Innego ojca dyrektora nie będzie

Kto twierdzi, że ujawnienie przez "Tygodnik przemówienia kard. Stanisława Dziwisza zaszkodziło rozwiązaniu problemu Radia Maryja, nie rozumie, na czym polega kłopot z toruńską rozgłośnią.

13.09.2007

Czyta się kilka minut

Fot. GRZEGORZ KWOŁEK / Agencja Gazeta /
Fot. GRZEGORZ KWOŁEK / Agencja Gazeta /

Na początek anegdota. Jesienią 2004 r. w Lublinie odbyło się spotkanie z bp. Tadeuszem Pieronkiem. Powodem była premiera książki "Kościół bez znieczulenia", czyli wywiadu-rzeki z byłym sekretarzem Episkopatu. Na spotkaniu głos zabrał jeden z księży. Nie szczędził biskupowi komplementów, ale ton wypowiedzi świadczył, że superlatywy stanowią jedynie dyplomatyczny wstęp do krytyki. Faktycznie, po chwili duchowny zacytował szczególnie kontrowersyjny fragment książki. Otóż w latach 90. wspierający o. Tadeusza Rydzyka biskupi, gdy na forum Episkopatu pojawiał się temat Radia Maryja, tupali, aby zablokować debatę. Mówca przyznał, że to zachowanie można uznać za niegrzeczne, o ile rzeczywiście miało miejsce - dodał ostrożnie. Ale już bez wątpienia niewłaściwa jest postawa bp. Pieronka, który zdradził szczegóły zamkniętych obrad i naraził na szwank dobre imię Kościoła. Ksiądz stwierdził dobitnie: swojego gniazda się nie kala.

Bp Pieronek odpowiedział krótko: jako sekretarz Episkopatu wiele razy zwracał kolegom uwagę. Bez efektu. Na koniec zapytał retorycznie, kto skalał własne gniazdo. Ci, co tupali, czy ten, który o tym powiedział?

***

W wywiadzie opublikowanym na łamach środowego "Dziennika" abp Józef Michalik twierdzi, że "cały szum medialny wokół Radia Maryja może być związany z tym, że zbliżają się wybory do parlamentu i powstają nowe media religijne, np. w TVN ma być kanał poświęcony religii. Po prostu jest prowadzona walka o odbiorcę. Być może chodzi o wyeliminowanie Radia Maryja i ludzi, którzy inaczej postrzegają rzeczywistość". Komentarz przewodniczącego Episkopatu można by skonkretyzować: współpracujący z telewizją TVN "Tygodnik" postanowił zniszczyć rynkowych konkurentów, a na dodatek ułatwić przeciwnikom PiS kampanię wyborczą.

Nikt nie ma obowiązku wierzyć w dobrą wolę redakcji "TP". Ale wszystkich obowiązuje logika. Po pierwsze, Radio Maryja i Telewizja Trwam nie stanowią konkurencji dla religijnego kanału TVN. Te media łowią odbiorców na zupełnie innych wodach. Po drugie, skoro zdaniem przewodniczącego Episkopatu publikacja wystąpienia kard. Dziwisza ma zniwelować wpływ Radia Maryja na kampanię polityczną, tym samym abp Michalik przyznaje, że z takim wpływem będziemy mieć do czynienia. Ergo: Episkopat stoi przed problemem upolitycznienia rozgłośni, który niezwłocznie, chociażby w obliczu zbliżających się wyborów, należy rozwiązać. Kłopot w tym, że pozostałe wypowiedzi abp. Michalika idą w kierunku obrony Radia Maryja przed przerysowanymi i nienawistnymi atakami.

***

Z kolei na łamach "Niedzieli" abp Michalik przywołał historię kobiety, która nocą zadzwoniła do Radia Maryja. Słuchaczka nie potrafiła sobie wyobrazić, że rozgłośnia mogłaby zamilknąć: "Dwadzieścia lat nie praktykowałam, nie byłam u spowiedzi, dzięki przypadkowemu kontaktowi z Radiem wróciłam do Kościoła".

Nie wolno kwestionować cudzego nawrócenia. Ale, wbrew sugestiom Metropolity przemyskiego, krytycy Radia Maryja nie wysuwają postulatu zlikwidowania rozgłośni. Zawsze chodziło wyłącznie o jedno: aby na antenie pojawiały się treści zgodne z chrześcijańskim duchem.

Po ujawnieniu wystąpienia kard. Dziwisza nieco podobną argumentację jak przewodniczący Episkopatu zastosował Jarosław Kaczyński: "To radio to jeden człowiek. Zabrać tego człowieka - nie ma radia" - powiedział. To sprytny, lecz fałszywy chwyt erystyczny. Przecież zdanie wieńczące przemówienie kard. Dziwisza brzmi: "Dlatego wydaje się bezwzględnie koniecznym ustanowienie nowego zarządu Radia Maryja i Telewizji Trwam, które będą służyły Kościołowi w Polsce pod kierownictwem biskupów zjednoczonych z Ojcem Świętym Benedyktem XVI, spadkobiercą ducha Jana Pawła II". Nie ma mowy o zamknięciu obu mediów. Kardynał usiłuje tylko przekonać biskupów, że pod obecnym kierownictwem nie ma szans na usunięcie z anteny treści szkodliwych dla wiarygodności Kościoła.

***

Jeszcze jedna anegdota sprzed kilku lat. Skończyło się zebranie plenarne Episkopatu; po kolejnym incydencie z Radiem Maryja biskupi znów nie ogłosili żadnych decyzji. Pisałem dla "Tygodnika" artykuł o obradach i wieczorem zadzwoniłem do jednego z hierarchów. Zapytałem, dlaczego nie udało się niczego przegłosować. Biskup odpowiedział: "Powinien się pan cieszyć, że nie doszło do debaty i głosowania. Byłby pan bardzo zawiedziony wynikiem".

Nie wierzę, że Episkopat rozwiąże problem Radia Maryja. Najlepszym dowodem jest ostatni fragment cytowanego już wywiadu abp. Michalika dla "Dziennika". Pytany o list do generała redemptorystów, który miał opracować zespół powołany

25 sierpnia przez biskupów w Częstochowie, Metropolita przemyski odpowiedział: "Episkopat nie przygotowuje listu do generała redemptorystów. Być może zastanowi się nad tym w czasie najbliższego zebrania plenarnego, które odbędzie się w październiku w Warszawie. Taki list miał być sprawą wewnętrzną Episkopatu i generała redemptorystów. Jednak ponieważ sprawa została upubliczniona, obecnie temat upada. Musi być jeszcze raz przedyskutowany na zebraniu plenarnym".

Tę wypowiedź warto uzupełnić dwoma komentarzami tuż po jasnogórskich obradach: zapewnieniem bp. Antoniego Dydycza, że Episkopat zgodził się wysłać list, ale nie ustalił jego treści, a także słowami abp. Tadeusza Gocłowskiego potwierdzającymi, że powstała komisja oddelegowana do pracy nad dokumentem. Z tego obrazu wyłania się jeden wniosek: na jednoznaczny w treści list nie ma co liczyć. Po kilkumiesięcznych konsultacjach powstanie być może ogólny, kompromisowy szkic. Należy pamiętać, że przy szczególnie ważnych bądź kontrowersyjnych dokumentach biskupom zdarza się głosować nawet nad pojedynczymi zdaniami. Tak było w przypadku listu przed referendum dotyczącym wejścia do UE w czerwcu 2003 r. Bp Pieronek komentował, że wspomniany dokument był "wynikiem kompromisu między biskupami popierającymi wejście do struktur unijnych a eurosceptykami. Ci ostatni postarali się, żeby z dokumentu wykreślić wszystkie zdania wyraźnie przychylne Unii". W ten sposób powstał list, ironizował biskup, przywodzący na myśl powiedzenie: "Na dwoje babka wróżyła".

Podobny los czeka ewentualny list do przełożonego o. Rydzyka.

***

Skoro nie na forum Episkopatu, jak w takim razie uporać się z problemem Radia Maryja? Rozwiązanie zasugerował w "Newsweeku" Szymon Hołownia. Dyrektor ds. programowych kanału religijnego TVN nakreślił historyczną paralelę, obsadzając o. Rydzyka w roli Napoleona. Hołownia opisał strategię marszałka Kutuzowa, który "po przegranej bitwie z Napoleonem pod Borodino zamiast ruszyć do kolejnej desperackiej szarży na wroga, poddał Moskwę i wycofał się do wioski Tarutino. Tam rozkazał wojsku bawić się, jeść, pić, zapomnieć o wojnie, a sam wydawał bijące optymizmem biuletyny. Trwało to wszystko kawał czasu, a Napoleon w tym czasie wykończył się sam. Zbyt wielkie ego przegrało z mrozem i innymi banalnymi historiami".

Żeby zachować militarną stylistykę, trzeba by napisać, że Hołownia trafił kulą w płot. Przyłożył bowiem arytmetykę zysków i strat do wiary i Kościoła, które rządzić muszą się inną logiką. Przecież nie można założyć, że jak Kutuzow pozwolił płonąć Moskwie, tak ludzie Kościoła powinni bezczynnie przyglądać się np. antysemickim wybrykom o. Rydzyka.

