Czekając na tsunami

Podczas spotkania z dziennikarzami po 331. zebraniu plenarnym Konferencji Episkopatu Polski abp Sławoj Leszek Głódź powtarzał: Nec unum verbum de Radio Maryja. Zatem ani słowo o Radiu Maryja na obradach nie padło, choć bp Tadeusz Pieronek przyznał, że w kuluarach po prostu wrzało.

20.03.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Ani słowa o Radiu Maryja - mimo iż przez media przetoczyła się burza, którą wywołały dwa listy Lecha Wałęsy. Przypomnijmy: byłego prezydenta oskarżano na antenie rozgłośni i Telewizji Trwam o współpracę z SB, zaś Okrągły Stół przedstawiano jako wynik podyktowanego w Moskwie spisku. Oburzony Wałęsa napisał emocjonalny list do Radia: “Używacie instrumentalnie religii i żerujecie na ludzkiej dobrej woli i miłości do Maryi". Tekst rozsyłał po Polsce i świecie, ze zwolennikami rozgłośni dyskutował też za pośrednictwem internetu. Skoro zaś pomówienia nie ustały, opublikował “List otwarty do Biskupów i Wiernych Kościoła katolickiego w Polsce", w którym zaapelował o zmiany w funkcjonowaniu rozgłośni.

Kotek i myszka

Ani słowa o Radiu Maryja - choć przed obradami Episkopatu (8 i 9 marca w Warszawie) kilku hierarchów zapowiadało, że sprawy zaszły tak daleko, iż powinny stanąć na porządku dyskusji. “Sprawa jest na tyle poważna, że należy się nią zająć. Odkładanie jej niczego nie rozwiąże" - mówił abp Henryk Muszyński. Z kolei kard. Józef Glemp stwierdził, że biskupi na pewno zajmą się toruńską rozgłośnią. Zaraz jednak rzecznik Episkopatu, ks. Józef Kloch, prostował, że Prymasowi wcale nie chodziło o marcowe obrady. Ich program miał być zbyt napięty; skoro nie znalazła się w nim dyskusja na temat Radia, problem mógł wypłynąć wyłącznie przy okazji ogłoszenia “Norm Konferencji Episkopatu Polski dotyczących występowania duchownych i osób zakonnych oraz przekazywania nauki chrześcijańskiej w audycjach radiowych i telewizyjnych".

Ten dokument opracowano w czerwcu 2004 r. na zebraniu plenarnym w Licheniu. Następnie trafił do watykańskiej Kongregacji ds. Biskupów, gdzie w styczniu 2005 r. uzyskał recognitio. Składa się z 21 punktów - często ogólnikowych, co umożliwia rozbieżne interpretacje. M.in. dlatego nie należy spodziewać się, że “Normy" będą miały wpływ na działanie Radia Maryja.

Przykładem może być kluczowy dla dokumentu punkt pierwszy: “Obowiązek i prawo troski o uporządkowany i owocny przekaz ewangelicznego orędzia poprzez środki społecznego przekazu w Polsce spoczywa na biskupach, zarówno poszczególnych, jak i zebranych na synodach lub Konferencjach Episkopatu". Jak wygląda kontrola Episkopatu nad toruńską rozgłośnią? Przecież sam przewodniczący Zespołu Duszpasterskiej Troski o Radio Maryja, abp Głódź, powtarza, że rozgłośnia należy do warszawskiej prowincji redemptorystów, która jest autonomiczna (np. przy wyznaczaniu dyrektora) - i dlatego biskupi mają ograniczone pole działania.

Jedyną skuteczną formą nadzoru może okazać się wprowadzenie do Rady Programowej Radia dwóch przedstawicieli Episkopatu. To będzie jednak możliwe dopiero po przyjęciu umowy między Konferencją Episkopatu i redemptorystami oraz statutu Radia Maryja. Kłopot w tym, że za projekt statutu odpowiedzialni są redemptoryści. Już od dawna trwa zabawa w kotka i myszkę: zakonnicy zwlekają, Episkopat zaś czeka - bezradnie - na statut.

