Kobieta z własną historią

Danuta Wałęsa: Świat się zmienia i my, kobiety, chcemy, żeby mężczyźni też się rozwijali.

29.11.2011

Czyta się kilka minut

Danuta Wałęsa. Marzenia i tajemnice". 540 stron, dedykacja: "Moim dzieciom". Na zdjęciu dama w eleganckiej garsonce, biało-niebieskim kapeluszu, ze sznurem pereł. Ale treść nijak ma się do celebryckiej okładki. Ciężkie dzieciństwo na wsi, znienawidzone prace w polu i przy szorowaniu podłogi w drewnianym domku krytym eternitem, bez prądu. Marzenia nastolatki, żeby mieć męża, dzieci, może nawet samochód. Osiem ciąż i ciężkich porodów. Wyprawa na wieś po świniaka, w grudniu 1981, żeby wyżywić rodzinę, gdy mąż został internowany. Samotność, odkąd on zajął się polityką. Strach o dzieci, gdy sięgnął po najwyższe zaszczyty w państwie.

"Życie człowieka można porównać do drzewa, które ma korzenie, gałęzie i liście. Urodziłam się w 1949 roku w Kolonii Krypy pod Węgrowem na Mazowszu. Ale nigdy nie wyobrażałam sobie swojego życia w miejscu, w którym przyszłam na świat. Dlatego mogę powiedzieć, że w Gdańsku urodziłam się po raz drugi, jakby na nowo, w 1968 roku" - zaczyna swoją opowieść Danuta Wałęsa.

- Dlaczego napisałam tę książkę? To jest najtrudniejsze pytanie - mówi autorka. - Chyba najbardziej chciałam przeżyć to wszystko od nowa. To był jakiś rodzaj wyzwolenia. Na pewno książka jest szczera, bo ja sama taka jestem, i wszystko, co tam jest napisane, jest prawdą. Świat się zmienia i my, kobiety, chcemy, żeby mężczyźni też się rozwijali. Życie samo napisało książkę, ja tylko opowiedziałam, a pan Piotr wszystko spisał.

- Nad wspomnieniami zastanawiała się już od kilku lat, sama podjęła decyzję, ja się wahałem - mówi Piotr Adamowicz, gdański dziennikarz, w latach 70. i 80. w opozycji, współutor książki. - Pani Danuta zmieniała się przez te lata. Miała kilka etapów w życiu. Po przegranych wyborach prezydenckich w 1995 r. nastąpił kolejny. Lech Wałęsa niby wrócił do domu, ale on jest zwierzęciem politycznym, więc gdy już nie występował na wiecach, to ładował akumulatory inaczej, całymi dniami przesiadując z nosem w internecie. Zdała sobie sprawę, że przecież ona uczestniczyła w tych historycznych chwilach, o których w kółko pisze się książki i reportaże w gazetach. Dzieci wyszły z domu, miała wreszcie więcej czasu. Ona nie chciała nic wykrzyczeć, w tej opowieści nie ma nic, co nawet zahaczałoby o nielojalność wobec męża, czy, broń Boże, dzieci. Ona po prostu miała swoją historię, którą postanowiła opowiedzieć.

- Jak zawsze jestem dumny z mamy, cieszę się, że napisała tę książkę - mówi Jarosław Wałęsa, eurodeputowany, czwarte dziecko Wałęsów. - Czytam powoli, bo po wypadku szybko się męczę, mogę trzymać książkę tylko jedną ręką. Mam wrażenie, że ta autobiografia może być czymś więcej niż tylko spojrzeniem na historię Polski z nowej perspektywy czy historią pewnego małżeństwa. Ona może stać się ważna dla wielu kobiet, zwłaszcza z pokolenia mamy.

Praca nad książką trwała ponad dwa lata. Salon w domu przy ul. Polanki w Gdańsku jest na końcu korytarza, wewnątrz ogromny telewizor, meble w "belwederskim stylu". Ale prezydentowa wolała spotykać się z dziennikarzem w kuchni. Tylko w dni powszednie, rano, bo popołudniami dzieci przyprowadzają wnuki. Na stole herbata i dyktafon. Ona w bamboszach, bo tak najbardziej lubi, czasem na bosaka. Potem dziennikarz spisywał dziesiątki godzin nagrań. Język bohaterki pozostał niewyszukany, autentyczny.

