Imigranci w krainie nauki

Ze zdrowym rozsądkiem wiąże się pewien paradoks. Wszyscy go mają, ale nie każdy ma taki sam. Każdemu jego rozsądek jawi się jako oczywiście prawdziwy, dlatego tak bardzo nas on dzieli. Nie tylko w pandemii.

09.08.2021

Czyta się kilka minut

 / FRAN_KIE / STOCK.ADOBE.COM
/ FRAN_KIE / STOCK.ADOBE.COM

Mam nadzieję, że istnieje gdzieś lepszy, równoległy wszechświat, w którym Jacob Bronowski współtworzył polskie życie naukowe. Jest też w nim klasykiem polskiej literatury i telewizji.

W naszym wszechświecie Bronowski urodził się w 1908 r. w Łodzi, ale jako dziecko wyemigrował z rodziną najpierw do Niemiec, a później do Anglii. Jako dwunastolatek znalazł się w dalekim kraju, wśród obcych ludzi, otoczony językiem, w którym – jak sam później przyznawał – znał zaledwie dwa słowa. To doświadczenie wyobcowania na początku lat 30. było dla niego kluczowym wspomnieniem. Uczony wielokrotnie wracał do niego w książkach i wystąpieniach publicznych.

Pół wieku później Bronowski żegnany był jako jeden z tytanów nie tylko brytyjskiej nauki, lecz także anglojęzycznej literatury i kultury. Przekraczając granice między światami „humanistów” i „ścisłowców”, wniósł istotny wkład w rozwój matematyki, fizyki, biologii, ale zasłynął także jako uznany specjalista od poezji Williama Blake’a i wybitny popularyzator nauki. Największy rozgłos Bronowski zdobył jako twórca popularnego serialu „Powstawanie człowieka”. Dzieło to przedefiniowało nowoczesną naukową telewizję, inspirując produkcje takie jak „Kosmos” Carla Sagana czy jego kontynuację, której gospodarzem był Neil deGrasse Tyson. Jeżeli lubicie te serialowe naukowe superprodukcje, podziękujcie Bronowskiemu – ich poetyka, sposoby narracji, przede wszystkim zaś język zostały stworzone przez tego niepozornego, niziutkiego imigranta, który przypłynął do Anglii z dwoma słowami w kieszeni.

Przez całe życie Bronowskiego fascynował zdrowy rozsądek i jego skomplikowane relacje z nauką. W książce „The Common Sense of Science” nasz bohater przygląda się roli zdrowego rozsądku w nowoczesnym świecie ukształtowanym przez technologię. W laikach próbujących zrozumieć naukę dostrzega powidok dawnego siebie – chłopca wrzuconego nagle w świat obcego sobie języka i niezrozumiałych reguł. Nauka może zdziałać wiele – podkreśla Bronowski – ale na dłuższą metę nie będzie funkcjonować skutecznie w oderwaniu od społeczeństwa, czy wręcz wbrew niemu. Jak zatem nauczyć społeczeństwo języka matematyki, fizyki czy biologii? Jak przerzucić most między systemem nauki a zdrowym rozsądkiem? Oto kluczowe wyzwanie nowoczesności, od którego zależeć może nasz los.

Czas pandemii sprawia, że problem ten powraca z nową mocą. W walce z globalnymi wyzwaniami jak nigdy potrzebujemy naukowych rozwiązań. Zarazem to zdrowy rozsądek okazuje się niespodziewanie jedną z kluczowych kart, którą z równą chęcią zagrywają wszystkie strony konfliktu.

Zgrana karta

Grupa starszych mężczyzn gra w karty przy stoliku na świeżym powietrzu. Czterech siedzi spokojnie, w skupieniu oglądając swoje figury, podczas gdy piąty przesadnie zamaszystym gestem wykłada na stół pojedynczą kartę. Jak gdyby potężnym ciosem zamierzał rozgnieść swych oponentów (albo zabić natrętną muchę). To jeden z najcelniejszych memów przewijających się w ostatnich miesiącach przez wszystkie internetowe dyskusje o nauce i pseudonauce. Siedzący spokojnie podpisani są „prawa fizyki”, „mierzalne zjawiska”, „badania naukowców”, „raport IPCC”. Triumfujący gracz ma nad sobą wielki napis „chłopski rozum”.

