Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W „Wiadomościach” sugerowano związek między reakcją RPO na sposób zatrzymania Jakuba A. – użyciem wobec podejrzanego kajdanek zespolonych i chwytu obezwładniającego, pozostawieniem na czas czynności procesowych niekompletnie ubranego – a tym, że kilkunastoletni syn rzecznika jest zamieszany w sprawę rozboju.
Otóż zadaniem instytucji, na czele której stoi Bodnar, jest upominanie się o prawa obywatelskie każdego obywatela Rzeczypospolitej, niezależnie od tego, o jakie zbrodnie jest oskarżany, jaką partię popiera i w co wierzy. To nie jest kwestia, w której trzeba odwoływać się do chrześcijaństwa [patrz: tekst Szymona Hołowni w najbliższym numerze "TP" – red.]. To kwestia zwykłego rozumienia prawa i sprawiedliwości – a także obowiązków, jakie wynikają z pełnienia funkcji rzecznika. Podobne obowiązki mają adwokaci podejmujący się obrony ludzi, na których opinia publiczna dawno zdążyła wydać wyrok, i zmuszeni stawić czoło tym, którzy marzą o linczu. Podobne obowiązki miewają lekarze walczący o czyjeś życie i zdrowie bez zaglądania mu do sumienia.
Jakub A. jest aresztowany, ale nie skazany. Zachowuje wszystkie przysługujące mu prawa, w tym prawo do domniemania niewinności, sprawiedliwego procesu, obrony (prawo do godności jest niezbywalne). Nie wolno go torturować. To nie jest kwestia widzimisię Bodnara, tylko elementarz będący, jak pisano jeszcze w czasach renesansu, ostoją mocy i trwałości Rzeczypospolitej.
Czytaj także: Nienawiść zabija - Adam Bodnar w rozmowie z "Tygodnikiem Powszechnym"