Koncerty o sile opery

Piotr Anderszewski ukazał Mozarta w nowym świetle. Koncerty fortepianowe w jego wykonaniu to muzyka rozsadzająca formalne ramy, pełna migotliwych barw i zmiennych nastrojów.

31.03.2009

Czyta się kilka minut

Podczas krakowskiego recitalu Piotr Anderszewski z towarzyszeniem Szkockiej Orkiestry Kameralnej wykonał dwa koncerty fortepianowe Mozarta: B-dur KV 456 i c-moll KV 491. Jednak klucza do zrozumienia jego interpretacji należy szukać w innym gatunku. Jak bowiem głosi sam pianista, koncerty to muzyka operowa.

Teza o podobieństwach koncertów - zwłaszcza ich pierwszych części - i operowych arii brzmi znajomo. Pisali o tym już dwa stulecia temu Bernard Germain de Lacép?de (podobny sposób eksponowania umiejętności solisty) czy Heinrich Christoph Koch - twórca kontrowersyjnej teorii głoszącej, że koncert wywodzi się bezpośrednio z arii. Odłóżmy na bok rozważania, dlaczego akurat to koncert ewoluował z arii, a nie odwrotnie, i spróbujmy zauważyć podobieństwa obu gatunków. Paralelizmy strukturalne, czyli opozycja: solista -orkiestra, wydają się bezdyskusyjne. Mniej oczywiste są natomiast podobieństwa charakterologiczne czy stylistyczne. Weźmy choćby dualizm tematyczny - podstawę ekspresji formy sonatowej - wszak opera to coś znacznie pojemniejszego. To sztuka dramatyczna, a więc kapryśna, zmienna, próbująca w ścisłych ramach gatunku zmieścić jak najwięcej rodzajów sztuk, form, emocji.

Idiomatyczna "podmiana", której dokonał Anderszewski, zastępując modus sonatowy - operowym, ukazała więc muzykę Mozarta w nowym świetle. To nie był Mozart z epoki romantyzującej, słuchany - jak to określał Roger Norrington - w "mercedesie przy szczelnie zamkniętych oknach, za którymi przesuwa się sielsko-anielski krajobraz", ani też przeciwnie - Mozart Malcolma Bilsona czy Roberta Levina, grany na pianoforte w zgodzie z regułami Early Music Movement.

Zaczynając od koncertu fortepianowego B-dur - mniej znanego (jakże niesłusznie) z puli tzw. wiedeńskich - artysta odkrywał przed słuchaczami muzykę rozsadzającą ekspresją swoje formalne ramy, pełną migotliwych barw i zmiennych nastrojów. Portretując każdą scenę za pomocą innych środków, technik czy estetyk, szukał Mozarta dramatycznie ludzkiego, odkrywał emocje prawdziwe, zwykle przysłonięte obowiązującą etykietą, stylem galant.

Jeśli uraczył nas zachwycającym wejściem tematu Allegro vivace, już kilka taktów dalej studził ekscytacje, upodabniając brzmienie fortepianu do wojskowego werbla, wtórującego galicyjskim defiladom. W modulacjach nie zdarzyło mu się zagrać dwa razy tak samo. Z upodobaniem zmieniał dynamikę, artykulacje, znajdując nowe głosy w akompaniujących melodii tercjach. Był więc to Mozart dyskretnie przechodzący ze śpiewu w krzyk, ze szczęścia w smutek, z rozpaczy - w dziecięcą, naiwną radość.

Mistrzostwo delikatnego wieńczenia fraz i brzmieniowego tonowania potwierdziło wariacyjne Andante un poco sostenuto w minorowej tonacji. Z formalnego punktu widzenia całość nieco się chwiała, jednak ten sam utwór zagrany ponownie na bis nie miał już słabych punktów. Pewniejsze, nieco szybsze tempo umożliwiło muzykom spójne prowadzenie frazy. Jednocześnie ta część koncertu jeszcze bardziej zyskała na delikatności i śpiewności.

Odmiennym charakterem zaintrygowało Allegro vivace - poprowadzone swobodnie i z wyczuciem stylu, do czego przyczyniły się świetnie obsadzone "myśliwskie" instrumenty dęte. Jeśli można mieć o coś nieznaczne pretensje, to chyba o zbytnią ociężałość, bo chciałoby się tu więcej lekkości. Przyznajmy jednak, że apetyt recenzenta rośnie w miarę słuchania i być może, aby zadowolić jego rozbudzone oczekiwania, muzycy musieliby unieść się kilka centymetrów nad ziemią...

W Koncercie c-moll KV 491, zwiększając obsadę instrumentalną (po 2 rogi, trąbki i kotły), Mozart dał wykonawcom więcej swobody i środków ułatwiających operowe potraktowanie partytury - stąd więcej dramaturgii, jeszcze potężniejsze, mroczne niekiedy brzmienie. Larghetto - zagrane wartko i z polotem - umożliwiło pianiście rozwinięcie skrzydeł: pozwolił sobie nawet na przetykanie melodii zaimprowizowanymi ornamentami.

Równorzędnym partnerem również i tutaj była Scottish Chamber Orchestra, doskonale odczytująca intencje solisty. W tym udanym koncertowym eksperymencie nie sposób pominąć jej roli. Doskonała artykulacja, wielość przenikających się nawzajem planów, a przede wszystkim wyeksponowanie niekiedy zazębiających się partii instrumentów dętych (fletów, fagotów, obojów) w manierze operowych ansambli - wszystko to złożyło się na zachwycającą całość.

O ile za dzieła mniejszego kalibru (Uwertura "Lucio Silla" J. Ch. Bacha i Divertimento Es-dur Mozarta), grane jako swego rodzaju preludium do Koncertów, odpowiedzialność (z powodzeniem) wziął pierwszy skrzypek - za główne utwory odpowiadał w całości pianista, dyrygując od fortepianu. Stąd wielce intrygujący dialog między tymi dwoma partiami - przynoszący a to spójnie uzupełniające się wypowiedzi obu stron, a to stanowcze kontry. Oczywiście można było zżymać się na - sprzeczne z wykładnią akademicką - crescenda kończące frazy solisty. Ja jednak wolałam podziwiać fuzję dwóch płaszczyzn, doskonale charakteryzującą pełną sprzeczności osobowość Piotra Anderszewskiego.

Piotr Anderszewski (dyrygent, fortepian), Scottish Chamber Orchestra, J. Ch. Bach, Uwertura Lucio Silla, W. A. Mozart Divertimento Es-dur KV 113, Koncerty fortepianowe: B-dur KV 456, c-moll KV 491. Filharmonia im. Karola Szymanowskiego w Krakowie, 24 marca 2009 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2009