nawet gdyby chodziło o nieliczne ofiary, to problem wciąż istnieje. Konwencja używa pojęcia płci społeczno-kulturowej. Wielu duchownych, ale także katolickich intelektualistów, reaguje na nie alergicznie i w ten sposób, zamiast wyraźnie zaangażować się na rzecz zwalczania przemocy, zajmuje się czymś mniej istotnym. A to doprowadza do rozmywania autorytetu moralnego Kościoła.
W tym przypadku bycie kontrkulturowym staje więc w sprzeczności z elementarną wrażliwością moralną. Istnieją, jak mówił Benedykt XVI, wartości nienegocjowalne, czyli podstawowe wartości moralne. Do nich należy obrona ofiar przemocy. Nie widzę powodów, by wokół konwencji rozpoczynać kolejną batalię, kiedy właśnie na gruncie aksjologii i antropologii chrześcijańskiej należałoby się w nią zaangażować i pokazać twórczy charakter Kościoła.
Czy za tym dystansem nie stoi poczucie winy, że w Kościele nie został rozwiązany problem dyskryminacji kobiet?
Myślę, że w przypadku konwencji o przemocy zawiódł sposób studiowania zagadnień. Podobnie było w przypadku debaty na temat gender. Biskupi najpierw wysłali list, który zawierał szereg uproszczeń, wywołując wojnę kulturową. Dopiero później zaczęli problem studiować.
Ale z postawionych w liście tez biskupi się nie wycofali.
Nie wiem dlaczego, tym bardziej że stały się one okazją do szeregu aktów agresji słownej, a sam temat został zinstrumentalizowany przez polityków. Czy coś z tego zrozumieliśmy? Obawiam się, że niewiele.
Stawiamy na nową ewangelizację i wytaczamy światu wojnę kulturową: czy da się to pogodzić?
Nie, bo nowa ewangelizacja nie może być projektem kulturowym, tylko ma dotknąć ludzkich serc. Najlepsza strategia nowej ewangelizacji polega na tym, żeby się oprzeć na darach Ducha Świętego, które przejawiają się także w charyzmatach ludzi świeckich. Traktowanie jej jako oręża antykulturowego jest pomyłką.
Podczas drogi krzyżowej na ulicach Poznania przewodniczący Episkopatu mówił o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie i o tym, jak się rodzą: najpierw jest nietolerancja, później dyskryminacja, a na końcu zbrodnia wynikająca z nienawiści. Konkluzja była zaskakująca: zdaniem abp. Gądeckiego w Polsce chrześcijanie są dyskryminowani.
Przypomina to myślenie według zasady „słoń a sprawa polska”, zwłaszcza że nie można pomijać kontekstu. Prześladowania w Iraku czy Syrii są uwarunkowane napięciami kulturowymi pomiędzy islamem a światem zachodnim. Chrześcijanie, którzy od stuleci tam żyją, zaczęli być postrzegani jako przedstawiciele Zachodu. Tego, co ich spotyka, nie można porównać z tym, co dzieje się w Polsce. A przede wszystkim: krytyka Kościoła to nie prześladowanie. Martwi mnie, że nasi biskupi nie są dumni z odzyskania suwerenności i z tego, że Kościół żyje w kraju, w którym jest wolność słowa. Ja nie zetknąłem się z prześladowaniem polskiego Kościoła w ostatnim 25-leciu.
Abp Gądecki dał przykłady dyskryminacji: „podważa się prawo do klauzuli sumienia, zabrania publicznego manifestowania symboli chrześcijańskich, zezwala sędziom ingerować w wewnętrzne sprawy Kościoła”.
Kategorie, którymi się posługujemy, powinny być precyzyjne. Tu, owszem, mamy do czynienia z konfliktami, i myślę, że zawsze w wolnym kraju tego typu konflikty będą się zdarzać. Jednak rozwiązań trzeba szukać przez dialog. Jeśli się powie, że Kościół jest prześladowany i że sprawcą prześladowania jest państwo, zamyka się właściwie możliwość jakiegokolwiek rozwiązania tych trudnych problemów.
