Kłopot z odmianą

Pojawienie się nowego ugrupowania przypomina egzamin ze śpiewu - jeszcze nie otworzyłeś ust, a słyszysz werdykt: "Ale fałszuje". Jedni wyrokują: to PiS-bis. Inni mają pretensje o nazbyt miękką postawę wobec PO. Wszyscy podkreślają: za dużo polityki wizerunkowej.

14.12.2010

Czyta się kilka minut

Dla nich pożegnanie ze starym światem nałożyło się na powitanie nowego. Zaledwie parę dni temu grupa liderów nowego ugrupowania pojechała do Krakowa na uroczystość wmurowania tablicy ku czci Zbigniewa Wassermanna, polityka PiS, który zginął w smoleńskiej katastrofie. Spotkali tam zwolenników swej poprzedniej partii. Joanna Kluzik-Rostkowska została wybuczana podczas przemówienia pod tablicą, a posłanka PiS Beata Kempa oznajmiła, że Wassermann na pewno potępiłby zdrajców. Ale najbardziej przykre sceny rozegrały się w kościele. Michał Kamiński spotkał się oko w oko z kobietą, która chciała go przekląć, bo "jest przeciw Jarosławowi Kaczyńskiemu". Podobne doświadczenia miał Paweł Kowal. To było rozstanie przynajmniej z częścią dawnego zaplecza: przaśną, pełną gwałtownych emocji, choć jakoś tam autentyczną.

Ile stracił Kaczyński?

Zaraz potem ci sami ludzie pojechali na pierwszy kongres stowarzyszenia, które ma się przekształcić w partię. Pod tą samą, tak trudną w odmianie nazwą. I tu świat całkiem inny. Owszem, salka warszawskiego kina Kultura była na tyle ciasna, że czołowi politycy musieli się przepychać wśród zgromadzonych, ale nawet tę niedogodność opisywano jako piarowską sztuczkę. Miało chodzić o to, aby pokazać ich jako normalnych ludzi, a przy okazji wywołać efekt tłumu - część chętnych musiała zostać na zewnątrz. A poza tym były starannie wyreżyserowane przemówienia, bon moty prowadzącego obrady Marka Migalskiego i wejście na scenę Joanny Kluzik-Rostkowskiej przy dźwiękach piosenki Tiny Turner. Zgodnie z nie najgorszymi wzorcami politycznego marketingu.

Patrząc na to, widzi się, ile stracił Jarosław Kaczyński. Mógł mieć za plecami młodszych od siebie współpracowników, robiących mu coraz sprawniejsze widowiska. Nie chciał się do nich nagiąć, bo żądali dla siebie także choć minimalnego wpływu na politykę. A żądali tego, bo sami coraz mniej chętnie naginali się do niego.

- Tyle lat się cenzurowałem, teraz przynajmniej  myślę samodzielnie - opowiadał "Tygodnikowi" tuż przed kongresem jeden z twórców nowej formacji, przez lata człowiek bliski Kaczyńskiemu, ale głównie jako doradca od formy. Cele strategiczne wytyczał na ogół On.

Program zarysowany

Teraz mają szansę stanąć na własnych nogach. Na razie stają przed wymagającą publicznością. To prawda: mainstreamowe media wzięły ich pod skrzydła - z niechęci do Kaczyńskiego, a trochę dlatego, że historia dwóch kobiet wyrzuconych przez starszego prezesa i rozbijających mu partię jest jak z telenoweli. Ale nawet w tych mediach padają coraz bardziej niecierpliwe pytania.

Przypomina to egzamin ze śpiewu. Jeszcze nie otworzyłeś ust, a słyszysz werdykt: "Ale fałszuje". Konwencjonalna deklaracja ideowa (wszystkie partie posługują się w takich tekstach ogólnikami) jest traktowana jako dowód na brak programu. Jedni wyrokują: to PiS-bis. Inni mają pretensje o nazbyt miękką postawę wobec rządu PO. Jeden prawicowy publicysta radzi: "Nie oglądajcie się za siebie, nie rozprawiajcie o spuściźnie Kaczyńskiego, szukajcie wyborców wśród platformerskich japiszonów". Inny oburza się, że zaloty do TVN 24 przesłaniają liderom PJN zasady. Wszyscy są gotowi powtarzać: "W tym nie ma niczego nowego, świeżego".

Jaki obraz wyłania się z ich pierwszych programowych wystąpień, które dla Migalskiego czy Kamińskiego były kaszką z mleczkiem, ale Elżbietę Jakubiak i samą Kluzik-Rostkowską kosztowały wiele stresu (wcześniej nie występowały w roli gwiazd, raczej w roli tła...)? Można już dostrzec pierwsze zarysy programu, wynikające zresztą z biografii i dorobku organizatorów. Paweł Poncyljusz reprezentował zawsze liberalne skrzydło PiS, więc mamy szczególnie dużo pomysłów dotyczących wolności gospodarczej, deregulacji, ułatwień dla biznesu - uczciwie mówiąc jednak, niewykraczające poza to, co obiecywała kiedyś Platforma, a po części i PiS. Joanna Kluzik-Rostkowska miała sukcesy w programowaniu polityki prorodzinnej, więc mówi się o tym dużo. Cała grupa osób zajmowała się propagowaniem polityki wschodniej ? la Lech Kaczyński, więc pojawiły się

mocne zapowiedzi Michała Kamińskiego w tym duchu - to zresztą najbardziej wyraźny link łączący nowe ugrupowanie z dawnym.

Partia w serek

Widać też od początku słabości i braki. Ponieważ wśród 17 posłów i 4 europosłów nie ma nikogo, kto zajmowałby się państwem, administracją, wymiarem sprawiedliwości, nie wiemy, czy PJN-owcy przejmują w tej dziedzinie intuicje Kaczyńskiego, czy zamierzają z nimi zerwać. Wszystko razem jest z grubsza rzecz biorąc powieleniem schematu Polski Plus: mariaż wolnorynkowego tonu Platformy z tradycyjnymi wartościami ? la prawica (choć rozwodniona, biorąc pod uwagę lewicowe skłonności przewodniczącej).

Ta zbieżność z poszukiwaniami polskoplusowców uprawnia trochę ów manifestowany sceptycyzm obserwatorów. Oni wiedzą, że nowe ugrupowanie zbudować niełatwo, a ta recepta była już ćwiczona. Bez powodzenia. Z drugiej strony PJN ma kilka przewag nad Polską Plus. Po pierwsze, moment. Analiza ostatnich wyników wyborów pokazuje, że PiS traci wyborców, ale PO nie do końca ich zyskuje - możliwe, że są wreszcie realne rezerwy w postaci ludzi niedowierzających i Tuskowi, i Kaczyńskiemu, a orientujących się na prawo. Po drugie, nowa formacja nie ma spójniejszego programu, ale ma spójniejsze oblicze niż Polska Plus. Symbolem tego oblicza było pojawienie się w zatłoczonej sali kinowej nie tylko samych polityków, ale i ich małych dzieci. To skutek pomysłu, który sami PJN-owcy nazywają strategią "na serek". Chodzi o kokietowanie rodzinnych trzydziesto-, czterdziestolatków, którzy ponoć zakładają w niedzielę wycięte w serek swetry. Formacja nabiera po trosze charakteru pokoleniowego.

Adam Bielan tłumaczy: "Będziemy partią normalsów". Ludzi, którzy sami robią zakupy i stoją w korkach. Sporo odniesień do tego schematu padło już na samym kongresie. A ma padać jeszcze więcej. Joanna Kluzik-Rostkowska jest kreowana na liderkę, która na spotkanie z brytyjskim ambasadorem spóźniła się

pół godziny, bo po odwiezieniu dzieci do szkoły nie mogła dojechać z Białołęki. To ma stanowić kontrast nie tylko z oddzielonym od świata Kaczyńskim, ale i z wożonym limuzyną Tuskiem.

