Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poezja śpiewana ma w Polsce wcale długą tradycję, od lat powracają też spory o nią. Stronnicy autonomii tekstu, przekonani o jego skończonej samowystarczalności, nie potrzebują choćby jednej nutki. Ich antagoniści rozumieją interpretację również jako przestrzeń wielu możliwych dopełnień. Pełna dowolność? Nie do końca. Przy opracowaniu muzycznym wiersza trzeba zapytać, co z tego w końcu (estetycznie) wynika. Nie tylko dla wiersza, lecz i dla nowej całości.
Przypominam ten poetycko-muzyczny elementarz, bo też ekipa Jangi potraktowała Leśmiana radykalnie. Muzyka nie jest tu tłem, wyciszonym akompaniamentem. Przeciwnie, tekst został (pozornie) zredukowany do funkcji tworzywa kształtowanego w partiach wokalnych. Bez przesady: nie do poziomu jedynie dźwięku, niemniej wiersz staje się “tylko" jednym ze składników muzycznej konstrukcji.
I to wszystko ma sens. Muzyka jest gęsta, dynamiczna, zmienna, wokalizy nieraz się rozpływają. Konstrukcje dźwiękowe realizują zatem jakości Leśmianowskiej poezji, z niepewnym statusem istnienia jej świata, a zarazem z jej zmysłowością. Bywa, że instrument kontynuuje tekst: kiedy Anna Maria Jopek (jeszcze w przedmanierycznym okresie) mocno, z dużym tempem wykonuje wiersz o incipicie “Dłoń zanurzasz we śnie", kończy ekstatycznym napięciem “Oto ciało moje". Prowadzenie przejmuje Stańko: napięcie jest utrzymywane, zaraz jednak gra trębacza staje się uspokojeniem.
Znakomita jest Grażyna Auguścik, mocno rytmizująca wiersz, także za pomocą szybkiej przemienności niskich i wysokich nut, bądź przeprowadzająca samogłoskę niezwykłym legato, realizowanym przez parę taktów. Dla Doroty Miśkiewicz Leśmian okazuje się również problemem aktorskim: śpiewa go z dużym dystansem, ale potrafi też, na potrzeby wiersza, wcielić się w liryczną dziewczynę.
Część tych nagrań, pewnie większość, powstała w roku 1994. Wreszcie pojawiły się na płycie.