Jazda na oparach

Jego „Drive” było kiedyś filmowym objawieniem. Teraz śmiertelne stężenie kiczu odbiera najnowszemu dziełu Refna wszelki ciężar.

31.07.2016

Czyta się kilka minut

Kadr z filmu „Neon Demon” / Fot. Materiały Dystrybutora
Kadr z filmu „Neon Demon” / Fot. Materiały Dystrybutora

W panu jest tyle demona, ile trucizny w zapałce” – gdyby autor tych słów, zgorzkniały Stanisław Wokulski, żył dzisiaj, a na dodatek chodził do kina, tak mógłby podsumować film „Neon Demon”. Czy reżyser Nicolas Winding Refn rzeczywiście chciał nas zszokować demoniczną stroną współczesnego kultu młodości i urody, czy jedynie zabawił się beztrosko (i bezwstydnie) jego połyskliwymi atrybutami?

Stylista z niego zawsze był wyborny. Jako twórca kultowego „Drive” (2011), a wcześniej, w czasach duńskich, trylogii gangsterskiej „Pusher”, wiedział, na czym polega magnetyzm kina. Wspomniany na początku film z Ryanem Goslingiem okazał się jednak dla Refna złotym strzałem – wspaniałym fajerwerkiem, a zarazem golem samobójczym, skanibalizowaniem wszystkich jego późniejszych wysiłków. Począwszy od nakręconego w Bangkoku „Tylko Bóg wybacza” (2013), Refn zaczął z upodobaniem pożerać własny ogon. A był to ogon iście pawi – pyszniący się rozmachem, deseniem i barwą. Tak jest też w najnowszym jego filmie, ociekającym ostentacyjnie sztucznym złotem i ostentacyjnie sztuczną krwią, posiekanym stroboskopowym światłem oraz elektroniczną muzyką w stylu lat 80. Tym razem Refn zagląda za kulisy pokazów mody czy sesji zdjęciowych luksusowych magazynów, choć każdy, kto zna jego kino, raczej nie spodziewał się, że „Neon Demon” będzie opowieścią inicjacyjną o naiwnym dziewczęciu z amerykańskiej prowincji pożartym i wyplutym przez bezwzględny przemysł modowy. To raczej mroczna, trochę lynchowska fantazja o współczesnym targowisku próżności, zaglądająca w podświadomość tych, których wabi okładkowy glamour.

Najbardziej przemawia do wyobraźni młodziutka Elle Fanning ze swoim autentycznym wdziękiem nimfetki. W świecie zaludnionym przez „kobiety bioniczne” niewinna uroda małoletniej Jesse jest skandalem. Refn wrzuca tę postać nie tylko pomiędzy sfabrykowane ciała i twarze, ale i w surrealistyczną, wręcz baśniową tkankę filmu, zaludnionego przez zazdrosne macochy i czyhające na cnotę bohaterki złe wilki płci obojga. Duński reżyser próbuje wpisać dość oczywistą kulturową diagnozę w psycho- analityczny kontekst, choć wychodzi mu z tego popkulturowe vanitas. Jedną z bohaterek filmu jest wizażystka Ruby, która pracuje przy modowych sesjach, zaś w wolnych chwilach wyżywa się w prosektorium jako tzw. tanatokosmetolożka. „Neon Demon” momentami wygląda, jakby desperacko próbował sprzedać nam taką właśnie wizję naszej cywilizacji – zafiksowanej na doskonałych powłokach cielesnych, a jednocześnie przesiąkniętej trupim odorem. Jednakże śmiertelne stężenie kiczu, w postaci zarówno kuszącej, jak i odrażającej, odbiera filmowi wszelki ciężar. Nawet pokazane przez Refna perwersje, włączając w to nekrofilię czy kanibalizm, stają się jedynie ornamentem.

Cały film sprawia wrażenie pikantnej fotostory dla znudzonych burżujów. Można oczywiście smakować jego dziwaczną estetykę czy bawić się freudowskim kluczem. Będzie to jednak gra dawno wytartymi kartami – nawet jeśli Refn próbuje je odnawiać, używając najbardziej krzykliwych barw. Uprawiana przezeń filmowa „tanatokosmetologia” miałaby swój urok, gdyby reżyser nie sprowadzał wszystkiego do martwej konstatacji, że piękno w dzisiejszym świecie stało się towarem bardziej niż kiedykolwiek, w związku z tym wszyscy pragną na różne sposoby je posiąść. Krwawy aspekt kopiowania naturalnego piękna, czyli operacje plastyczne, to temat, z którym o wiele ciekawiej poradziłby sobie David Cronenberg, choć już klasyka kina, by wspomnieć tylko „Oczy bez twarzy” (1960) Georges’a Franju, pokazała iście demoniczny aspekt majstrowania przy naturze (filmy Almodóvara czy współczesny austriacki thriller „Widzę, widzę” dołożyły później do tego swoją cegiełkę).

Refn z jego neonową wizją występku i zepsucia pozostaje przede wszystkim narcystyczny i samozwrotny. Wzorem jednej ze swych bohaterek powinien wreszcie rozbić lustro, w które od kilku lat spogląda w samo- zachwycie. Jego kino potrzebuje nowego, wzbogaconego paliwa, bo „Neon Demon” tylko udaje ostrą jazdę, w rzeczywistości jadąc na oparach. ©

NEON DEMON (The Neon Demon) – reż. Nicolas Winding Refn. Prod. Dania/ /Francja/USA 2016. Dystryb. Gutek Film.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyczka filmowa „Tygodnika Powszechnego”. Pisuje także do magazynów „EKRANy” i „Kino”, jest felietonistką magazynu psychologicznego „Charaktery”. Współautorka takich publikacji, jak „Panorama kina najnowszego”, „Szukając von Triera”, „Encyklopedia kina”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2016