Marketingowe szwy

Jest pytanie, czy to wystarczy, aby przekonać Polaków? I drugie: czy to nie jest już za bardzo marketingowe? Nie tylko zresztą ten koncept, ale i wszystko inne. Oto niedawno PJN wpisał badanie katastrofy smoleńskiej do swego programu. Na kongresie nikt nie wspomniał o tym słowem. I jedno, i drugie da się uzasadnić. Rodzi się jednak podejrzenie, że w pierwszym przypadku ktoś wymyślił: tak będzie dobrze. Teraz ktoś inny zalecił: nie mówcie o tym.

Taka dominacja PR-u jest moralnie wątpliwa, a dla debiutantów na dokładkę ryzykowna. Obie wielkie partie i tłum komentatorów będzie punktować: skoro zapowiadacie nową jakość, musicie być gotowi na brak taryfy ulgowej. Pada pytanie zasadnicze: czy to nie jest pierwsza partia piarowców? Tych mających na swoim koncie sukcesy, jak Adam Bielan czy Michał Kamiński, i nieco samozwańczych, jak Marek Migalski czy Paweł Poncyljusz. Cele wytyczał im do niedawna ktoś inny. Jakie będą ich własne, poza tym żeby się podobać?

To nie jedyne pytanie. Wspomniany przykład milczenia na temat państwa, bo "nie ma specjalisty", jest więcej niż charakterystyczny. Można zakładać, że do partii napłynie tłum samorządowców; ostatnie wybory przyniosły prawie niepostrzeżenie utratę władzy przez PiS w wielu nowych ośrodkach. Nawet typowo pisowscy prezydenci miast (Siedlce) wściekali się, że przyjazd Jarosława Kaczyńskiego pomniejsza ich szanse wyborcze.

Za to na szczytach jest kilka sympatycznych twarzy i tyle. Nie udał się mariaż z Ludwikiem Dornem. Jedni twierdzą, że żądał dla siebie stanowiska szefa klubu, co skazywało nową partię na konflikty między dwoma liderami. Ale ktoś inny przekonuje, że podczas pierwszych negocjacji to stanowisko mu obiecano, potem nie dotrzymano słowa. Brak starych wyjadaczy nadaje PJN-owi charakter jeszcze bardziej pokoleniowy. Ale pozbawia nowych gwiazd i fachowej wiedzy.

Nie jest też powiedziane, że nowy twór pozostanie wolny od niszczących cech starej polityki. Już na kongresie widać było pewien dystans "muzealników" - Pawła Kowala i Jana Ołdakowskiego - którzy nie wygłaszali programowych mów. - Chciałbym, aby nowa partia była mniej centralistyczna niż PiS i aby moje poglądy znalazły w niej odpowiednie miejsce - powiedział nam konserwatysta Kowal. A to już przypomina o realnych różnicach. Np. o pytaniu, czy progresywna feministka może być mocnym szefem partii zdominowanej przez ludzi prawicy i adresującej przesłanie do prawicowych wyborców.

***

Z tymi wyborcami to nie do końca wiadomo. Jarosław Gowin zdążył  wygłosić proroctwo: nowa formacja będzie zabierać polityków PiS-owi,

ale wyborców raczej Platformie. To otwiera pole do dyskusji, w którą stronę się zwracać, co z kolei demaskuje trochę koniunkturalny charakter ich wyborów. Na razie widać jedno: stremowana Kluzik-Rostkowska prezentuje się sympatyczniej od wiecznie zaciętego Kaczyńskiego. Ale za nim stoją dramatyczne wybory. Ona wciąż kojarzy się z polityką lekką.

Gdyby wyznacznikiem był internet, okazałoby się, że Polacy takiej polityki nie potrzebują, przynajmniej nie w ich wydaniu. Przeważają głosy krytyki w wydaniu fanów PiS-u mocno obsesyjnego. Ale Adam Bielan jest optymistą: - To dowodzi, że jesteśmy partią normalsów. Zwykli ludzie nie siedzą non stop w sieci. To oni będą naszą bazą.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2010