Dowcipów obrazkowych w żadnym wypadku nie należy opowiadać. Tym bardziej jeśli obraz, jak w tym przypadku, naprawdę znaczy więcej niż tysiąc słów. Zaryzykowałem jednak złamanie tej złotej zasady, ponieważ memy są dziś ważnym świadectwem zdrowego rozsądku, stanowią więc świetny punkt wyjścia w refleksji nad nim. Popularne internetowe obrazki podsumowują wątki i zamykają rozmowę. „Nie ma co gadać”. „Tak jest, przecież widać”. „W punkt”. „Zaorano”. A zdrowy rozsądek to właśnie to, co „każdy rozsądny” widzi.

W dyskusji towarzyszącej pandemii odwołania do zdrowego rozsądku pojawiają się niezwykle często. „Tego wymaga dzisiaj zdrowy rozsądek” – mówił prezydent Andrzej Duda, informując że się zaszczepi. Ministerstwo Zdrowia prowadziło kampanię pod hasłem: „Noś maseczkę. Zdrowy rozsądek nic nie kosztuje”. Ci, którzy wprawdzie nie uważają szczepień za zbrodnię przeciw ludzkości, ale są za „prawem do wyboru”, sprzeciwiają się „ideologii sanitaryzmu” właśnie pod sztandarem zdrowego rozsądku: „Wiele zaszczepionych osób wcale nie boi się i nie dyskryminuje niezaszczepionych, a nawet stanowczo sprzeciwia się sanitaryzmowi. Wiedzą, że groźniejszy od covid jest wirus totalitaryzmu, który szybko zainfekuje inne dziedziny życia. Liczę na zaszczepionych, na ich zdrowy rozsądek” – przekonuje jedna z użytkowniczek Twittera. Do zdrowego rozsądku odwołują się również ci, którzy w żadną epidemię w ogóle nie wierzą, a w COVID-19 widzą globalny spisek ciemnych sił: „Covid jest naprawdę zabójczy, bo zabił grypę, nowotwory i choroby układu krążenia i zabił też umiejętność myślenia, logikę i zdrowy rozsądek” – czytamy w popularnym tweecie powielanym przez dziesiątki użytkowników.

Jak widać, debatujący, niezależnie od reprezentowanego stanowiska, chętnie odwołują się zdrowego rozsądku. Wszyscy popełniają przy tym ten sam błąd. Zakładają bowiem, że zdrowy rozsądek jest wspólny, że jest tym, co nas łączy. Tymczasem badania antropologiczne sugerują coś dokładnie przeciwnego! Otóż zdrowy rozsądek jest właśnie tym, co nas szczególnie wyraźnie dzieli. Wszyscy mają zdrowy rozsądek. Ale nie każdy ma taki sam.

Wśród tubylców

Zdrowy rozsądek jest głównym tematem „Wiedzy lokalnej” Clifforda Geertza – jednej z najważniejszych książek wyznaczających tzw. zwrot interpretatywny w antropologii. Punktem wyjścia była dla Geertza publikacja osobistego dziennika Bronisława Malinowskiego – kolejnego naszego rodaka, który jako emigrant został współtwórcą brytyjskiej nauki i literatury. Otóż Malinowski, który w swoich książkach antropologicznych jawi się jako ideał rozumiejącego, współczującego badacza terenowego utożsamiającego się z badanymi ludami, w prywatnym dzienniku ujawnia się jako człowiek nękany wątpliwościami, zmęczony, zirytowany swymi tubylczymi rozmówcami, a czasem wręcz ich nienawidzący. Niby zwykła sprawa – kto z nas czasem się w pracy nie irytuje? Jednak dla wielu antropologów było to zakwestionowanie najważniejszych reguł ich dziedziny: wtopić się w teren, spojrzeć na świat oczyma Innego, na chwilę zawiesić swoje własne ja…

Geertz pisze wprost, że nie da się spojrzeć na świat oczyma Innego. Maksimum tego, na co stać antropologa, to spróbować jakoś zrozumieć i opisać, jak ten Inny widzi świat. I tu właśnie na scenę wkracza zdrowy rozsądek. Bo wyzwanie, przed którym stoi badacz pracujący na egzotycznej wyspie, to właśnie zderzenie z innym systemem zdrowego rozsądku. To odmienność zdrowego rozsądku tubylców tak strasznie irytowała Malinowskiego. A to dlatego, że każdy zdrowy rozsądek jawi się sam sobie jako ten jedyny – prawdziwy i oczywisty.

