Jak PRL z ZSRR wojowała (PL)

Do gry weszła Polska Rzeczpospolita Ludowa, przypisując sobie wyłączne prawo do targowej marki "wódka". Tak zaczął się pojedynek nie na żarty między polską "Wyborową" a radziecką "Stoliczną".

14.09.2011

Czyta się kilka minut

W muzeum wódki w Moskwie nic nie wiedzą o tej historii. Opiekunka eksponatów, sympatyczna Anna, bezradnie rozkłada ręce. - Spór o prawo do nazwy? Pierwsze słyszę - mówi.

A jednak, w gablocie znajduję interesującą informację: w 1982 r. międzynarodowy arbitraż ogłosił, że "tylko wódka z Rosji jest prawdziwą rosyjską wódką". To samo hasło, w wersji angielskiej ("Only vodka from Russia is genuine Russian vodka") wisi pod sufitem. Pytam Annę o jego znaczenie. - Pewnie to taki chwyt marketingowy - zgaduje dziewczyna, a my dodajmy: chwyt z burzliwą historią.

Cios w plecy

Ten skandal wybuchł niespodziewanie. Radziecki pisarz Wiliam Pochliobkin nazwał go "ciosem w plecy" wymierzonym przez bratnie państwo. W 1978 r. władze PRL nie zważając na świeży zapis w konstytucji o sojuszu z ZSRR, ogłosiły: prawo do produkcji wódki należy się Polsce, bo to właśnie Polacy jako pierwsi zaczęli ją wytwarzać. W Moskwie takie postawienie sprawy wywołało zaniepokojenie i irytację. Nic dziwnego. W grę wchodziły niemałe dochody ze sprzedaży wysokoprocentowego alkoholu państwom Zachodu. Polskie władze najprawdopodobniej liczyły na część uzyskiwanych przez Kreml zysków.

W czasach Leonida Breżniewa - który nie wylewał za kołnierz - w ZSRR rosła produkcja alkoholu. W latach 70. XX w. przed radzieckim przemysłem gorzelniczym pojawiły się oszałamiające perspektywy. Kreml podpisał umowę z koncernem Pepsi Co. na dystrybucję swoich wódek za Wielką Wodą. Jednak bezduszni amerykańscy kapitaliści początkowo odmówili radzieckiej "Stolicznej" certyfikatu autentyczności. ZSRR musiał udowodnić swoje prawa do produkcji rosyjskiej wódki.

Te kłopoty okazały się jednak małym piwem, gdy do gry przyłączyła się Polska Rzeczpospolita Ludowa, przypisując sobie wyłączne prawo do targowej marki "wódka". Tak zaczął się pojedynek nie na żarty między polską "Wyborową" a radziecką "Stoliczną".

Ministerstwo handlu zagranicznego ZSRR ogłosiło szeroko zakrojone poszukiwania dokumentów, mających raz na zawsze poświadczyć, że to Rosjanie pierwsi pędzili wódkę. Kiedy wysiłki archiwistów zakończyły się fiaskiem, radzieccy decydenci zwrócili się do Pochliobkina. Ten w trzy miesiące napisał trzystustronicowy traktat, w którym barwnie przekonywał, że zanim wódka pojawiła się na ziemiach polskich, w Moskwie już ją pili wiadrami.  Choć wnioski Pochliobkina budzą kontrowersje również wśród rodzimych badaczy, autor "Historii wódki" zyskał sławę adwokata, a nawet "wybawiciela" najważniejszego napoju wyskokowego Rosji.

Cios w serce

Wiliam Pochliobkin urodził się w 1923 r. Zatrzymajmy się na chwilę przy tej ciekawej postaci. Swe niezwykłe imię zawdzięczał ojcu - rewolucjoniście. Było ono karkołomnym połączeniem akronimu WIL (Włodzimierz Iljicz Lenin) i imienia niemieckiego socjaldemokraty, Augusta Bebela.

Pochliobkin, absolwent stosunków międzynarodowych na Moskiewskim Uniwersytecie, znał siedem języków. Był doktorem historii, jednak kariera naukowa ani dyplomatyczna nie była mu przeznaczona. W latach 60. uznano go za potencjalnego dysydenta i zwolniono z pracy na uczelni.

Pochliobkin zapisał się za to jako największy w ZSRR teoretyk sztuki kulinarnej. Jego książki - "Tajemnice dobrej kuchni", "Herbata: rodzaje, właściwości, wykorzystanie" - czytali wszyscy, od gospodyń domowych po poważnych naukowców. Na ironię zakrawa fakt, że ojciec radzieckiej kuchni żył na granicy ubóstwa. Przygotowując "Wielką Encyklopedię Sztuki Kulinarnej", nieraz głodował.