- To prosty język, trafiają się lapsusy, ale ładna narracja - opowiada Piotr Adamowicz. - Natłok historycznych wydarzeń sprawiał, że te pierwsze rozmowy były trudne. Pani Danuta zwyczajnie nie pamiętała szczegółów. Spotkanie z George’em i Barbarą Bushami - sympatyczne małżeństwo. Królowa Elżbieta - fajna babka, chyba jechaliśmy karetą z Filipem. A przecież tam były sztaby, przygotowania, detale, które musiałem z niej wydobyć. To dlatego praca nad książką trwała tak długo.

Pewnego dnia Adamowicz przyniósł film dokumentalny o wydarzeniach lat 70. i 80. Danuta: - Alusiu, choć, zobacz, pamiętasz to? - w domu była akurat jej kuzynka. Po chwili siedziała już skulona, z głową na kolanach, rozpłakała się. Do dziennikarza: - Po coś mi pan to puścił? To nie jestem ja!

- Nasze rozmowy nie mogły być beznamiętnym odpytywaniem, ona oczekuje wzajemności, dialogu, bezbłędnie wyczuwa fałsz - mówi Adamowicz. - Była bardzo skoncentrowana, ale każde przywołane wspomnienie mocno przeżywała.

- Ta książka to jest nasza, kobiet, ogromna zdobycz - uważa Kazimiera Szczuka, krytyczka literacka, feministka. - Wytłumione głosy wydostają się wreszcie na powierzchnię. Przecież Danuta Wałęsa była dotąd postacią niewidzialną, przezroczystą. I nagle poznajemy tę wielką historię od strony domu. Już samo to jest dużym sukcesem ruchu feministycznego.

Katarzyna Hall, posłanka, b. minister edukacji, żona Aleksandra Halla, polityka, w latach 70. przywódcy opozycyjnego Ruchu Młodej Polski: - Nigdy nie miałam wątpliwości, że bez pani Danuty nie byłoby Wałęsy takiego, jakim go znamy. Niby to oczywiste, w związkach nawzajem na siebie wpływamy, ale ta silna, dzielna kobieta stworzyła Wałęsie warunki, żeby odegrał swoją rolę w historii.

Trzy charakterystyczne wspomnienia Danuty Wałęsy. Sierpień 1980, Wałęsa, po wcześniejszych uzgodnieniach z Bogdanem Borusewiczem, jedzie do stoczni, żeby stanąć na czele strajku. Nic jej nie mówi. Ona jest przeświadczona, że tak jak prosiła, jedzie do USC zgłosić narodziny szóstego dziecka, Ani.

Wałęsa otrzymuje Nagrodę Nobla. Pod ich blokiem na Zaspie zbierają się tysiące ludzi, tłum wnosi Wałęsę na rękach do domu, przez mieszkanie przewijają się setki ludzi. Mężczyźni naradzają się, jak odebrać nagrodę, przecież Sołżenicyna też nie puścili za granicę. Z nią nie rozmawia nikt. O tym, że to ona pojedzie, dowiaduje się od dziennikarza. Decyzję podjął Wałęsa.

Po Okrągłym Stole. Danuta czuje, że wkrótce Lech może objąć ważną funkcję. To prezydentura - Wałęsa decyduje się stanąć do wyborów. I znowu: nikt z nią nie rozmawia, nikt się jej nie radzi.

- Sama przyznaje, że przez długi czas pełniła rolę kury domowej. Odmienił ją odbiór Nobla w 1983 r. - opowiada Piotr Adamowicz. - Obowiązki były jasno podzielone, mąż zarabia i politykuje, żona wychowuje dzieci, sprząta, pierze, gotuje. Ona mówi tak: mąż kazał jechać, ja jechałam. Czasami miałem wrażenie, że praca nad książką jest dla pani Danuty rodzajem terapii, jakby odzyskiwała własną biografię. Ale powtórzę, to już przeszłość. Ta kobieta zmieniła się, dojrzała. Jeśli w książce wypowiada się krytycznie o ojcu Rydzyku czy prałacie Jankowskim, nie powtarza opinii męża, to jej własne sądy.

Redakcje dostają z wydawnictwa książkę z wyprzedzeniem, zanim ukaże się na rynku. Dziennikarze kartkują ją i prześcigają się w wyszukiwaniu najbardziej kontrowersyjnych fragmentów. "Ksiądz Jankowski siał zgorszenie", "Lech jest zazdrosny", "Rydzyk to nie ojciec, żeruje na biednych", "Na wybór Kwaśniewskiego byłam wściekła", "Mąż wieczorami słucha Radia Maryja", "Zawsze byłam sama - emocjonalnie, psychicznie". Okładka "Newsweeka" - "Łzy Lecha".

