Jak starzy towarzysze

1 Nigdy nie należałem do żadnej partii politycznej. Nieufność do partyjnego języka i związanego z nim widzenia świata wyniosłem z PRL; była to, jak łatwo zgadnąć, nieufność do konkretnej partii, której obecność była wówczas aż nadto wyczuwalna. Staram się tego doświadczenia nie demonizować i nie lekceważyć.

18.02.2008

Czyta się kilka minut

Nie dane mi było uczestnictwo w żadnym z partyjnych rytuałów. Nie byłem przyjmowany do partii; nie otrzymałem partyjnej legitymacji; nie brałem udziału w zebraniach podstawowej organizacji; nie dyskutowałem o linii i strategii; nie wzruszałem się kolejnymi zjazdami partii i przemówieniami partyjnych dygnitarzy. W dodatku: jako bezpartyjny nie mogłem ostentacyjnie (ani po cichu) wystąpić z partii.

Po roku 1989 problem partyjności i bezpartyjności stracił dla mnie dawną ostrość. Najkrócej mówiąc: w nowej Polsce bezpartyjność przestała być tak ewidentnym utrudnieniem w realizacji życiowych planów, jakim bywała w PRL. Wyborcze zwycięstwo PiS z 2005 r. przerwało tę sielankę; jednym z jego skutków była próba narzucenia wszystkim stylu myślenia jednej partii. Co ciekawe: tej ofensywy partyjności nie zahamowały (raczej ją wzmocniły...) wybory z października 2007 r.

Jednym z najbardziej widowiskowych przejawów powrotu języka partyjnego do publicznej dyskusji jest spór o przywództwo w PiS, niezwykle mocno nagłaśniany przez media.

Propagandziści partii Jarosława Kaczyńskiego przedstawiają ów spór w szczególnym, patetyczno-sentymentalnym sosie, mającym oddziałać na możliwie najszerszy krąg wyborców. Aby to zauważyć, wystarczy wsłuchać się w głosy anonimowych działaczy, publikowane tuż przed kongresem PiS:

"- Mamy kłopot z Dornem. Jest lubiany w partii, sentyment czuje do niego prezes - tłumaczy polityk PiS. Jego zdaniem w przypadku Dorna można mówić o sporze z Kaczyńskim o przyszłość partii, w przypadku pozostałej dwójki chodzi o rozgrywki personalne. - Na ostatnim posiedzeniu klubu najpierw doszło do ostrej wymiany poglądów między Dornem a Kaczyńskim, ale potem rozmowa łagodniała - opowiada nam kolejny polityk PiS. - Wreszcie Kaczyński podszedł do Dorna, położył mu rękę na ramieniu, podali sobie ręce i wyszli z sali jak starzy towarzysze - dodaje" (cytuję za "Gazetą Wyborczą" z 7 grudnia 2007 r.).

"Jak starzy towarzysze"... Wzruszająca jest ta opowieść z życia partii.

Wewnętrzne kłopoty PiS nie są moją sprawą. Obchodzi mnie natomiast obecny w programie partii Jarosława Kaczyńskiego pomysł na Polskę teraźniejszą i przyszłą. Przeciwko temu pomysłowi głosowałem i będę głosował.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2007