Sensem jego życia było pisanie. Wydał kilkadziesiąt książek i publikacji o tematyce kulinarnej i historycznej. Czytelnicy doceniali ten zapał. Popularność nie przyniosła mu jednak szczęścia. W 2000 r. zginął w tajemniczych okolicznościach. Film dokumetalny "Smiert’ kulinara" zaczyna się od próby rekonstrukcji ostatnich chwil życia pisarza: "22 marca, Wiliam Pochliobkin wraca pociągiem z Moskwy do pobliskiego Podolska. Z dworca do domu idzie szybkim krokiem. Jak zwykle ogląda się za siebie. Wchodzi po schodach, po kolei sprawdza każde piętro. Nikogo nie zauważa. Otwiera pierwsze drzwi. Cisza. Otwiera drugie. W tym momencie czuje silny cios w plecy".

Ciało Pochliobkina znaleziono trzy tygodnie później. Leżał w swoim mieszkaniu w kałuży krwi. Zginął od ciosu nożem, który zawsze nosił przy sobie. W mieszkaniu panował bałagan, jednak rodzina nie stwierdziła rabunku. Zresztą jedynie pieczołowicie zbierana biblioteka przedstawiała tam jakąkolwiek wartość. Pochliobkin nie miał nawet telewizora. Nie miał też telefonu. Obok zamordowanego historyka leżała jego książka o Stalinie, z odciśniętym śladem męskiego buta. Sprawcy zbrodni nie odnaleziono. Również motywy zabójstwa pozostały tajemnicą. Pochliobkin skarżył się znajomym na nienazwanych wrogów, jednak nikt nie brał tego na poważnie. Nóż i nieustanne oglądanie się za siebie przypominało urojenia prześladowcze.

Najdziwniejsze, że we krwi zaprzysięgłego abstynenta Pochliobkina stwierdzono dużą ilość alkoholu. Jakby przed śmiercią wypił litr wódki. "Do dziś po Moskwie krążą idiotyczne słuchy, że zabili go mściwi Polacy" - twierdzi Wiktor Jerofiejew.

Cios poniżej pasa

Wróćmy zatem do konfliktu między bratnimi państwami. Ponieważ  początek produkcji wszystkich mocnych trunków w Europie powinien być potwierdzony przez źródła historyczne, po obu stronach Bugu rozpoczęły się rozpaczliwe poszukiwania.

Wiliam Pochliobkin stwierdził, że wódka w Rosji pojawiła się sto lat wcześniej niż w Polsce. W 1441 r. mnich Izydor z moskiewskiego Klasztoru Cudów zbudował pierwszy przyrząd do pędzenia samogonu. To nie więcej niż legenda, a jednak wystarczyło.

Po publikacji traktatu Pochliobkina międzynarodowy arbitraż w 1982 r. potwierdził prawo ZSRR do produkcji wódki i wyłącznej reklamy pod tą nazwą na światowych rynkach. Wtedy powstało też słynne hasło reklamowe, które dekoruje dziś moskiewskie muzeum. "Problem jest jeden - zaznaczają jednak autorzy książki "Samogon" - polscy specjaliści od prawa międzynarodowego nie słyszeli o takim arbitrażu".

Sprawę ostatecznie rozwiązała niewidzialna ręka rynku. Dzięki udanej współpracy radzieckiej Moskwy z kapitalistycznym koncernem Pepsi Co., polska wódka została skutecznie wyparta z amerykańskiego rynku.

"Polska jest uważana na świecie za kolebkę wódki" - można przeczytać na stronie internetowej "Stowarzyszenia Polska Wódka". "Rosjanie bardzo mocno wierzą, że wódka pochodzi właśnie z ich kraju" - napisano na innym portalu branży alkoholowej. Choć od rozpadu ZSRR minęło już dwadzieścia lat, kac po tamtym - dla wielu nierozstrzygniętym - sporze pozostał do dziś.

Korzystałam z książek: Wiliam Pochliobkin "Istoria wodki", Wiktor Jerofiejew "Rosyjski Bóg", Igor Szumiejko "10 mifow o russkoj wodkie", "Samogon - historia i sposób jego przyrządzania w warunkach domowych", oprac. zbior., oraz film "Smiert’ kulinara", Telekanal Rossija.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011