Jak zbudowano Europę

Nie byłoby Unii, gdyby nie karbońskie rośliny, a początków europejskiego przemysłu (zrodzonego m.in. w dzisiejszej Polsce!) bez jurajskich krzemieni. Nasz kontynent, który w sojusz z Ameryką wszedł 400 mln lat temu, kształtowały siły potężniejsze niż geopolityka.

28.06.2011

Czyta się kilka minut

Stożki wulkaniczne Puy De Dome we francuskiej Owernii / fot. Christian Guy / Hemis / Corbis /
Stożki wulkaniczne Puy De Dome we francuskiej Owernii / fot. Christian Guy / Hemis / Corbis /

Decyzja o powstaniu Unii Europejskiej zapadła mniej więcej 300-350 milionów lat temu. To wtedy organizmy zamieszkujące nasz kontynent położyły fundament, umocniony przez ich następców ok. 100 mln lat później, na którym w połowie XX wieku mogła powstać Europejska Wspólnota Węgla i Stali - zalążek zjednoczonej Europy.

Ci "ojcowie założyciele" to karbońskie paprocie, widłaki, skrzypy i kordaity. To dzięki nim w Szkocji, Anglii, Walii, południowej Irlandii, na pograniczu francusko-belgijsko-holenderskim, także u nas na Śląsku, powstały przebogate pokłady węgla. Nieco później na dnie mórz jurajskich ukształtował się drugi, obok węgla, filar potęgi naszego kontynentu - złoża rud żelaza. Te najważniejsze, z Alzacji i Lotaryngii, uruchomiły wraz z węglem rewolucję przemysłową XVIII wieku i zapewniły Europie dominację nad światem na prawie trzy stulecia.

Czy ówczesna Europa przypominała dzisiejszą? Zupełnie nie. Na próżno na mapie Europy sprzed 200-300 mln lat szukalibyśmy charakterystycznego włoskiego buta, kostki Półwyspu Iberyjskiego czy rękawiczki Grecji. Co w takim razie upoważnia nas do mówienia o Europie? Jak wyglądał jej wiek młodzieńczy? Gdzie jest jej kolebka? Jedno jest pewne - z całą stanowczością należy oprotestować starogrecki mit, mówiący, że Europa narodziła się w Azji, skąd porwał ją byk - Zeus. Tak nie było. Choć dla niektórych Europa to tylko poszarpany półwysep Azji, to jest ona jednak, jako kontynent, tworem samodzielnym, ma niezależny rodowód i bynajmniej nie wypadła Azji spod ogona.

Burzliwa młodość

Stan rozpoznania geologicznego naszej planety pozwala twierdzić, że już u zarania dziejów Ziemi, przed 2-3 miliardami lat, w prekambrze, istniały zalążki wszystkich współczesnych kontynentów. Zarodek naszej Europy, nazwany przez geologów tarczą bałtycką lub Fennoskandią, odsłania się dziś na powierzchni w postaci granitoidów, szarych gnejsów, łupków krystalicznych czy serpentynitów tylko w górach północnej Skandynawii. A w poszukiwaniu najstarszych skał, kolebki Europy, najlepiej byłoby się udać na półwysep Kola i skandynawskie wybrzeża Morza Białego.

W obrębie rozbudowanej w prekambrze Fennoskandii mieściłyby się kraje skandynawskie, nadbałtyckie, cała właściwie Rosja europejska (po Ural) z Białorusią i Ukrainą oraz - co nas najbardziej interesuje - wchodziłoby w jej skład pół Polski. Przez Polskę bowiem, po przekątnej z północnego zachodu na południowy wschód, przebiega jedna z najważniejszych granic geologicznych tej części świata: zachodnia krawędź owej prekambryjskiej platformy wschodnioeuropejskiej. Najbardziej zaś ucieszyłaby nas wiadomość, że zgodnie z rekonstrukcjami najdawniejszego rozkładu ziemskich kontynentów, nasza tarcza bałtycka znajdowała się gdzieś w strefie równikowej.