Jak z punktu widzenia antropologii działają zdrowe rozsądki? Geertz, jak zwykle zainteresowany historią swej dyscypliny, tłumaczy to na przykładzie słynnych badań Edwarda Evansa-Pritcharda nad ludem Zande zamieszkującym Afrykę Środkową. Można powiedzieć, że Zande to prawdziwi tropiciele spisków. Za każdym razem, gdy jednemu z nich przydarzy się jakiś niefortunny wypadek – zranienie, niepowodzenie, pękający wciąż garnek – winne okazują się czary. Trzeba jednak zauważyć – twierdzi Geertz – że nie chodzi tu wcale o metafizykę. „Czary nie są celebrowaniem jakiegoś niewidzialnego porządku, lecz potwierdzeniem porządku widzialnego”. Czary to dla Zande po prostu dodatkowa zmienna wprowadzana do równania zawsze wtedy, gdy wynik odbiega od oczekiwań. Każdy wie, że aby garnek nie pękał przy wypiekaniu, należy przed uformowaniem go starannie usunąć wszystkie kamyki. Jeżeli naczynie nie udaje się mimo przestrzegania właściwych procedur, nie unieważnia to zdroworozsądkowego przepisu na sukces, lecz tylko świadczy o rzuconej na garncarza klątwie. W ten sposób czary stają się wentylem bezpieczeństwa, który umożliwia funkcjonowanie pozostałych (skutecznych) zasad i podtrzymuje w garncarzu poczucie panowania nad rzeczywistością. I to właśnie klucz do zrozumienia zdrowego rozsądku. Wśród Zande wiara w czary po prostu się sprawdza – częściej prowadzi do sukcesu niż do błędu. Można więc powiedzieć, że w sercu Afryki rozsądniej jest wierzyć w czary, niż nie wierzyć w nie.

Podsumowując swe rozważania, Geertz wymienia pięć kluczowych cech, które kształtują zdroworozsądkową wiedzę potoczną. Jest ona, po pierwsze, n a t u r a l n a – a więc oczywista, mamy wrażenie, że zawsze trafia w sedno zjawisk. „Zdrowy rozsądek nie potrzebuje żadnych dowodów – pisze Geertz – ot, po prostu życie. Świat jest swoim własnym autorytetem”. Po drugie, p r a k t y c z n a – służy do działania, a nie rozważania. Jak ujmie to Bronowski: „Świat uchwycić można działając, nie kontemplując. Ręka jest ostrzem rozumu”. Po trzecie, p r z e ź r o c z y s t a – tak oczywista, że aż niewidoczna dla tych, którzy ją podzielają. Po czwarte, n i e m e t o d y c z n a – wiedza lokalna jest tworzona „bezwstydnie ad hoc” – składają się na nią rozproszone przysłowia, dowcipy, anegdoty (dziś także memy). Po piąte, d o s t ę p n a. „Myśl potoczna nie ma uznanych specjalistów – pisze Geertz. – Każdy ma się za eksperta. Myśl potoczna, jako potoczna, jest dostępna wszystkim, jest powszechną własnością, przynajmniej – jak moglibyśmy to ująć – wszystkich poważnych obywateli”. Doskonale rozumieją to geniusze ludowej polityki, jak np. Lech Wałęsa w swym złotym okresie.

Warto mieć tę listę w pamięci. Powrócimy jeszcze do niej, ponieważ jej relacja z nauką okazuje się zaskakująca. A tymczasem podsumujmy, co wynika z takiego spojrzenia na zdrowy rozsądek, posługując się bardzo zdroworozsądkowym obrazem owocu – np. soczystej brzoskwini (zdrowy rozsądek zawsze wybiera zmysłowe konkrety zamiast abstrakcji).

Skórka, nie pestka

Wszystkie przywoływane argumenty z debaty wokół pandemii przyjmowały (zdroworozsądkowe!) założenie, że zdrowy rozsądek jest czymś: (1) stałym, (2) wewnętrznym i (3) wspólnym wszystkim ludziom. Zdrowy rozsądek otrzymamy „obierając owoc”, a więc gdy usuniemy wszystkie wypaczające go przeświadczenia, uprzedzenia itp.

Tymczasem badania antropologiczne pokazują, że jest odwrotnie. Zdrowy rozsądek jest: (1) zmienny, (2) zewnętrzny i (3) różny dla różnych grup społecznych. Geertz ujmuje to w ten sposób: „Myśl potoczna nie jest tym, co wolny od frazesów umysł spontanicznie wychwytuje, ale tym, do czego umysł pełen z góry przyjętych założeń dochodzi”. Jeżeli zatem nasze działanie w świecie porównać do owocu, to zdrowy rozsądek jest jego skórką, a nie pestką.