Czy Ksiądz uważa, że Kościołowi uda się wypracować taką interpretację sakramentu małżeństwa, iż będzie możliwa komunia dla osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach?
Nie wiem. Nie mam zdolności przewidywania. Franciszek zrobił pod tym względem coś wyjątkowego: zapoczątkował poważną dyskusję. Dostrzegam ogromny opór w wielu środowiskach przed samą próbą podejmowania tego wyzwania.
Przykładem jest kampania „Konkubinat to grzech”?
W jakimś sensie tak. Podpisuję się pod tym, że konkubinat to grzech. Pytanie tylko, czy jest to hasło na billboardy. Chyba nie bardzo umiemy poradzić sobie z grzechem, jeśli sposobem na jego przezwyciężenie jest wytykanie. Zwłaszcza że często ludzie, którzy znaleźli się w konkubinacie – jedni z własnej winy, inni nie z własnej winy – przeżywają to głęboko. Dlatego wolałbym, jeśli już wydaje się pieniądze na billboardy, znaleźć na nich inne hasło, wskazujące np. na wartość wierności. Mamy trudności z promowaniem ideału, a tak kategoryczne piętnowanie może nawet zniechęcać do Kościoła. Inna sprawa, że przez konkubinat nikt nie przestaje być chrześcijaninem.
Przy całej jednostronności referatów, których wysłuchali biskupi na ostatnim zebraniu Episkopatu, ks. Dariusz Kowalczyk powiedział w trakcie obrad, że błędem jest mówienie, iż osoby żyjące w związkach niesakramentalnych z definicji żyją w grzechu ciężkim.
Ścieżki, na których można szukać duszpasterskich rozwiązań dla ludzi pragnących pełnej komunii w Kościele, a których życie się rozsypało, wiodą po pierwsze do analizy, czy to jest grzech ciężki, a po drugie do rozważenia warunków dopuszczalności do Eucharystii i jej rozumienia. To wielkie zadanie dla Synodu. Dlatego powinniśmy zrezygnować z prób hamowania dyskusji. Cieszę się, że taki głos pojawił się podczas obrad Episkopatu.
Po Synodzie pojawiały się głosy polskich biskupów, którzy mówili o zignorowaniu nauczania Jana Pawła II podczas obrad.
Rację mają ci, którzy mówią, że nie wykorzystano wielkiego potencjału, który był w myśleniu Jana Pawła II o rodzinie. Synod zajął się od razu rozwiązaniami o charakterze sakramentalnym, dyscyplinarnym, natomiast to, co Wojtyła podkreślał bardzo mocno, czyli rodzina jako podstawowy fakt antropologiczny, było nieobecne.
Boi się Ksiądz schizmy w polskim Kościele?
Schizma to urojenie dziennikarskie. Choć, kto wie... Jesteśmy emocjonalnym narodem. Jeśli konflikty będą podgrzewane, to przy naszym wysokim poczuciu misji, że mamy zbawić cały Kościół, schizma może się zacząć. Będzie jednak zjawiskiem marginalnym – karykaturą Kościoła.
Jakie są mocne strony polskiego Kościoła?
Uwagę zwraca rozwój ruchów, na nich opiera się nowa ewangelizacja. W ostatnich latach w Warszawie dokonano także recepcji „Dziedzińca pogan”, który nazwano „Dziedzińcem dialogu” (podobnie działo się w Krakowie). Ludziom niewierzącym pozwala się mówić ich własnym głosem. To jedno z najważniejszych wyzwań, by wierzący i niewierzący rozmawiali ze sobą. Nie chodzi tylko o powstrzymywanie laicyzacji, ale o zrozumienie się nawzajem. ©℗

KS. ALFRED M. WIERZBICKI jest filozofem, poetą, profesorem KUL, byłym wieloletnim dyrektorem Instytutu Jana Pawła II KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2015