Jak talibowie chcą zawrócić rzekę

Niespełna sto lat po rosyjskich bolszewikach wody Amu-darii, przecinającej Azję Środkową ze wschodu na zachód, zawrócić próbują afgańscy talibowie. Kopią już nawet stosowny kanał.                                                         
w cyklu STRONA ŚWIATA

17.03.2023

Czyta się kilka minut

Górna część rzeki Amu-daria na granicy Tadżykistanu i Afganistanu / FOT. Daniel Prudek / Alamy / B&EW /
Górna część rzeki Amu-daria na granicy Tadżykistanu i Afganistanu / FOT. Daniel Prudek / Alamy / B&EW /

Bolszewicy, którzy na początku zeszłego stulecia przejęli władzę w rosyjskim imperium, po II wojnie światowej wpadli na pomysł, by wody Amu-darii i Syr-darii, rzek spływających z gór Tienszan, Pamiru i Hindukuszu, zawrócić na środkowoazjatyckie pustynie Kara-kum i Kyzył-kum i przemienić je w bezkresne plantacje bawełny.

Grek Zorba nazwałby pewnie wynik tej operacji piękną katastrofą. Podziurawione kanałami rzeki ugrzęzły i wsiąkły w pustynne piaski, i jedynie część ich wód dopływała dalej deltą do Jeziora Aralskiego. Jeszcze w latach 50. było ono czwartym największym jeziorem śródlądowym na świecie. Pozbawione wody, którą bolszewicy chcieli poić pustynie, jezioro wyschło i stanowi dziś ledwie dziesiątą część swojej dawnej wielkości.

Katastrofa byłaby zapewne jeszcze straszliwsza, gdyby bolszewikom udało się zrealizować ponadto inny projekt związany z rzekami, pustyniami i marzeniami o bawełnianym eldorado. Przekonawszy się, że w środkowoazjatyckich rzekach za mało jest wody do nawodnienia pustyni, radzieccy uczeni wpadli na pomysł, żeby zawrócić na południe północny bieg syberyjskich rzek Ob, Jenisej i Irtysz. Zamierzano zmusić je do zmiany kierunku, detonując bomby atomowe, które miały przegrodzić dotychczasowy nurt i pokierować go na południe, w kierunku Jeziora Aralskiego i Morza Kaspijskiego. Od planów tych odstąpił dopiero ostatni komunistyczny przywódca Związku Radzieckiego, Michaił Gorbaczow, ale Jurij Łużkow, były burmistrz Moskwy, jeszcze na początku obecnego wieku namawiał Władimira Putina, by wrócić do dawnych pomysłów, już nie po to, by przemieniać środkowoazjatyckie pustynie w bawełniane pola, ale żeby żyjącym na pustyniach Turkmenom, Kazachom i Uzbekom sprzedawać z zyskiem syberyjską wodę.

Kanał po talibsku

Afganistan, którego Amu-daria wyznacza północną granicę, nie brał udziału w próbach zawracania jej biegu, ani nawet w targach w sprawie korzystania z wód życiodajnej rzeki. Przemieniony przez imperia rosyjskie i brytyjskie w strefę, rozdzielającą ich azjatyckie włości, ratunku przed obcymi podbojami szukał zwykle w możliwie najskrajniejszej izolacji, z której, od czasu do czasu, próbował się wyrywać jeszcze skrajniejszą i pospieszną modernizacją. Modernizacyjne eksperymenty kończyły się zwykle wojnami domowymi, a ostatnia, która wybuchła właśnie z tego powodu przed ponad półwieczem, to rozpalając pełnym ogniem, to przycichając i ledwie się tląc, toczy się właściwie do dziś.


CZYTAJ WIĘCEJ

STRONA ŚWIATA to autorski serwis Wojciecha Jagielskiego, w którym reporter i pisarz publikuje nowe teksty o tych częściach świata, które rzadko trafiają na pierwsze strony gazet i nagłówki portali. CZYTAJ TUTAJ →


Zajęci własnymi wojnami i poszukiwaniem własnej drogi, Afgańczycy nie protestowali, gdy sąsiedzi z północy pomijali ich przy podziale wód Amu-darii. Upomnieli się o swoje do niej prawo dopiero, gdy latem 2021 roku, po dwudziestoletniej wojnie z armiami Zachodu, do władzy w Kabulu wrócili talibowie (wcześniej rządzili w latach 1996-2001).

„Nie wzięliśmy dotąd dla siebie nawet kropli wody z Amu-darii, choć mamy do niej takie samo prawo, jak inni sąsiedzi. Nic nikomu nie zabraliśmy i nikt nie ma powodu, by podejrzewać nas o złe zamiary – zapewnia Zabiullah Mudżahid, naczelny rzecznik talibów. – Pragniemy żyć w przyjaźni ze wszystkimi naszymi sąsiadami i wierzymy, że i oni nam pomogą, że im także zależy, by i nam się dobrze wiodło”.

Już latem, w rocznicę powrotu do władzy, talibowie przystąpili do kopania ogromnego, długiego na prawie 300 kilometrów kanału Kosz-teppe, którym chcą odprowadzić wodę z Amu-darii na północne stepy Balchu, Samanganu i Dżauzdżanu i przerobić je na uprawne pola. Do kopania zaangażowali ponad 5,5 tysiąca robotników, którzy w niespełna rok wyryli w ziemi pierwsze sto kilometrów kanału. Za rok ta pierwsza część kanału ma być już gotowa do użytku.