Trzeba tu powiedzieć, że nasza Europa prowadziła w tym czasie dość swobodny tryb życia - wędrowała po całym globie, zawierała liczne znajomości. Efektem tych kontaktów były często "korzyści terytorialne". Po prostu, co kilkadziesiąt lub co kilkaset milionów lat, wskutek kolizji ówczesnych płyt litosferycznych, powstawały nowe Himalaje lub nowe Andy, i te stosunkowo wąskie, lecz długie pasy nowych skał przyklejały się na stałe do starszego jądra.

Istniały też wówczas na świecie, w prekambrze, jeszcze inne fragmenty dzisiejszej Europy (nazywane dziś masywami). Ale gdzie powstały, czy były samodzielnymi wyspami na prekambryjskim oceanie, do czego się przykleiły albo od czego oderwały - nie wiemy. Były to: Masyw Centralny wchodzący dziś w skład południowej Francji, fragment Półwyspu Iberyjskiego, Masyw Armorykański, stanowiący fragment francuskiej Normandii, oraz Masyw Czeski. Dzięki bliskiemu sąsiedztwu z tym ostatnim tworem, możemy i my w Sudetach zetknąć się z najstarszymi ziemskimi skałami. Za skały prekambryjskie uważa się gnejsy Gór Sowich oraz skały metamorficzne Gór Orlickich, Gór Bystrzyckich, Masywu Śnieżnika oraz Gór Izerskich.

To, że stały się one częścią Europy, zawdzięczają dalszej skomplikowanej historii w następnej erze dziejów Ziemi: erze paleozoicznej.

Pierwsi "Europejczycy"

Tymczasem nasza Fennoskandia wędrowała na północ, zmierzając z wolna na swoje docelowe miejsce. Na przełomie syluru i dewonu (420-390 mln lat temu), po kolejnej kolizji, powstał superkontynent zwany Euroameryką. Mogło się wydawać, że to już na wieczne czasy. Nie byłoby już wtedy potrzebne odkrywanie Ameryki, a i Sojusz Północnoatlantycki miałby ułatwione zadanie. Euroameryka przetrwała ponad 200 milionów lat, aż znowu jakaś siła fatalna rozerwała superkontynent. Jaki pożytek z tamtego zderzenia miała Europa? Znowu trochę urosła: pojawiło się mianowicie miejsce dla Irlandii, Szkocji i Norwegii.

Pod koniec syluru miało też miejsce inne doniosłe wydarzenie: pojawili się "pierwsi Europejczycy". Były to rośliny, które właśnie wtedy zaczęły zasiedlać lądy.

Wielkimi krokami zbliżała się już jednak kolejna epoka intensywnego budowania Europy. W ślad za naszą Fennoskandią wędrowała na północ Gondwana - kolosalny ląd łączący w sobie Afrykę, Australię, Amerykę Południową i Antarktydę. Na przełomie dewonu i karbonu (375-325 mln lat temu) pod naporem Gondwany powstała na południowym przedpolu Euroameryki równoleżnikowa strefa górotwórcza. To właśnie wtedy utworzyły się skały takich pięknych zakątków Europy Zachodniej, jak Masyw Centralny, Ardeny, Eifel, Wogezy, Schwarzwald, pasmo bretońskie, Kornwalia, góry środkowych Niemiec (Harz, Las Turyński, Las Frankoński), góry północnej części Hiszpanii, a w naszych stronach pasma otaczające Masyw Czeski: Sudety, Rudawy, Las Czeski, Szumawa.

Nieudana globalizacja

Tak się składa, że "procesy integracyjne" osiągnęły apogeum w czasach, które nadeszły po okresie karbońskim. Pod koniec ery paleozoicznej, w permie, doszło do połączenia wszystkich kontynentów Ziemi. Powstała Euro-ameryko-afryko-australio-syberio-antarktyda, nazwana przez geologów Pangeą. Dla Europy oznaczało to także połączenie, poprzez szew  Uralu, z kontynentami (wówczas jeszcze luźno powiązanymi) azjatyckimi, przede wszystkim z Syberią. To od tego czasu można mówić o Eurazji, bo choć w kolejnych epokach Ameryka i Gondwana oderwały się od Europy, to szew Uralu trzyma mocno. Inna rzecz, że zapewne i on nie jest wieczny.

