Kongres wielu kultur

Nie ma jednej polskiej kultury, jest ich cały archipelag. Niestety, słabo się one ze sobą komunikują – usłyszeliśmy na zakończenie obrad.

10.10.2016

Czyta się kilka minut

Podczas Kongresu odbyła się manifestacja „Nie oddamy wam kultury”  / Fot. Michał  Dyjuk / FORUM
Podczas Kongresu odbyła się manifestacja „Nie oddamy wam kultury” / Fot. Michał Dyjuk / FORUM

W miniony weekend odbył się w Warszawie Kongres Kultury. Był inicjatywą obywatelską. Jego program tworzono oddolnie. Zgłoszono ponad 300 tematów debat, spośród których w internetowym głosowaniu wyłoniono 42, podzielonych na osiem sekcji tematycznych: „Edukacja”, „Europa, migracje, wielokulturowość”, „Kultura dzieci i młodzieży”, „Kultura i demokracja”, „Odbiorcy, uczestnicy, użytkownicy”, „Organizacja, samoorganizacja, instytucjonalizacja”, „Polityki kulturalne” oraz „Twórcy”. Największą liczbę głosów zdobył temat zaproponowany przez Joannę Olech: „Czy kultura dla dzieci ma płeć? Dlaczego tracimy chłopców dla kultury i jak temu zapobiec?”.

Wielu kwestii jednak w ogóle nie poruszono, bo w głosowaniu zdobyły zbyt mało głosów (w tym wszystkie związane z mediami cyfrowymi). Nieprzypadkowo wielokrotnie podczas obrad padało pytanie o „prześlepienia”, o to, co pomijane, przemilczane czy ignorowane, a w jednym z postulatów przedstawionych na zakończenie Kongresu wezwano do podjęcia kwestii zgłoszonych do dyskusji, ale które przegrały w internetowym plebiscycie.

Z kim rozmawiano, a kogo zabrakło?

„O czym właściwie mówimy, kiedy tu, w Pałacu Kultury, mówimy na Kongresie Kultury o kulturze? Jakie są granice tego pojęcia?” – pytała Iwona Kurz, jedna z inicjatorek spotkania. I dodawała: „Z kim o tym mówimy? Patrząc dziś na wypełnioną salę, mając również w pamięci plan Kongresu i tematy stolików, nie mogę nie zapytać o to, kogo tu nie ma”. Z kim zatem rozmawiano? Ciekawe są wyniki podsumowania zgłoszeń na Kongres: zarejestrowało się 3648 osób (w obradach ostatecznie uczestniczyło ponad 2 tys. osób), z czego dwie trzecie to kobiety. Ponad 1600 osób pracuje w instytucjach publicznych. Ponad 1500 zgłoszonych to osoby do 35. roku życia, a kolejne 1000 mieści się w przedziale 36–45 lat. Blisko 2600 z nich mieszka w miastach liczących powyżej 500 tys. mieszkańców (a tylko 200 w miejscowościach poniżej 10 tys.). Nie przypadkiem jedną z najważniejszych kwestii dyskutowanych na Kongresie były relacje centrum–peryferie. Mówiono o nierównym dostępie do środków publicznych (wynikającym także z niedostatecznych umiejętności ich pozyskiwania), ale też o zjawiskach powrotu, wręcz mody na działanie poza metropoliami. Kongres był również okazją do poznania tego, co się dzieje poza wielkimi miastami, oraz ludzi bardzo świadomych tego, co robią, i znających adresatów swych działań.

Kogo zabrakło? Wielkim nieobecnym było Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz jego szef. Na obradach – mimo skierowanego zaproszenia – nikt się nie pojawił. To duży błąd, bo była dobra okazja, by zmierzyć się z zarzutami i na nie odpowiedzieć (choć umiejętność prowadzenia dialogu nie jest – mówiąc oględnie – najmocniejszą stroną ministra Glińskiego). Ważniejsze jest jednak coś innego: Kongres był niepowtarzalną okazją do zobaczenia, niczym w soczewce, jak różnorodne kształty przyjmuje dziś kultura i jakie z tym wiążą się problemy. Był też okazją do dyskusji, często bardzo krytycznej, o rządach poprzedniej ekipy, a nawet całego ostatniego ćwierćwiecza. Lista zarzutów wobec rządów PO-PSL jest długa, od rozwiązania problemu mediów publicznych, poprzez brak prawa regulującego rynek wydawniczy, po wysokość płac w instytucjach kultury czy brak ubezpieczeń społecznych dla twórców.

Był też inny, być może ważniejszy nieobecny: szeroko rozumiane środowiska konserwatywne i prawicowe (poza nielicznymi wyjątkami). Można oczywiście powiedzieć: sami się wykluczyli. Wśród zgłaszających tematy do Kongresu zabrakło reprezentantów tych środowisk. Ta nieobecność ma swoje konsekwencje: brak możliwości zderzenia różnych opinii, także tych popierających obecne zmiany. Ich głos byłby istotny, bo najważniejsze chyba pytania, które nieustannie padały podczas kongresowych dyskusji, dotyczyły przyczyn obecnych ostrych podziałów społecznych, sporów o polskość i model wspólnoty.

Poczucia, że następuje proces wykluczania całych grup, poglądów, postaw.

Co się stało?

Odpowiedzi na pytanie „co się stało?” było wiele, czasami wzajemnie się wykluczających. Mówiono o problemie wykluczenia ekonomicznego, z którym spróbował zmierzyć się jedynie PiS, proponując m.in. program 500 plus. Mówiono o zawłaszczeniu Polski przez beneficjentów przemian i dominacji opcji liberalno-lewicowej. Inni, jak Inga Iwasiów, podkreślali, że nie ma „Polski lewackiej”, „Polski, którą trzeba zwracać, bo Polska przez cały czas była katolicko-tradycjonalistycznym krajem, w którym wciąż wyklucza się kobiety i inne mniejszości”. Inni, jak Przemysław Czapliński, krytyk literacki i wykładowca – podkreślali, że jeśli nawet nie ma powodów do niesprawiedliwej oceny ostatniego 25-lecia, to musimy zmierzyć się z tym, że „Polska jest krajem, w którym niesłychanie łatwo o lekceważenie, pogardę”. Deficyt szacunku jest udziałem wielu grup. Dlatego musimy podjąć działania prorównościowe, doprowadzić do korekty relacji społecznych i rynkowych. Co gorsze, dziś „my się nie rozumiemy. Mamy problem ze zrozumieniem racji drugiej strony” – podkreślał pisarz i publicysta Jerzy Sosnowski. W miejsce rozmowy pojawia się przemoc symboliczna.

„Liberalizm zostawił na boku problem tożsamości i problem wspólnoty” – mówił Michał Boni. Nie pomyśleliśmy, że konieczne są warunki, by obywatele mogli „budować sobie tożsamość”. Uważaliśmy, że to po postu się stanie. Ale do tego, by odbudować dialog, konieczne jest coś jeszcze bardziej podstawowego – przekonywał Michał Łuczewski, socjolog, zastępca dyrektora Centrum Myśli Jana Pawła II: dostrzeżenie drugiej strony i zobaczenie w niej człowieka. „Trzeba uciec od pokusy deprecjacji adwersarza, ale też dostrzec resentyment tkwiący w każdym z nas” – podkreślał.

Artyści i odbiorcy

„Czy potrzebny jest wam żyjący artysta?” – zapytał Zbigniew Libera, jeden z najważniejszych dziś twórców wizualnych, i opuścił Kongres. Zanim to zrobił, bardzo ostro zaatakował przede wszystkim instytucje publiczne za niezapewnienie artystom godziwych warunków życia. Rzeczywiście, zarobki w kulturze należą do najniższych w Polsce: według niedawnego raportu firmy Sedlak & Sedlak tzw. mediana miesięcznego wynagrodzenia to 2900 zł brutto, zaś w instytucjach sztuki: 3000 zł (mniej niż mediana krajowa). Nie tylko wysokość, ale też forma zatrudnienia jest problemem. Prekaryzacja w kulturze jest dziś jednym z największych problemów i głos na ten temat wybrzmiał na Kongresie silnie (a nawet stanowił wyraźną linię podziałów). Twórcy domagali się – co jest dziś coraz mocniej popierane – stworzenia systemowych rozwiązań zapewniających im ubezpieczenia emerytalne i zdrowotne, ale też stałych źródeł dochodów. W jaki sposób? Czy rozwiązaniem miałaby być etatyzacja twórców? To nie jest do końca jasne.

Choć w sporach na Kongresie wielkim nieobecnym byli odbiorcy, to właśnie oni znaleźli się w samym centrum zainteresowania. 60 proc. uczestniczących w kulturze nie odwiedza żadnej instytucji kultury. Tylko 38 proc. odwiedza biblioteki, 29 proc. muzea, 25 proc. teatry, a 19 proc. galerie. „Dla większości Polaków instytucje kultury są dziś niepotrzebne. Nie korzystają z nich” – podkreślał socjolog Marek Krajewski. Nie oznacza to, „że nie biorą udziału w życiu kulturalnym – jest ono jednak inne niż kiedyś. I bardziej różnorodne”. Jest to zarówno aktywność w internecie, jak rozmaite nieformalne działania, ale też „nieprawomocne instytucje kultury”: koła gospodyń wiejskich czy Ochotnicza Straż Pożarna. Wszystko to, co zbyt często jest niezauważane bądź ignorowane przez mainstream.

Świat po Kongresie

„Był to Kongres otwierający czas poszukiwań nowych rozwiązań dla kultury i odkrywania nowych funkcji kultury w zmieniającym się świecie – podkreślał Edwin Bendyk, jeden z głównych inicjatorów tego spotkania. „Przywiązani do świata, który odchodzi, mówią, że kultura straciła na znaczeniu, na ważności, nie interesuje ani społeczeństwa, ani polityków” – dodawał. „Ale ci, którzy patrzą w przyszłość, jak czyniła to większość uczestników Kongresu, mówią, że kultura jest coraz ważniejsza, jest nie tylko sposobem życia i praktyką zawodową lub artystyczną, ale jest także mechanizmem społecznego życia i rozwoju”.

Za sprawą Marii Janion, której list otworzył obrady Kongresu – powrócił po latach spór o dziedzictwo romantyzmu. „Dziś obserwujemy oczywisty, centralnie planowany zwrot ku kulturze upadłego, epigońskiego romantyzmu (…). Jakże niewydolny i szkodliwy jest dominujący w Polsce wzorzec martyrologiczny! Powiem wprost – mesjanizm, a już zwłaszcza państwowo-klerykalna jego wersja, jest przekleństwem, zgubą dla Polski. Szczerze nienawidzę naszego mesjanizmu”. Po tej wypowiedzi posypały się liczne komentarze. W liście Janion padły też inne słowa: „Okrzyk »Tu jest Polska« – przyznam, szczerze mi obrzydł. Wierzę, że [na Kongresie] nie będzie (...) wznoszony”. Słowa można bardzo różnie odczytać; jako niezgodę na nieustanne, głośne i nachalne manifestowanie polskości, ale też jako propozycję wypisania się z polskości, a nawet wykluczenie ze wspólnoty tych, którzy ten okrzyk wznoszą.

Michał Łuczewski podczas jednej z tegorocznych dyskusji przywołał jakże inny w wymowie fragment – wystąpienie Marii Janion z pamiętnego Kongresu Kultury w 1981 r.: „Nie chodzi o to, żeby podniecać walki między »tradycjonalistami« a »postępowcami«, lecz by tworzyć kulturę polską, w której jedni i drudzy czuliby się dobrze – podkreślała. – To kultura właśnie winna stać się domeną kompromisu, zachowując swój pluralizm i dążenie do odnowienia, które jest jej stałą właściwością. Ba, ale jak to uczynić?”. Dziś, jak nigdy po 1989 r., zwątpiliśmy, że jesteśmy do tego w ogóle zdolni. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 42/2016