CZYTAJ TAKŻE

WYŚCIGÓWKA TALIBÓW: Afgańscy talibowie postanowili przekonać świat, że poza pobożnością, w której dorównać mogą im najwyżej irańscy ajatollahowie, są także za postępem. Dowodem ma być zaprezentowany na początku roku pierwszy w Afganistanie samochód sportowy >>>


Przystępując do targów o podział wód Amu-darii talibowie chcą przełamać międzynarodową izolację, w jakiej wciąż znajduje się ich nieuznawany przez nikogo rząd, ale także dowieść Afgańczykom, że potrafią nie tylko się modlić i bić w rozmaitych wojnach, ale i z rządzeniem dają sobie radę.

Aszraf Ghani, ostatni ustanowiony przez Amerykanów afgański prezydent, też przemyśliwał o budowie wielkiego kanału nawadniającego północne stepy czy o wielkiej zaporze wodnej przy granicy z Iranem. Zabrakło mu jednak śmiałości i wiary, że jego panowanie potrwa wystarczająco długo, by mógł się cieszyć swoimi osiągnięciami. Czego jak czego, ale zuchwałości, a zwłaszcza wiary, talibom nigdy nie brakowało.

„Wielu powątpiewa, czy nadajemy się do rządzenia, do gospodarki – powiedział dziennikarzowi tygodnika „Economist” Abdul Rahman Attasz, jeden ze speców talibów od gospodarki. – Dowiedziemy wszystkim, jak bardzo się co do nas mylą”.

Pod rządami talibów, pozbawiony wszelkiej zagranicznej pomocy – a żył z niej przez ostatnie dwadzieścia lat – Afganistan klepie biedę, ale nawet Bank Światowy przyznaje, że nowi władcy z Kabulu ściągają podatki skuteczniej niż ich prozachodni poprzednicy, a Transparency International chwali, że ukrócili też korupcję. Pragnąć skusić i przyciągnąć, mimo izolacji, do Afganistanu zagranicznych inwestorów, na początku roku talibowie ogłosili, że zamierzają przerobić dawne amerykańskie bazy wojenne, jak wyposażone w lotniska olbrzymy w Bagramie czy Kandaharze, w wolne strefy gospodarcze.

Wojny nie tylko o wodę

Afgańscy inżynierowie, którzy uciekli przed rządami talibów z kraju na Zachód, pozostają sceptyczni. „Wykopać kanał to jedno, ale zbudować go i utrzymać, nie zmarnować wody, którą się weń zapędzi, to sztuka zupełnie inna – powiedział jeden z nich dziennikarzowi tygodnika „Economist”. – Wątpię, czy talibowie mają wystarczająco wielu dobrych specjalistów, żeby poradzili sobie z budową przepustów wodnych albo mostów. I niby skąd znajdą na to wszystko pieniądze? Nikt im ich nie da”.


WEŹ, SŁUCHAJ!

JAGIELSKI STORY #19 | AFGANISTAN: KOBIETY W ŚWIECIE TALIBÓW. Dla dziewcząt i kobiet zamknięte są afgańskie uniwersytety, większość miejsc pracy, a teraz także organizacje pozarządowe. Afganistan jest na ostatnim miejscu w międzynarodowych raportach dotyczących równouprawnienia. Dlaczego talibowie walczą z prawami kobiet? Czy oburzenie Zachodu i uliczne protesty mogą zagrozić ich władzy? Jakiego świata afgańscy mężczyźni chcą dla swoich żon i córek? Na podkast zapraszają: Wojciech Jagielski i Krzysztof Story >>>


Jeśli budowa afgańskiego kanału zakończy się równie piękną katastrofą jak zawracanie rzek przez bolszewików, nad Amu-darią, starożytnym Oksusem, nad którym rozkwitły cywilizacje i imperia Sogdiany, Baktrii, Chorezmu czy Tamerlana, dojdzie do nowej klęski, nowego nieszczęścia.

Wcześniej zaś może dojść do nowej afgańskiej wojny. W Azji Środkowej, jak zresztą na całym świecie, zaczyna brakować wody. Im więcej jej zapędzą z Amu-darii na swoje stepy Afgańczycy, tym mniej pokierują jej na swoje bawełniane pola Uzbecy, a dla pustynnych Turkmenów może jej w ogóle zabraknąć. Uzbekistan jest nie tylko regionalnym mocarstwem i żandarmem – obok Iranu i Pakistanu, a także dalszych sąsiadów, Rosji, Turcji, Chin i Indii – ale głównym dostarczycielem prądu dla Afganistanu. Wystarczy, że odetnie kable, a Afganistan pogrąży się w ciemnościach i znieruchomieje.

Wody talibom chętnie odmówią też Tadżycy, u których znaleźli schronienie przywódcy zbrojnej, afgańskiej opozycji. Tadżycy sami zresztą od dawna toczą sąsiedzkie spory o miedzę i dostęp do źródeł wody, a we wrześniu ubiegłego roku stoczyli nawet z Kirgizami krótką, choć gwałtowną i krwawą graniczną wojnę, w której zginęło stu ludzi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej