Inna postać świata

Twórcy Biennale w Berlinie przypominają, że muzea żyją obsesją posiadania i nadal przechowują dzieła pochodzące z rabunku.

12.10.2020

Czyta się kilka minut

Paula Baeza Pailamilla „Kurü Mapu [Black Land]”, tkanina, wideo, 2018 / FOT. ROBERT ZAKRZEWSKI / ROBERT ZAKRZEWSKI
Paula Baeza Pailamilla „Kurü Mapu [Black Land]”, tkanina, wideo, 2018 / FOT. ROBERT ZAKRZEWSKI / ROBERT ZAKRZEWSKI

Organizowane od 1998 r. berlińskie Biennale Sztuki Współczesnej otwarto z trzymiesięcznym opóźnieniem spowodowanym pandemią. Zawsze było barometrem stanu świata sztuki. A jednak i ono ostatecznie stanęło przed pytaniami, z którymi mierzą się podobne wielkie imprezy.

Jak pokazać sztukę w jej coraz większym zróżnicowaniu? Jak nie powielać hierarchii artystycznych, zwłaszcza ustalanych przez rynek sztuki? Jak nie być jedynie medialnym i turystycznym eventem, tylko wpisywać się w tkankę miasta i angażować jego mieszkańców?

Tegoroczne Biennale przygotowała czwórka kuratorów: María Berríos (ur. 1978), Renata Cervetto (ur. 1985), ­Lisette Lagnado (ur. 1961) i Agustín Pérez Rubio (ur. 1972). Reprezentują różne pokolenia – i tylko Pérez Rubio urodził się w Europie. W Berlinie sztukę można zobaczyć więc z podwójnej, wielopokoleniowej i zróżnicowanej geograficznie, perspektywy. Co ważne, na tegorocznym Biennale dominuje spojrzenie kobiet.

Po co dziś muzeum?

Słowa egipskiej poetki Iman Mersali: „Pęknięcie zaczyna się w środku” – stały się hasłem tegorocznej imprezy. Jej twórcy nie pokazują sztuki, która przygląda się z boku, z dystansem. Szukali takiej, która patrzy od wewnątrz, krytycznie, która mówi wprost o wyzysku, kolonializmie, wielowiekowej męskiej dominacji, wspieranej przez religię. Ale też o nierównościach ekonomicznych, podziałach klasowych, jeszcze wyraźniej widocznych w ostatnich miesiącach. ­COVID-19 bowiem – jak podkreślają kuratorzy Biennale – ujawnił okrucieństwo życia codziennego i nierówności, z jakimi boryka się ogromna większość ludzi. Tym istotniejsze staje się pytanie o funkcje sztuki i instytucji jej służących.

Ekspozycję Biennale rozpisano na cztery różne, ale przenikające się opowieści. W ExRotaprint, dawnych pomieszczeniach fabrycznych, pokazano twórczość jako przestrzeń dialogu i wymiany. Natomiast w Martin-Gropius-Bau, miejscu prestiżowych wystaw, tematem stała się rola muzeów jako kluczowych instytucji nowożytnego świata, chroniących przeszłość, ale też konstruujących wyobrażenia o niej i przykrawających je do współczesnych potrzeb. Żyjących obsesją posiadania i nadal przechowujących dzieła pochodzące z rabunku.

W Berlinie przypomniano o innych sposobach ich funkcjonowania. O muzeach tworzących przestrzeń dla mniejszości, osób wykluczonych, chorych, jak placówki założone przez brazylijskich psychiatrów w Rio de Janeiro i Franco da Rocha. Także o przypadku Museo de la Solidaridad Salvador Allende. Jego powołanie w 1971 r. było gestem solidarności artystów z ówczesnym rządem chilijskim; równocześnie chciano stworzyć instytucję otwartą i przełamującą monopol wielkich zachodnich muzeów, wyznaczających hierarchie w świecie sztuki. Zbiory – ponad 700 dzieł – zostały skonfiskowane po przewrocie wojskowym 11 września 1973 r. Muzeum jednak – jako wędrowne – zostało odtworzone przez uchodźców politycznych na emigracji. W 1992 r. w Santiago znów powstała instytucja gromadząca dzieła zaginione i rozproszone za granicą. I pokazuje twórczość poza Ameryką Południową nadal słabo obecną.

Ekspozycja w Martin-Gropius-Bau przede wszystkim jednak stawia pytanie, na ile muzea mogą stać się przestrzenią otwartej rozmowy o przeszłości i teraźniejszości. Pokazywać to, co dziś z dawnej twórczości jest żywe i być gotowym na ponoszenie ryzyka związanego z mówieniem o kwestiach trudnych, niejednoznacznych czy kontrowersyjnych.

Tę część wystawy otwierają obrazy Peruwianki Sandry Gamarry Heshiki, przedstawiające fragmenty ekspozycji antropologicznych muzeów w Europie. Za każdym razem są to obiekty pochodzące spoza naszego kontynentu. Wystawione w eleganckich gablotach, uwodzą swym pięknem. Na marginesach tych płócien artystka namalowała sceny zaczerpnięte z prasowych fotografii: próby nielegalnego przedarcia się do Europy, aresztowania emigrantów czy zatrzymania osób zajmujących się handlem ludźmi. Przedmioty budzą podziw, ale mieszkańcy ziem, na których one powstały, są odrzucani.

W samym centrum ekspozycji znalazły się prace wybitnej niemieckiej rzeźbiarki i graficzki Käthe Kollwitz, zmarłej w 1945 r. Mimo upływu lat jej prace pokazujące przemoc, walkę i bunt przeciwko nierównościom, a jednocześnie wnikliwie opisujące los kobiet, nie tracą nic na aktualności. A dla współczesnych artystów ważna okazuje się nie tylko jej twórczość, ale też postawa Kollwitz jako artystki nieograniczającej się wyłącznie do kwestii estetycznych, zaangażowanej społecznie i politycznie.

Nie jest to jedyne przypomnienie na Biennale artystów już nieżyjących, w większości w Europie słabo znanych. Jak Chilijczyk Francisco Copello ­(1938–2006), który w swej twórczości ostro występował przeciwko konserwatywnemu społeczeństwu, czy Urugwajczyk Mauricio Gatti (1941–1991), uwięziony w 1971 r. Pisane przez niego z więzienia listy do córki złożyły się na ilustrowaną książkę dla dzieci „En la selva hay mucho por hacer” („W dżungli jest wiele do zrobienia”). I dość szybko ta opowieść o dzikich zwierzętach uwięzionych w zoo, tłumaczona na inne języki, stała się jedną z kluczowych lektur południowoamerykańskich społeczności uchodźców politycznych.

Witryna ciał

Twórcy wystawy pokazują, że instytucje sztuki mogą stać się swoistymi witrynami, przedstawiającymi opowieści tych, którzy dotąd takich możliwości byli pozbawieni. Co ważniejsze – pozwalają na mówienie własnym głosem i na własnych warunkach, bez różnicowania czy dzielenia na „słuszny” i „niesłuszny” protest.

Na tak zdefiniowanym Biennale jest miejsce na sprzeciw, rebelię czy bunt, jak akcje podejmowane przez duńską grupę teatralną Solvognen. Przed Bożym Narodzeniem w 1974 r. około stu mężczyzn, kobiet i dzieci przebranych za Świętego Mikołaja „napadło” na Kopenhagę. Odwiedzali szpitale, śpiewali kolędy, bawili się z dziećmi w szkołach, rozdawali gorącą czekoladę. Potem jednak zaczęli rozdawać towary w jednym z domów towarowych, co okazało się już zbyt radykalne. Skończyło się atakiem ochrony i obsługi sklepu: zakuwaniem w kajdanki Mikołajów, zamykaniem ich w radiowozach i krzykami dzieci, przerażonych działaniami służb porządkowych.

Przestrzenie w daadgalerie, a przede wszystkim KW Institute for Contemporary Art (głównej siedzibie Biennale) wypełnił wielogłos wreszcie wysłuchanych. Chilijka Paula Baeza Pailamilla zaprosiła kobiety z indiańskiego plemienia Mapuche do wspólnego utkania mapy terytorium ich przodków. Razem rewindykowały własną przeszłość i historię plemienia, które aż do XIX wieku zachowywało niezależność. Zehra Doğan, kurdyjska artystka, aktywistka i dziennikarka, w tureckim więzieniu zaczęła pracować nad niezwykle przejmującą opowieścią graficzną o własnych przeżyciach i o losach innych więźniów politycznych, prześladowanych, torturowanych, poniżanych. Natomiast Małgorzata Mirga-Tas przypomniała o zniszczonym przez nieznanych sprawców pomniku Romów zamordowanych w 1942 r. w Borzęcinie Dolnym. Woskowe odlewy fragmentów rzeźby, niczym szczątki ludzkich ciał, leżą na starym drewnianym stole.

Berlińska impreza pokazuje zmianę geografii artystycznej – coraz wyraźniej widoczne jest odchodzenie od wyłącznie europocentrycznego (czy też zachodniocentrycznego) patrzenia na sztukę, ale też dostrzeżenie twórczości – obecnej czy dawnej – która przez lata była marginalizowana. Nie mieściła się bowiem w dominujących dotąd hierarchiach. Coraz wyraźniej widać, że przemija postać świata, który nie tylko znaliśmy, ale często uważaliśmy za jedyny możliwy. © Współpraca Robert Zakrzewski

11. BERLIŃSKIE BIENNALE SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ, „The Crack Begins Within – the epilogue”, Berlin, wystawy czynne do 1 listopada br.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 42/2020