Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jak twierdzą źródła Polskiej Agencji Prasowej w PiS, we środę wieczorem Zalewska przesłała do marszałka Sejmu pismo, w którym zrezygnowała z ubiegania się o funkcję Rzecznika Praw Dziecka. Wcześniej odbyło się wysłuchanie kandydatów na to stanowisko przez sejmowe komisje polityki społecznej i rodziny oraz edukacji, nauki i młodzieży, zakończone nieudzieleniem poparcia żadnemu z nich (oprócz zgłoszonej przez PiS Zalewskiej byli to, popierana przez PO, Nowoczesną, PSL i liczne organizacje pozarządowe Ewa Jarosz, oraz kandydat Kukiz'15 Paweł Kukiz-Szczuciński).
Przypomnijmy, że w sierpniu na łamach „Tygodnika Powszechnego” ukazał się artykuł Anny Golus „Kopiuj, wklej, przylej”, w którym oprócz analizy poglądów Sabiny Zalewskiej na temat wychowania dzieci i samego urzędu Rzecznika znalazły się także świadectwa licznych plagiatów, popełnianych przez nią w publikacjach naukowych (pewien artykuł byłej już kandydatki na RPD skonstruowany był w następujący sposób: pierwsze trzy linijki pochodziły z tekstu jednej autorki, kolejne trzy napisała sama Zalewska, dalej szły ok. 4 strony z tekstu drugiej autorki, ok. 4 strony z tekstu autorki trzeciej, jeden akapit Zalewskiej, półtorej strony pierwszej autorki i na koniec 4,5 linijki Zalewskiej, która podpisała się pod całością; na 10,5 strony w formacie PDF, 10 było plagiatem).
Na trop stosowanych przez Sabinę Zalewską zabiegów z tekstami innych autorów wpadł korektor „TP” Grzegorz Bogdał, który w pierwotnej wersji artykułu Anny Golus – chcąc sprawdzić, czy błąd w cytacie z Zalewskiej został wprowadzony niechcący, czy znajduje się w oryginale – znalazł ów cytat w internecie, tyle że w pracy podpisanej innym nazwiskiem. Analiza kolejnych publikacji kandydatki PiS na RPD doprowadziła do miażdżących konkluzji: Zalewska kopiowała nawet teksty z przeznaczonych dla rozleniwionych uczniów szkół średnich stron Bryk.pl i Ściąga.pl.
Późniejsze tłumaczenia Zalewskiej (powtarzane również wczoraj na wysłuchaniu przez komisje sejmowe) nie były wiarygodne: twierdziła, że autorzy „TP” analizowali zamieszczone na jej stronie internetowej szkice tekstów, a nie oryginały (co nie było prawdą – redakcja „Tygodnika” sprawdzała również oryginały), a także że wszystkie jej artykuły w czasopismach naukowych były recenzowane. Tłumaczenia te – jak pisała w kolejnym tekście, „Błędy plagiatorskie”, Anna Golus – kompromitowały ją jeszcze bardziej i w efekcie podczas wczorajszego sejmowego głosowania otrzymała najmniejsze poparcie: „za” głosowało zaledwie dwóch posłów. Na macierzystej uczelni Sabiny Zalewskiej, UKSW, rzecznik dyscyplinarny po publikacjach „TP” rozpoczął postępowanie wyjaśniające.
Czytaj także: