Kapitan Nemo

20.07.2003

Czyta się kilka minut

W mojej książce „Abecadło” pod literą „n” napisałem o kapitanie Nemo: „Bojownik o wolność, rozczarowany, melancholijny, jakże romantyczny, taki jest bohater w powieściach Jules'a Verne'a '20 000 mil podmorskiej żeglugi” i 'Tajemnicza wyspa'. Rewolucjonista walczący o wyzwolenie swego kraju - Verne zrobił go Hindusem z arystokratycznego rodu. Po przegranej skorzystał ze swego wynalazku, bo był też genialnym uczonym, i z dala od ludzkości przemierzał oceany swoją łodzią podwodną, Nautilus. Przybrał imię Nemo, co znaczy po łacinie Nikt. Gorzki mizantrop, pozbawiony złudzeń co do ludzkiego gatunku, coraz to ulegał uczuciom litości i współczucia, w „Tajemniczej wyspie' przychodząc z pomocą rozbitkom”.

Na tę charakterystykę kapitana Nemo odezwał się z Nowego Jorku czytelnik mego „Abecadła” w wersji angielskiej, pan Mark Zadrożny, który uznał trafność moich słów, a nawet przyznał mi intuicyjne odgadnięcie prawdy, gdyż, jak się okazuje, enigmatyczny Nemo nie był w pierwotnym zamyśle autora Hindusem. Pan Zadrożny powołał się na książkę Herberta R. Lottmana „Jules Verne. An exploratory biography”, St Martin's Press 1996. Cytuje też z tej książki zdania dotyczące stosunków Jules'a Verne'a z jego wydawcą Hetzelem, który często dokonywał w rękopisach zmian, skreślając czy zmieniając całe ustępy. Zadałem sobie trud zdobycia książki Lottmana. A oto co w niej znajdujemy (cytuję w moim przekładzie): 

„Verne początkowo planował, że tajemniczy Nemo powie o sobie, że jest Polakiem pamiętającym o obowiązku zemsty na Rosjanach, którzy okupowali i pustoszyli jego kraj. Hetzel się temu sprzeciwił: Rosja jest przyjaciółką Francji i Rosjanie prenumerują jego ‚Magasin'. Dlatego też Nemo musiał być enigmatyczną postacią, a jego zaciekłość miała pozostać niedostatecznie wyjaśniona. 

Tym razem, zazwyczaj skłonny do zgody, pisarz wszedł w spór z narzucającym swoją wolę wydawcą. ‚Gdyby Nemo był Polakiem, którego żona umarła pod razami knuta i którego dzieci zginęły na Syberii, i gdyby taki Polak znalazł się wobec rosyjskiego okrętu z możliwością jego zniszczenia, każdy by przyznał mu prawo do zemsty'. Jego Nemo nie zabija dla samego zabijania, odpowiada na ataki. 'Jest on wspaniałomyślnym człowiekiem. Pan sam zrozumiałby to, gdybym tworzył tę postać na nowo, czego jestem najzupełniej niezdolny uczynić, bo żyłem z tą postacią dwa lata, a nie mógłbym widzieć go w żaden inny sposób. Omówienie tego z panem w Paryżu w ciągu jednego dnia nic by nie pomogło, musielibyśmy mieć na to miesiąc...'. (To wskazywało, że Hetzel wierzył, że uda mu się przekonać autora w rozmowie prywatnej.). Wreszcie ostatnia rewolta nastąpiła w liście datowanym w maju 1869: 'Jeżeli mi nie wolno wytłumaczyć powodu jego nienawiści albo wybiorę milczenie o przyczynach i o jego całym życiu, jego narodowości, albo, jeżeli to konieczne, zmienię zakończenie'. I dotrzymał słowa. Nie dawał czytelnikowi żadnej wskazówki co do motywów kapitana Nemo czy co do jego narodowości - w tej książce w każdym razie. A kiedy pojawiła się możliwość wprowadzenia zagadkowego kapitana do innej powieści (‚Tajemnicza wyspa'), znalazł inną narodowość i innego nieprzyjaciela dla niego.

Kapitulacja Verne'a sprawiła, że Hetzel otrzymał zatruty podarunek. Zamiast wściekłości, łatwo zrozumiałej dla czytelników w cieple domowego ogniska, książka pokazywała główną postać obdarzoną nienasyconym pragnieniem zemsty, o wiele bardziej niepokojącym dla zacnych ludzi, którzy prenumerowali ‚Magasin d'Education et de Récréation'”. 

Na marginesie warto dodać, że Rosja wtedy była olbrzymim rynkiem dla książek i pism w języku francuskim, co tłumaczy zachowanie wyrachowanego wydawcy. Przypomnijmy też, że w powieści "Vingt mille lieues sous les mers", znanej w języku polskim pod tytułem „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi”. kapitan Nemo porozumiewa się z załogą w jakimś niezrozumiałym dla obcych języku, a także zatapia okręt nieznanego kraju, według pierwotnego zamysłu - rosyjski okręt wojenny. 

PS. Książka Lottmana ukazała się po polsku w 1999 roku, w przekładzie Jacka Giszczaka (nie podano wprawdzie z jakiego języka ani tytułu oryginału), nakładem PIW.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 29/2003