Rozpad superkontynentu nastąpił w erze mezozoicznej, a południe Europy wypełniła zatoka Oceanu Tetydy (imieniem tej greckiej boginki morskiej ochrzcili geolodzy nieistniejący współcześnie, rozległy równoleżnikowy basen oceaniczny, rozciągający się ówcześnie mniej więcej tam, gdzie dziś królują Alpy, Karpaty, Kaukaz i Himalaje). Nie był to zwykły akwen wodny, lecz tzw. geosynklina - jego dno ulegało ciągłemu obniżaniu pod naciskiem osadów znoszonych przez rzeki w ciągu milionów lat. Żeby sobie uzmysłowić, na jaką skalę zachodził ten proces, wystarczy powiedzieć, że miąższość osadów w geosynklinie może osiągnąć kilkanaście kilometrów. Jest potem z czego budować góry.

Piaskowce, wapienie, dolomity z tego okresu można dziś podziwiać w urwistych ścianach Doliny Kościeliskiej i na szczytach Tatr Zachodnich, a przede wszystkim w alpejskich Dolomitach. Z mezozoicznych skał zbudowane są najbardziej malownicze zakątki Europy - góry Jura we Francji i Szwajcarii, a także Jura Frankońska i Jura Szwabska w Niemczech. Mezozoik to nasza Wyżyna Krakowsko-Częstochowska z Wawelem, Jasną Górą i Orlimi Gniazdami oraz jaskiniami, w których w przyszłości zamieszkają pierwsi "Polacy". Z kolei w wapieniach jurajskich na obrzeżach Gór Świętokrzyskich utworzyły się skały, których znaczenie dla rozwoju cywilizacyjnego sporej części Europy trudno przecenić. Były to krzemienie służące człowiekowi pierwotnemu do wyrobu narzędzi. Kopalnia górnojurajskich krzemieni w Krzemionkach Opatowskich była europejskim ośrodkiem przemysłowym już w neolicie. Jest jedną z najstarszych na świecie.

Na swoim

Pod koniec triasu, około 200 mln lat temu, rozeszły się wspólne dotychczas drogi Europy i Ameryk. Utworzyło się coś, co przypominało krajobraz dzisiejszych Wielkich Rowów Wschodniej Afryki. Śladem procesów, które towarzyszyły powstawaniu rozpadliny, są słynne Schody Olbrzyma (Giant’s Causeway) w Irlandii Północnej. Po kilkudziesięciu milionach lat rozpadlina stała się Północnym Atlantykiem - Ameryka (wraz z Grenlandią) nieodwołalnie odpłynęła na zachód i proces ten trwa nadal.

Erę mezozoiczną zakończył jeden z największych kryzysów świata organicznego. Masowe wymieranie, wraz z zagładą dinozaurów, było spowodowane, jak już dziś wiemy, upadkiem dużego ciała kosmicznego, asteroidy lub komety.

Świat sprzed 65 mln lat, który szykował się do wkroczenia w erę kenozoiczną (a więc współczesną, tę, w której żyjemy), był już bardzo podobny do naszego. Właściwie wszystkie kontynenty miały już prawie ostateczny kształt. Europa na tym tle prezentowała się najgorzej. O ile północna i wschodnia część, ukształtowana w prekambrze i w paleozoiku, już przypominała Europę, o tyle na południu i południowym wschodzie panował zupełny chaos.

Właśnie wtedy, na początku kenozoiku, napór płyty afrykańsko-arabskiej na północ zapoczątkował proces likwidacji Oceanu Tetydy, a Europa zyskała kręgosłup w postaci górotworu alpejskiego. Ruch mniejszych płyt tektonicznych sprawił, że pojawiły się wreszcie na mapie ówczesnej Europy wszystkie trzy charakterystyczne półwyspy: kostka Hiszpanii, but Włoch i rękawiczka Grecji. Bez nich Europa nie byłaby Europą.

Taki młody górotwór - a geolodzy są przekonani, że procesowi jego powstawania daleko do zakończenia - jest zawsze aktywną strefą sejsmiczną i wulkaniczną. Przypominają nam o tym ciągle Wezuwiusz i Etna, a także spękania i szczeliny na budowlach z różnych wieków, od Lizbony, przez Asyż, Udine, Skopje, Ateny po Armenię.