Weźmy też ósmy punkt “Norm", który stanowi: “Duchowni i członkowie instytutów zakonnych wypowiadający się w mediach winni cechować się wiernością nauce Ewangelii, rzetelną wiedzą, roztropnością i odpowiedzialnością za wypowiedziane słowo, troską o umiłowanie prawdy i owocny przekaz ewangelicznego orędzia".

Tu - biorąc pod uwagę chociażby incydenty piętnowane przez Wałęsę - Radiu Maryja można by postawić niejeden zarzut. Czy jednak wspomniany zapis nie pozostanie martwą literą, skoro dotychczas w Episkopacie brakowało woli i jednomyślności, by reagować na gorszące incydenty? Wymowne są np. wydarzenia z 1997 r., gdy spór między radiem i Episkopatem osiągnął apogeum. Kard. Glemp apelował wówczas do hierarchów, aby nie uczestniczyli w uroczystościach organizowanych przez o. Rydzyka. Krótko potem trzech biskupów pojechało do Częstochowy na pielgrzymkę Rodziny Radia Maryja, a jeden z nich wygłosił kazanie gloryfikujące rozgłośnię.

Także po marcowych obradach Konferencji Episkopatu trudno wierzyć, że Kościół upora się z Radiem: - Burze przychodzą i odchodzą - ironizował abp Głódź. - Nie jesteśmy jeszcze na etapie tsunami.

Po prostu: poszczególni biskupi pozostają przy swoich stanowiskach. Jedni ostro i publicznie krytykują ekscesy na falach Radia, na antenie Telewizji Trwam czy na łamach “Naszego Dziennika", drudzy - występują w tych mediach i bronią ich. Jest i trzecia grupa: hierarchów, którzy otwarcie nie wchodzą w polemikę z mediami o. Rydzyka, ale zarazem zachowują do nich dystans. Charakterystyczna dla tej ostatniej grupy jest postawa zaproszonego na konferencję prasową po zakończeniu obrad Episkopatu bp. Zbigniewa Kiernikowskiego. Naciskany przez dziennikarzy w sprawie Radia Maryja ordynariusz siedlecki odparł, że stoi na jednoznacznym stanowisku. Wyraża się ono w działalności katolickiego radia “Podlasie", które zyskuje coraz większą popularność w regionie i - jeśli tak można zinterpretować ostrożne stwierdzenie biskupa Kiernikowskiego - skutecznie konkuruje z Radiem Maryja.

Milczenie i wielogłos

Ostatnie posiedzenie Episkopatu zapoczątkowało nową formułę obrad: biskupi z wyprzedzeniem określają, jaki temat chcą przedyskutować. Marcowe spotkanie poświęcono księżom, zwłaszcza ich formacji po otrzymaniu święceń. Pomysł był dobry: na zebraniu plenarnym przedstawiono dwa ważne dokumenty. Pierwszy to omówienie ankiety, którą przeprowadzono w 36 diecezjach. Analiza autorstwa księży Jana Banacha i Józefa Młyńskiego jest rzetelna i szczegółowa: zawiera m. in. analizę przyczyn kryzysów powołania, propozycje ich przezwyciężenia czy też rozdział poświęcony tym, którzy odeszli z kapłaństwa. Raport, oparty na statystykach i cytowanych wypowiedziach księży z niemal całego kraju, pozwolił na oparcie dyskusji o konkrety. Poza tym uzupełnia go, równie konkretne, “Stanowisko Sekcji Stałej Formacji Kapłańskiej", która działa przy Komisji ds. Duchowieństwa.

Mimo iż sprawdziła się formuła obrad tematycznych, wydaje się, że Episkopat nie może być zakładnikiem z góry ustalonego programu posiedzenia. Zgoda, że zadaniem Konferencji Biskupów nie jest komentowanie wszystkich bieżących wydarzeń, że biskupi odpowiedzialni są przede wszystkim za głoszenie nauki Chrystusa, że powinni operować dłuższą perspektywą czasową (warto wspomnieć, że Episkopat przyjął na ostatnim posiedzeniu ramowy program duszpasterski do 2010 r.). Jednak dyskusji o sprawach aktualnych i pierwszorzędnych dla Kościoła i społeczeństwa nie powinien uniemożliwiać fakt, iż nie znalazły się w ustalonym planie. Szkoda np., że przed kilkoma tygodniami Episkopat nie wydał orędzia na 60. rocznicę wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau.

