Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W Wenecji, w Eurodisneylandzie, w teatrach w Moskwie, w Kolonii (cóż za dwuznaczna jednoznacznośc nazwy!), zwłaszcza w Kolonii.
Wojna z terrorem napędza inwigilację, ludzie, jak to ludzie, są skłonni za obietnicę bezpieczeństwa przehandlować wolność – a to ci nowina. Nie chcą umierać – więc dowodzą swojej zbędności w oczach „nieustraszonych” bojowców. Nie chcą umierać – więc dowodzą niezbędności władzy Władzy.
Umrzeć za Disneyland, umrzeć za karnawał, umrzeć za Eagles of Death Metal, umrzeć za karykaturę... Nikt się nie kwapi? A może jednak? Tegoroczny karnawał zdejmuje maski, żeby obyć się bez ofiar... Smutne to wielce, wieści z Wenecji, zaraz okaże się, że szermierze na następnej olimpiadzie, że hokeiści bramkarze, że żużlowcy wreszcie – wszyscy będą musieli zdjąć maski, i będzie jak w ziobrowym niebie, pełna transparentość. Udowodnijmy, żeśmy nie terrorysty. Tańczymy, jak nam zagrają, bez karnawału, no, ale skoro nie było postu, to jakie mamy prawo do karnawałowych masek? Bez masek co z nas za ludzie? Co poczniemy, zdemaskowani?
A władzy w to graj, ciuciubabka strażaka-piromana będzie trwać w najlepsze, ludożerka przestanie wychodzić z domu, żeby nie robić władzy kłopotów, zatomizują się po obejściach, joystick krzepko dzierżąc w dłoni, przed ekranem, przez który patrzy na nich Wielki Brat. Patrzy z lekkim obrzydzeniem, ale jednak. A po nas ostaną się jeno billingi. ©