Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W zeszłym tygodniu Watykan opublikował – raczej niezauważony, a dla życia Kościoła ważny – papieski dokument motu proprio „Authenticum charismatis”. Typ dokumentu wskazuje, że jest to własna inicjatywa Franciszka. Dotyczy on zaś relacji między kościelnym autorytetem hierarchii a charyzmatycznymi ruchami, które chcą uzyskać trwałą formę w Kościele.
W części teologicznej dokumentu papież podkreśla, że to pasterze mają obowiązek oceniać charyzmaty i to oni mogą – lub nie – zatwierdzać wszelkie charyzmatyczne inicjatywy. Franciszek wskazuje też, że każdy ruch czy wspólnota, nawet istniejąca na poziomie lokalnym, ma wpływ na cały Kościół.
Powyższe teologiczne rozważania uzasadniają ważną zmianę w prawie kanonicznym. Dotychczas kanon 539 stwierdzał, że biskupi diecezjalni mogą na własnym terytorium ustanawiać rozmaite wspólnoty „po niezbędnej konsultacji Stolicy Apostolskiej”. Teraz będą mogli to robić po jej „pisemnej zgodzie”.
Prawdopodobnie powodem decyzji papieża jest to, że w ostatnim czasie pojawia się w Kościele sporo ruchów i wspólnot rozpowszechniających dziwaczne, a często szkodliwe poglądy (np. w Polsce niektórzy głoszą, że komunia na rękę to profanacja). Franciszek uznał zapewne, że biskupi diecezjalni nie radzą sobie z tym problemem – pozwalając na działanie grupom, którym nie powinni byli pozwolić działać.
Wprowadzona zmiana prawna jest jednak sprzeczna z naciskiem, jaki Franciszek od początku pontyfikatu kładł w swoim nauczaniu na decentralizację Kościoła. Także teologiczne uzasadnienie zmiany kanonu jest odejściem od papieskiej „teologii rabanu, wychodzenia i rozeznawania” i powrotem do myślenia dominującego w Watykanie przed Franciszkiem.
Czyżby papieża zmęczyło ryzyko szukania nowych dróg na peryferiach? ©℗