Taka narracja dobrze promuje książkę, sprzedaż rośnie. Ale prezentuje wyłącznie męski punkt widzenia, bo w tle zawsze pojawia się pytanie - jak na "wybryk" Danuty zareaguje wielki Wałęsa?

Tymczasem Lech Wałęsa w ogóle nie interesował się powstawaniem autobiografii żony.

- Przez te dwa lata raz zagadnął: co z tą książką? - opowiada Adamowicz. - Ja na to, a z jaką książką? No, z tą. A, w porządku. I tyle. Gdyby się dopytywał, opowiedziałbym mu więcej. Z tego, co wiem, w domu też o tym nie rozmawiali, co najwyżej ogródkami. To charakterystyczne: prezydent jest skupiony na sobie i udaje, że opinie innych go nie obchodzą. Ale teraz został zmanipulowany przez dziennikarzy. Przytoczyli mu wyrwane z kontekstu fragmenty, no to wybuchnął. Jak to Wałęsa, zresztą on zawsze powtarza: nie mów nikomu, co się dzieje w domu. No i powstał obraz zranionego Lecha, który przeżywa szczere wyznania żony. To totalna bzdura. Przecież on jeszcze nie przeczytał tej książki. A jak już przeczyta, to na pewno nie zagrozi to ich małżeństwu.

Jarosław Wałęsa: - Ojciec, jak to ojciec, pewnie przy niejednym fragmencie się wkurzy. Ale przejdzie mu, przecież to jest bardzo kochające się małżeństwo.

Danuta: - Nie powiem, jak zareagował mąż. Może trochę cierpi, ale ja nie chciałam mu nic ujmować. Przepraszam. Ja go kocham.

- Problem w tym, że w przypadku kobiet wciąż obowiązuje syndrom ukrycia, one same wybierają milczenie - uważa Kazimiera Szczuka. - Danuta Wałęsa, z tego, co wiem, też do tej pory unikała publicznych wystąpień. A mi osobiście jest przykro, bo przypominam sobie nieżyjącą już Alinkę Pienkowską, żonę Bogdana Borusewicza, która już nie napisze swojej autobiografii. Ile takich historii bezpowrotnie odeszło? Zresztą nie chodzi tylko o biografie bohaterek. Pewnie, chciałabym przeczytać obszerną biografię Ireny Sendlerowej, ale strasznie ciekawi mnie też życie Doroty Gardias, działaczki związkowej. Marzą mi się autobiografie lokalne, lekarek, naukowczyń, chciałabym przeczytać książkę emigrantki, która w Polsce przeżyła kilkanaście lat.

- Jak wyglądałaby biografia Aleksandra, gdyby się ze mną nie ożenił? - zastanawia się Katarzyna Hall. - A moja bez związku z nim? Po książce pani Danuty bardzo chętnie przeczytałabym autobiografię Anne Applebaum. Proszę zwrócić uwagę, że żona ministra spraw zagranicznych jest w Polsce kompletnie niezauważana, jakby była niewidzialna. Wydaje mi się, że to fascynująca kobieta, której mąż bardzo wiele zawdzięcza.

Jarosław Wałęsa: - Książka mamy rozchodzi się na pniu, kupują ją przeważnie panie w średnim wieku. Chyba jest dla nich rodzajem drogowskazu, może podnosi na duchu?

Bogdan Borusewicz, marszałek Senatu, w czasach PRL lider gdańskiego podziemia: - Alina miała taki zamiar, żeby napisać autobiografię, napisać o opozycji i pierwszej Solidarności z punktu widzenia kobiety. Niestety, nie zdążyła.

- Czy pani Danuta zdaje sobie sprawę z feministycznego wydźwięku swojej autobiografii? - zastanawia się Adamowicz. - Teraz już tak, choć na pewno nie z tego powodu chciała ją napisać. Poza tym, co podkreśla, ona nie jest feministką. Feministki kojarzą się jej nie najlepiej. Opowiedziała o swoim życiu i zdarzyło się coś jeszcze. Znowu, jak w stanie wojennym, stała się rzeczniczką polskich kobiet. Ale przy jej biografii tak musiało się stać. Marzy mi się, żeby proste kobiety, które wracają do domu po zmianie na kasie w hipermarkecie i do tej pory przeglądały co najwyżej kolorowe poradniki, przeczytały tę książkę, może pierwszą książkę od lat. Może się popłaczą, a może ich poczucie wartości poszybuje w górę. Mogą potraktować ją jak czytadło, znajdą w niej opowieści o królach i prezydentach. Mogą czytać ją jak baśń o dziewczynie ze wsi, która została pierwszą damą. Ale jeśli jest to baśń, to bardzo gorzka. Bo gdybym miał jednym słowem określić, o czym opowiada bohaterka, byłaby to samotność.

- Dramaturgia życia Danuty Wałęsy nie jest żadnym wyjątkiem - uważa Monika Strzępka, reżyserka teatralna, rocznik 1976. - W historii teatru to z reguły kobieta namawia mężczyznę, żeby zabił, jak Lady Makbet, albo jest nieszczęśliwie zakochana. Jest bohaterką usługową, kołem zamachowym zdarzeń scenicznych są mężczyźni. Ja w teatrze próbuję z tym walczyć, ale kod kulturowy jest bardzo silny. I nie jestem naiwna: sama nie raz byłam w takiej sytuacji. Ile razy usłyszałam, że weszłam do teatru na plecach swojego faceta [dramaturg Paweł Demirski, pracują wspólnie - MM]. To widać w recenzjach, nawet tych przychylnych. Kiedyś przeczytałam: "spektakl Pawła Demirskiego i matki jego dziecka". Bo to mężczyzna jest od myślenia. Trzymam kciuki za panią Danutę, żeby jej książka choć odrobinę zachwiała tym stereotypem.

- Nie ma w tej książce kontrowersji, jest piękna szczera opowieść - mówi Agnieszka Grochowska, warszawska aktorka, ur. 1979, która w filmie Wajdy zagra Danutę Wałęsę. - Przeczytałam jej autobiografię, siedzę nad tą postacią cały czas, myślę, jak przy całej tej historii zagrać postać wewnętrznie wolną, nawet szczęśliwą. Imponuje mi jej siła. Ja przecież jestem z zupełnie innego pokolenia, mogłabym nawet powiedzieć, że mam ciekawe życie. Ale, podobnie jak pani Danuta, mam marzenie, że byłoby wspaniale, gdyby te relacje kobiet i mężczyzn były naprawdę partnerskie.

Na spotkanie autorskie w gdańskim Dworze Artusa przyszło pół tysiąca osób. Dwa rzędy VIP-ów, reszta to rodziny, często z dziećmi, przeważają kobiety. Sala pęka w szwach, ochrona nie wpuszcza kolejnych gości.

- Dostaliśmy wstrząsający dokument z epoki patriarchatu i jego schyłku - zaczyna spotkanie dziennikarz Jacek Żakowski. Sala w śmiech.

Danuta: - Taka jest prawda.

Żakowski: - Dziękuję pani za tę zbiorową terapię polskich rodzin. U mnie też się w głowie poprzestawiało.

Danuta: - Tylko żeby pan o tym nie zapomniał, jak wróci do żony.

Publiczność nagradza owacją każdą wypowiedź autorki. Ona skupiona, uśmiecha się tylko wtedy, gdy Jacek Wójcicki w przerwach rozmowy wyśpiewuje dla niej krakowskie romanse. Show. Żakowski pyta, kto ma więcej dzieci od prezydentowej. Zgłasza się pani z szóstego rzędu, ma dziewiątkę, owacje.

Danuta Wałęsa: - Nie chcę się wymądrzać i radzić nikomu. Ja nie jestem żadnym wzorem, wszystkiego miałam w życiu dużo, tylko zawsze za małe mieszkanie. Chyba każdy powinien żyć tak, żeby był szczęśliwy. Może jedna rada. Jak kobieta chce być matką, to nie naciskajcie na nią, panowie, żeby najpierw zrobiła karierę zawodową. Pozwólcie jej urodzić dzieci. Ja w ogóle uważam, że jak kobieta urodziła trójkę dzieci, to powinna mieć od państwa emeryturę.

Brawa.

Danuta Wałęsa jest wyczerpana szumem wokół swojej autobiografii. Pod domem przy ul. Polanki stoją fanki proszące o autograf. Do tego spotkania promocyjne, wywiady. Stara się dobierać rozmówców wśród pań - wystąpiła u Moniki Olejnik, w TVN-owskim Mieście Kobiet.

Już dobę po premierze książki złapała przeziębienie. Mąż jak zwykle za granicą, tym razem we Włoszech, a teraz jeszcze w domu siedzi Jarek, który dopiero co wyszedł ze szpitala. Chudy jak szczapa, ledwie się rusza, wymaga opieki na okrągło. Bo poza wewnętrzną przemianą Danuty, poza książką, w domu Wałęsów nie zmieniło się nic. On w biurze albo w rozjazdach. Ona w domu, niańczy wnuki i czeka z obiadem.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2011