Europejski rozłam

Odmłodzeniu uległy w tym czasie resztki starych górotworów hercyńskich i kaledońskich. Dopiero teraz zaistniały w znanym nam kształcie francuski Masyw Centralny, Góry Kastylijskie i Kantabryjskie na Półwyspie Iberyjskim, Wogezy, Schwarzwald, Harz, Szumawa, Rudawy i nasze Sudety - wszystkie te pasma zostały wypiętrzone przynajmniej o 1000-1500 m. Ale zaistniało podczas tej kuracji odmładzającej bardzo poważne ryzyko dezintegracji Europy, utraty zupełnie kluczowych obszarów. Bo kto może sobie wyobrazić Europę bez Francji i Paryża? A w początkach trzeciorzędu zanosiło się na to, że część kontynentu na zachód od doliny Renu... odpłynie w ślad za Ameryką. Dziś geolodzy już wiedzą, że dolina wykorzystywana przez Ren to niedoszły ryft, a więc ślad po głębokim rozłamie w skorupie ziemskiej, w obrębie którego mogła powstać odnoga Oceanu Atlantyckiego - coś na podobieństwo Morza Czerwonego między oddalającymi się od siebie Afryką i Półwyspem Arabskim. Bardzo wyrazistym śladem po tych zamiarach są liczne stożki zamarłych wulkanów. Funkcjonowały one jeszcze całkiem niedawno - np. stożki wulkaniczne francuskiej Owernii czy niemieckich gór Eifel zadziwiają swoim młodzieńczym wyglądem. Również u nas, na Dolnym Śląsku, dymiły wówczas wulkany. Pozostałością po najwyższym z nich jest Góra św. Anny na Opolszczyźnie.

Nowy kapitał

Te same siły sprawiły zapewne, że na północnym przedpolu gór systemu alpejskiego pojawiły się dziwne, wąskie, długie i dość głębokie (do 200-300 m) zapadliska, zwane przez geologów rowami. Wraz z piaskami i iłami gromadziła się tam materia organiczna. Dla nas, po kilku milionach lat, oznacza ona elektryczność. Turoszów, Konin, Bełchatów to jedne z najbogatszych złóż węgla brunatnego na kontynencie. Mają go też w bród Niemcy i Czesi.

Ta sama materia organiczna, która w okresie powstawania Karpat zaplątała się w osadach fliszu, po kilku milionach lat stała się sprawcą największej chyba w dziejach cywilizacji rewolucji surowcowo-energetycznej. To właśnie z niej utworzył się "olej skalny", który w roku 1850 przedestylował skromny lwowski prowizor farmacji Ignacy Łukasiewicz. Dwa lata później zabłysły w lwowskim szpitalu pierwsze lampy naftowe. Dziś świat wydobywa ok. 3 mld ton ropy rocznie, a ten, kto ma jej znaczące złoża, może się nie martwić o przyszłość. Niestety, w Europie, poza Rosją, w takiej komfortowej sytuacji znajdują się tylko Norwegia i Wielka Brytania.

Do promocji naszego regionu przyczynił się także inny element trzeciorzędowej przyrody - pewien gatunek sosny, Pinus succinifera. Cierpiała ona na sukcynozę, chorobę objawiającą się nadmiernymi wyciekami żywicy. Powstał z niej bursztyn, którego największe złoża związane są z południowymi wybrzeżami Bałtyku. Gorączka bursztynowa, jaka opanowała starożytnych Rzymian w początkach naszej ery, legła u podstaw wytyczenia tzw. szlaków bursztynowych, które stały się naszymi szlakami do Europy: region przybałtycki zaistniał wtedy w międzynarodowej wymianie handlowej i kulturowej.

A co się stało z potężnym Oceanem Tetydy? Pozostały po nim trzy większe kałuże: Morze Śródziemne, Morze Czarne i Kaspijskie, i jedna mniejsza - Jezioro Aralskie. Pod koniec trzeciorzędu wyschło też - wycofało się, jak mówią geolodzy - morze na północnym przedpolu Karpat, zajmujące tzw. zapadlisko przedkarpackie. Zapanowały tu warunki do tzw. sedymentacji chemicznej. Jej właśnie zawdzięczamy pokłady gipsu, złoża soli w Wieliczce i Bochni oraz jedne z najbogatszych na świecie złoża siarki (Tarnobrzeg, Machów).