Tu doszliśmy do sedna sprawy. Abp Michalik usprawiedliwia fiasko prac nad listem do generała redemptorystów opublikowaniem przemówienia kard. Dziwisza. Teraz cała debata Episkopatu musi rozpocząć się od nowa. Metropolita przemyski nie zostawia wątpliwości: "Media (może nie tylko one!) oddały tu niedźwiedzią przysługę". Ta wypowiedź współbrzmi z artykułem Hołowni, tym razem na łamach czwartkowego "Dziennika". Publicysta kpi, że po ujawnieniu przemówienia kard. Dziwisza w kręgach "postępowych" katolików miała zapanować ekstaza. Radość była jednak przedwczesna, bo biskupi nie lubią działać pod naciskiem mediów: zamiast przyspieszyć konkretne decyzje w sprawie Radia Maryja, efekt okazał się odwrotny do zamierzonego. Dobrze rokująca inicjatywa kard. Dziwisza spaliła na panewce.

Kłopot w tym, że głównym celem publikacji przemówienia Metropolity krakowskiego nie było przyspieszenie zmiany dyrektora Radia Maryja. Tu nie wchodziły w grę ani strategia, ani taktyka, nawet gdyby opierać się miały na mistrzowskich wzorcach z 1812 r. Tu chodziło o świadectwo.

Jeszcze raz powtórzę: nie wierzę w jednoznaczne rozstrzygnięcia Episkopatu w kwestii Radia Maryja. Ale to nie znaczy, że można tylko bezradnie rozłożyć ręce. Treść tzw. taśm Rydzyka zaprzeczała chrześcijańskiemu przesłaniu, ale dziwić nie mogła. Na antenie rozgłośni z Torunia padały już gorsze stwierdzenia. Uwłaczające Ewangelii było jednak przede wszystkim milczenie większości hierarchów. Nie, nikt nie oczekiwał od biskupów obietnic, że o. Rydzyk przestanie kierować Radiem Maryja. Wystarczyłyby klarowne słowa, że język nienawiści nie przystoi uczniom Jezusa. Tego zabrakło, a jedyną oficjalną odpowiedzią Kościoła pozostawał list prowincjała redemptorystów o. Zdzisława Klafki, w którym czarne nazywa się białym, a białe - czarnym.

Powstało wrażenie, że miażdżąca większość biskupów przyzwala na podobne postępowanie. Publikacja przemówienia kard. Dziwisza, którego poparło kilku innych hierarchów, zaprzeczyła podobnym opiniom.

To prawda, że o. Rydzyk urósł do rangi jednego z symboli katolicyzmu w Polsce. Trzeba było pokazać, że Kościół ma inną twarz. To w tym momencie ważniejsze niż kwestia, jak długo jeszcze charyzmatyczny redemptorysta będzie kierował medialnym imperium.

***

Hołownia pisze w "Newsweeku": "Gdy za marne trzydzieści lat pokażemy naszym wnukom płomienne teksty Tomasza Terlikowskiego, Stanisława Michalkiewicza, moje i innych uczestników sporu o Radio Maryja, te popukają się w głowę i zapytają: dziadku, jaki Rydzyk? O co wam wtedy chodziło?".

Zgoda. Jeden zakonnik i jedna rozgłośnia nie przesądzą o przyszłości Kościoła w Polsce. Ta przyszłość kształtuje się każdego dnia w tysiącach codziennych sytuacji. Wierni słuchają kazania - ksiądz przekona ich do pójścia za Jezusem czy wskaże, na jaką partię głosować? Człowiek klęka u kratek konfesjonału - doświadczy miłosierdzia czy odejdzie skrzywdzony przez gruboskórnego spowiednika? Starszy mężczyzna upada na ulicy - przechodzący katolicy miną leżącego czy się nim zajmą?

Podobne pytania można by mnożyć. Ale jedno wśród nich brzmi szczególnie: katolickie radio i jego dyrektor głoszą nienawiść - czy Kościół nazwie zło złem, czy będzie milczeć albo wręcz gloryfikować duchownego i rozgłośnię? I teraz trzeba było na nie odpowiedzieć. Tylko tyle i aż tyle. Jeżeli ludzie Kościoła, a głos kard. Dziwisza ma pod tym względem ciężar dodatkowy, nie będą publicznie przypominać, na czym opiera się Ewangelia, za trzydzieści lat niektóre wnuki nie tylko nie będą wiedziały, kim był o. Rydzyk, ale także będą omijać kościoły szerokim łukiem.

Marek Zając do maja br. kierował działem religijnym "TP". Obecnie jest szefem działu zagranicznego w dzienniku, który wydawać będzie Polskapresse.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2007