Podobnie jest z inną dyskutowaną ostatnio kwestią: lustracją i rozliczeniem z przeszłością. Rzecz elektryzuje opinię publiczną i - co dla Kościoła winno być szczególnie ważne - wiąże się również z kwestiami etycznymi: sprawiedliwością, odpowiedzialnością za popełnione zło, ewentualną skruchą, może nawet przebaczeniem, a na pewno oceną moralną indywidualnych przypadków. Dotychczas Episkopat nie zajął jednak stanowiska; do wiernych dotarł jedynie wielogłos kilku biskupów, na który złożyły się wypowiedzi często niejasne, a nawet sprzeczne.

Sprawa jest tym bardziej paląca, że rozrachunek z okresem komunizmu dotknie także i Kościół. W prasie już opublikowano wiele materiałów, dotyczących uwikłania księży we współpracę z bezpieką. Wraz z ujawnianiem zawartości kolejnych archiwów pojawią się następne artykuły, co gorsza - zapewne również sensacyjne w tonie, może nawet celowo zmanipulowane czy wrogie Kościołowi. Temu właśnie należałoby zapobiec.

Bo nie ma powodów do wstydu; Kościół w Polsce był przede wszystkim ofiarą systemu i gwarantem wolności, a dziś mógłby stać się wzorcem rozliczenia z trudną przeszłością. Na taki krok zdecydowały się niedawno Episkopaty Węgier i Słowacji; wydały oświadczenia, w których przeprosiły za krzywdy poczynione przez księży-agentów. Jednocześnie wzięto w obronę osoby niesłusznie pomówione. Węgierscy biskupi przypomnieli, że w pierwszym rzędzie za koszmar komunistycznego państwa winę ponoszą jego mocodawcy. Z kolei hierarchowie słowaccy zaznaczyli, że wśród księży, którzy poszli na współpracę z bezpieką, znaleźli się również i tacy, których zastraszono i złamano. Nasz Episkopat na razie milczy.

Tu dotykamy szerszego problemu: polityki informacyjnej Kościoła w Polsce. Wiele istotnych społecznie spraw nie musi wcale stanowić przedmiotu obrad biskupów. Wystarczyłby formalny i czytelny głos przewodniczącego Episkopatu, jego zastępcy, członków Rady Stałej czy chociażby rzecznika. Zresztą właśnie w punkcie 9. “Norm" czytamy: “Stanowisko Konferencji Episkopatu prezentuje jej rzecznik". Kłopot w tym, że rzecznik - nawet jeżeli ma najlepsze intencje - jako nie-biskup może dziś albo przekazywać informacje o niewielkim znaczeniu, albo niemal dosłownie streszczać w formie suchych komunikatów słowa przełożonych. Tym samym pełni rolę w gruncie rzeczy nie rzecznika, ale szefa referatu prasowego, który rozsyła biuletyn i komunikaty, aktualizuje stronę internetową itd. Tymczasem jeżeli Kościół chce aktywnie uczestniczyć w życiu społecznym, jego głos musi brzmieć jasno i zdecydowanie. Tego głosu oczekują i duchowni, i świeccy.

Na ostatnim zebraniu plenarnym biskupi omawiali wskazówki do nowego wydania “Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego". Jeden z punktów - jak podkreślił rzecznik Episkopatu, ks. Józef Kloch - przyjęty jednomyślnie, stanowi: “Komunii św. udziela się przez podanie Hostii wprost do ust. Jeżeli jednak ktoś prosi, gestem wyciągniętej dłoni, o Komunię św. na rękę, należy mu Jej w taki sposób udzielić".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2005