Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Najnowszego filmu Wojciecha Smarzowskiego jeszcze nie widziałem, więc w przeciwieństwie do Jarosławów Sellina czy Kurskiego (kiedy wypowie się Gowin?) nie mogę powtarzać „przekazu dnia” na temat „Kleru”: że nieprawda, że jednostkowe nadużycia i patologie, że krzywdzące stereotypy, że tendencyjne rozciąganie marginesu, że tania prowokacja.
Natomiast fakt, że podczas galowej transmisji „na żywo” w rządowej telewizji ocenzurowano wystąpienie reżysera, jawi mi się wielce inspirującym. Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie realizuje plan kreowania rzeczywistości w pełni alternatywnej do tej rzeczywiście rzeczywistej. Zacznijmy od samej nazwy partii, pełnej subtelnego, autotematycznego komizmu, a później już pójdzie z górki: mamy Ministerstwo Ochrony Środowiska i stadninę bez koni w Janowie. Eufemistycznie nazwijmy rzeczywistość Prawa i Sprawiedliwości „rzeczywistością swoistą”. „Rzeczywistość swoista” potrzebuje ceremonii, odrobina celebry jeszcze nikomu nie zaszkodziła, niestety nie samym Zapałą żyje człowiek-Polak, więc – ponieważ kino to najważniejsza ze sztuk – gala festiwalu filmowego w Gdyni znalazła się w ramówce TVP, i to jak najbardziej live. Ale jak jak najbardziej live, skoro ocenzurowano? Otóż nie ocenzurowano, tylko jakiemuś szaremu pracownikowi suwak się obsunął, klawisz mu się omsknął, i w efekcie „rzeczywistość swoista” w wariancie live nie zawierała wypowiedzi reżysera filmu „Kler”/„Wołyń” (niepotrzebne skreślić) zawierającej słowa o prezesie TVP. Prezes TVP zaprzeczył, że specjalnie nie zawierała, więc ja głęboko wierzę, że cenzury po prostu nie było, wierzę prezesowi Kurskiemu, bo komu mam wierzyć jak nie jemu, przecież nie „Klerowi”.
Również brak Złotego Klakiera spowodowany zbyt długimi oklaskami dla filmu Wojciecha Smarzowskiego nie przeszedł bez złośliwego, oszczerczego echa, ale skoro inny prezes, prezes Radia Gdańsk, zdecydował się na coś takiego, głęboko wierzę, że widzowie klaskali w sposób mało antenowy, co spowodowało trudności techniczne. Przecież to była decyzja prezesa, a jak słyszę „prezes”, to od razu wierzę – podobnie jak wszyscy w Polsce. Niestety, jeszcze nie wszyscy w Polsce wiedzą, jak dobrze technicznie klaskać i w jakim momencie przyklasnąć. Oklaski tymczasowo powędrowały do tajnego archiwum, spokojnie, nie zmarnują się: nagrodę co prawda odwołano, ale za rok przyjedzie Mel Gibson i dostanie Klakiera za film o Zapale – jak będzie mało oklasków live, to dorzuci się z playbacku, i wtedy zmierzy. „Kler” się na coś przyda. ©