Lifting

Gdy około 2,5 mln lat temu kończył się trzeciorzęd i świat wkraczał w okres ochrzczony przez geologów czwartorzędem, w Europie wszystko było już na swoim miejscu. A jednak wystarczyły drobne na pozór zmiany klimatyczne, wahnięcia temperatury i wielkości opadów, i doszło do ogromnej przebudowy krajobrazu na znacznej części kontynentu.

Lądolód skandynawski rozrósł się do nieprawdopodobnych rozmiarów: sięgnął po ujście Renu, góry środkowych Niemiec i północne stoki Sudetów i Karpat. Na wschodzie dotarł w dolinę Dniepru. Grubość pokrywy w jego centrum osiągnęła 3 tys. metrów. Lądolód w ciągu ostatniego miliona lat kilkakrotnie wycofywał się i ponownie powracał. Skutki każdy zna z własnej obserwacji. Wzgórza morenowe, pojezierza, rozległe pradoliny, piaszczyste sandry, wydmy, także cudowne plaże bałtyckie, no i wszechobecne glina, żwir i piach - to wszystko dar plejstoceńskiego zlodowacenia. Dzieckiem skandynawskiego lądolodu jest też sam Bałtyk.

Klimat tego okresu przeobraził także świeżo wypiętrzone łańcuchy górskie. Plejstoceńskie lodowce górskie wyrzeźbiły dolinę Morskiego Oka i wszystkich tatrzańskich stawów, uformowały kształt dolin, wierchów i grani - od Pirenejów po Kaukaz.

Inaczej wyglądało też Morze Śródziemne. Korsyka z Sardynią tworzyły jeden ląd, podobnie Majorka z Minorką. Sycylia łączyła się z Półwyspem Apenińskim i z Maltą, a przypuszcza się, że okresowo istniał także lądowy pomost z Afryką. Wenecja w tamtych czasach nie miała żadnych szans - wody Adriatyku oddalone były o kilkaset kilometrów.

Jest rzeczą zdumiewającą, że właśnie Europa tego okresu, o skrajnie wydawałoby się niekorzystnych warunkach środowiskowych, stała się miejscem penetracji człowieka pierwotnego. Najstarsze ślady obecności człowieka (Homo erectus) pochodzą z Węgier (Vertesszölös) i Włoch (Isernia) sprzed 850-700 tys. lat. To właśnie początek plejstocenu, okres pierwszych, być może maksymalnych zlodowaceń. Z jaskiń pirenejskich (Tautavel) pochodzą informacje o obecności człowieka ok. 450 tys. lat temu, czyli z okresu międzylodowcowego. Również wszystkie kultury środkowego i górnego paleolitu - neandertalskie, kromaniońskie, oryniackie, magdaleńskie - funkcjonowały na terenie Europy podczas ostatniego zlodowacenia i poprzedzającego go interglacjału. Wtedy też rozkwitała sztuka jaskiniowa Altamiry i Lascaux.

Może to właśnie dostatek jaskiń - "tanich mieszkań" - w skałach powstałych na dnie mórz mezozoicznych i wyrzeźbionych przez wody w okresie trzeciorzędu przyciągnął pierwszych Europejczyków?

***

Ostatecznie ukształtowaną już Europą i młodymi cywilizacjami w strefie śródziemnomorskiej wstrząsnął jeszcze jeden kataklizm. Był to wybuch wulkanu na wyspie Santoryn (Santorini, Thira) na Morzu Egejskim w połowie drugiego tysiąclecia przed naszą erą. A raczej wybuch wyspy - bowiem dziś oglądamy ledwo smętne resztki znacznie większej całości. Jak dowodzą wykopaliska, był to spory ląd zamieszkany przez lud o bardzo wysokiej kulturze. Platon w swoich Dialogach, choć nie sprecyzował lokalizacji tej wyspy, nazywał ją Atlantydą. Tak przynajmniej interpretują jego słowa niektórzy badacze.

Nie wdając się w spory co do realności Atlantydy, trzeba powiedzieć, że zagłada wyspy Santoryn przyczyniła się pośrednio do upadku cywilizacji minojskiej na Krecie i pchnęła na nowe tory aktywność cywilizacyjną ludów regionu Morza Śródziemnego.

Jesteśmy dziećmi tego procesu.

ADAM ZUBEK jest geografem i dziennikarzem popularnonaukowym.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2011