Reklama

Ładowanie...

Jacek święty

Jacek święty

27.06.2004
Czyta się kilka minut
Jacek Kuroń zmarł w dniu, w którym Kościół czci św. Brata Alberta. I choć nie sposób dowieść, że ta zbieżność nie jest przypadkowa, jest ona tak wymowna, że trudno jej nie odnotować.
O

Ojciec przekazał Jackowi przekonanie, że jego miejsce jest zawsze po stronie słabszych. Temu przekonaniu był przez całe życie wierny. Więcej, w jednym z wywiadów telewizyjnych wyznał, że na co dzień w życiu kierował się wyzwaniem Ewangelii. I dodał: “to jest trudne". Zdumiewające było - zwrócił na to uwagę Marek Edelman - że z biegiem lat nie zmienił się stosunek Jacka do człowieka. On wierzył w człowieka. Ludzie odpłacali mu wiarą w niego. Długo po wycofaniu się z czynnego życia publicznego zajmował najwyższe miejsca w rankingach wiarygodności polityków. Niewątpliwie to on był wielkim architektem polskich przemian. Nie przypadkiem jego akta w archiwach służb bezpieczeństwa obejmują 80 tomów. Ale nawet 80 tomów akt z inwigilacji, szykany i więzienie nie pomogły. Jacka złamać się nie dało.

Pierwszy raz o Jacku Kuroniu usłyszałem w 1965 roku. Bezsilną wściekłość ówczesnych władz na niego i Karola Modzelewskiego odbierałem jako sygnał początku nowej epoki. To była inna jakość: wielkie przełamanie bariery strachu. Dalszym ciągiem tego, już na znacznie większą skalę, było powstanie i działalność Komitetu Obrony Robotników.

Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz spotkałem Jacka. Mam poczucie, że znałem go od zawsze. Jacek nie celebrował pierwszych spotkań, natychmiast przechodził ad medias res. Od razu, od pierwszych słów byliśmy po imieniu i było to w jego przypadku całkowicie naturalne.

A oto spotkanie z Jackiem, które najbardziej utkwiło mi w pamięci: przyszli do mnie ludzie z krakowskiego Studenckiego Komitetu Solidarności, opozycyjnego ruchu młodzieżowego, z prośbą, bym pojechał do Warszawy i przekazał Jackowi jakieś informacje. Już o zmroku zadzwoniłem do mieszkania w bloku przy Mickiewicza 27. Otworzył Jacek. Był blady i wyraźnie przejęty. Zamiast powitania powiedział: - W tej chwili umarła moja mama.

Nie wiedziałem, co robić. Czy w takim momencie przekazywać mu te komunikaty? Milczałem. Zaprosił mnie do pokoju, z uwagą wysłuchał wszystkiego, podjął decyzje, odpowiedział na pytania. Był całkowicie pochłonięty tym, o czym mu mówiłem. Kiedy skończyliśmy, stwierdził:

- Teraz chodźmy do mamy.

Długo staliśmy przy łóżku zmarłej. Jacek szepnął:

- Był ksiądz, mama była bardzo religijna.

Wyszedłem z poczuciem niestosowności wtargnięcia w tym momencie ze sprawami publicznymi. I z uczuciem podziwu. Kiedy z nim rozmawiałem, Jacek był całkowicie pochłonięty sprawami, które przywiozłem, za chwilę był znów całym sobą przy zmarłej matce.

Często mówił: nie jestem człowiekiem wierzącym. Tłumaczył: nie stać mnie na akt wiary w osobowego Boga. Rozmowy z Jackiem na tematy wiary bywały trudne. Nie słyszałem, by określał się mianem “agnostyka". Kiedy szukam w pamięci odpowiedzi na pytanie, za kogo się uważał, nieodparcie przychodzi mi na myśl, że “za człowieka, który szuka". Choć mawiał: nie ma we mnie takiej wiary i takiego poszukiwania. Bóg chrześcijan jest dla mnie Bogiem ludzi, których kocham.

Seweryn Blumsztajn, wspominając Jacka, użył określenia “święty". Podzielam jego przekonanie. Bo świętość jest ponad wszelkie schematy. W bezlitosnej uczciwości wobec siebie Jacek nie mógł deklarować czegoś, o czym nie był przekonany. Ale nie przypadkiem to, co mówił i pisał o religii, o wierze i niewierze (np. w esejach “Zło, które czynię" i “Chrześcijanie bez Boga") jest niesłychanie przenikliwe i zmusza ludzi, deklarujących się jako wierzący, do gruntownej rewizji własnej wiary.

Odejście Jacka Kuronia to straszliwa strata. Był człowiekiem tak wiarygodnym, że jeśli się w coś angażował, można było spokojnie mu zaufać. Równocześnie nie kreował siebie na moralny autorytet, ba: przyznawał się do licznych pomyłek. A przecież był autorytetem.

Trudno sobie wyobrazić, jak by się potoczyły sprawy Polski bez Jacka Kuronia,. Dlatego dziękujemy Opatrzności, że w trudnych naszych czasach był z nami.

Autor artykułu

Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim...

Napisz do nas

Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.

Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!

Newsletter

© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]