Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pomnik, zdaniem miasta, można by przenieść gdzie indziej, jeszcze zresztą nie wiadomo gdzie. Tylko niektórzy niepokoją się: czy prywatny interes, na którym Lublin też ma skorzystać, nie okaże się ważniejszy niż wierność coraz odleglejszym wydarzeniom, niż cień człowieka, którego poetyckich snów o mieście może już nie zna żaden z tych, co dziś podejmują decyzje inwestycyjne? Wszystko w porządku, czy może jednak nie?
Taka mała, lokalna troska. Nie docierają już teraz do mnie gazety lubelskie, więc nie wiem, jak się rzecz dalej potoczy. Za to znajduję w prasie stołecznej wiadomość, że za chwilę likwidacji ulegnie pewien adres warszawski, z przemijającą epoką związany: Kopernika 34, od niemal pół wieku siedziba warszawskiego Klubu Inteligencji Katolickiej i redakcji miesięcznika “Więź". Miejsce setek spotkań środowisk opozycyjnych przez dziesiątki lat. Miejsce pulsowania intelektualnego i duchowego. Zaludnione pamięcią wielu wspaniałych osobowości, przywołujące ich twarze, głosy, wystąpienia. Kawałek historii, która przecież toczy się dalej. Cóż, to żaden argument wobec faktu, że czynsz musi zostać podniesiony do wysokości, której ani KIK, ani redakcja udźwignąć nie zdołają. Nie będzie więc dalszego ciągu na Kopernika 34. Autor notatki prasowej napomyka tylko, że może przynajmniej tablica, upamiętniająca bogatą przeszłość... Ale kto weźmie na siebie jej realizację? A nadto - czy przyszłemu prywatnemu właścicielowi można będzie cokolwiek kazać (podobnie jak przyszłemu inwestorowi w Lublinie)?
To tylko dwie migawki z naszego coraz dotkliwszego doświadczenia kłopotów z pamięcią. Wkręceni w zawirowania politycznej huśtawki, próbujemy równocześnie udźwignąć olbrzymi ładunek pamięci, która teraz właśnie staje się dla nas tak ważna. Jubileusze, rocznice, zamknięcia pewnych epok domagają się prawa do obecności. Trudno sprostać wszystkiemu naraz. Pamięć podlega ciśnieniom różnorakim: jedna zostaje uznana za mało ważną, inna poddana pokusie upolityczniania jako najważniejszemu zadaniu. Pojawia się rywalizacja wspomnień. Przeczytałam ostatnio trzy wersje relacji o pamiętnym spotkaniu w Castel Gandolfo, kiedy Jan Paweł II zobaczył po raz pierwszy swój portret na bramie strajkującej Stoczni Gdańskiej. Wszystkie pochodziły od uczestników wydarzenia, a różniły się ważnymi szczegółami. Ostatnio podobnie było z przekazami ze spotkań Prymasa Wyszyńskiego z prominentami partyjnymi w przeddzień Jego słynnego kazania na Jasnej Górze 26 sierpnia 1980. Jeden przekaz koryguje drugi, jedno wspomnienie przeciwstawia się drugiemu. Nadchodzący jubileusz “Solidarności" będzie cały poddany tym zmaganiom pamięci. To próba nie do ominięcia. Oby rządziła nią nasza uczciwa wdzięczność, która nie wyrzeka się wierności faktom i osobom, nie zaciera nazwisk ani twarzy, nie dopisuje rzekomych zasłużonych kosztem tych, których zapomnieć nie mamy prawa.