Nie znaczy to, że zdrowy rozsądek jest czymś złym. Ludzie kierują się zdrowym rozsądkiem właśnie dlatego, że częściej się sprawdza, niż nie sprawdza. Takie rozumienie zdrowego rozsądku nie oznacza też, że jest czymś dobrym – czasem wiedzie nas na manowce. Zdrowy rozsądek jest po prostu jednym z wielu narzędzi, za pośrednictwem których radzimy sobie z otaczającym nas światem. Podobnie jak młotek czy pług świetnie nadaje się do pewnych zadań, nie sprawdza się zaś w innych.

Z punktu widzenia antropologii zdrowy rozsądek nie jest więc właściwością umysłu, lecz systemem kulturowym. Jak sugeruje jego łacińska nazwa sensus communis, a więc „rozsądek wspólny”– tworzy ramy plemiennej wspólnoty. Przekład między takimi systemami – tłumaczenie z jednego zdrowego rozsądku na inny – okazuje się wielkim wyzwaniem, o czym boleśnie przekonał się Bronisław Malinowski, całymi miesiącami tkwiący wśród obcych sobie wyspiarzy na Trobriandach.

Ten problem wielości zdrowych rozsądków staje się szczególnie palący w nowoczesnym społeczeństwie – globalnym i niezwykle zróżnicowanym. Zdrowy rozsądek – jako kulturowe narzędzie oswajania rzeczywistości – zakładał, że wszyscy wokół nas myślą tak samo. Dlatego odwoływanie się do zdrowego rozsądku było tak wygodne i skuteczne w jednorodnym społeczeństwie przednowoczesnym, którego wszyscy członkowie podzielali mniej więcej tę samą wiedzę na temat czarów, garnków czy wypasu bydła. Wiele problemów współczesnego świata – zderzenie cywilizacji, przepaść między pokoleniami czy konflikty nauki i pseudonauki – zrozumieć i opisać można właśnie jako zderzenia różnych systemów zdrowego rozsądku.

To jakieś czary!

W kraju nauki wszyscy jesteśmy imigrantami. To kluczowa myśl inspirująca Jacoba Bronowskiego. Żyjemy w świecie silników odrzutowych, antybiotyków i szerokopasmowego internetu, ale nie rozumiemy, jak one działają. Nie możemy rozumieć, bo tej wiedzy po prostu jest za dużo, zbyt szybko się zmienia, za bardzo jest wyspecjalizowana. Dlatego właśnie wokół nauki wytwarzają się natychmiast systemy zdrowego rozsądku oswajające rzeczywistość. Te systemy opowiadają o zdobyczach nauki i pozwalają z nich na co dzień korzystać, ale same nie są naukowe. Żyjemy w świecie ukształtowanym przez naukę i na każdym kroku napotykamy jej wytwory, tak jak wyspiarze z odległych krain napotykali gwiazdy, kamienie i wspaniale upierzone ptaki. Ale to w żadnym razie nie czyni nas wszystkich plemieniem naukowców!

Często nauka jest dla nas dokładnie tym, czym dla Zande były czary. Słowo „nauka” jest zaklęciem. Kiedy świat wykracza poza nasze rozumienie, gdy informacje w cudowny sposób pojawiają się na naszym ekranie, choroba znika, a góry plastiku rosną, mówimy: „nauka”. Rację miał zatem Arthur C. Clarke powiadając, że zaawansowana technologia staje się nieodróżnialna od magii. Stąd właśnie bierze się zachwyt nauką i naiwny technooptymizm, zakładający, że nauka i technologia w czarodziejski sposób rozwiążą wszystkie nasze problemy. Z tego samego źródła wypływają także współczesne lęki przed nauką, kształtujące społeczną percepcję energii atomowej, szczepionek czy modyfikacji genetycznych.

Niezdrowy rozsądek nauki

Inny wybitny popularyzator nauki – biolog Lewis Wolpert, autor książki „Nienaturalna natura nauki. Dlaczego nauka jest pozbawiona zdrowego rozsądku” – pisze wprost: „jeżeli to jest zgodne ze zdrowym rozsądkiem, to zapewne nie jest nauką”. Zaskakujące?

Wolpert zwraca uwagę, że idee naukowe są – poza nielicznymi wyjątkami – sprzeczne z intuicją. A przynajmniej były takie, gdy po raz pierwszy je wprowadzano. Kulista planeta mknąca przez niezmierzoną pustkę z niewyobrażalną prędkością i jeszcze w dodatku kręcąca się wokół własnej osi niczym gigantyczny bąk? Organizmy tak małe, że niedostrzegalne gołym okiem, a jednak zdolne powalić człowieka, a nawet tygrysa czy słonia? To nie są wnioski, do których dojść można po prostu przyglądając się rzeczywistości tak, jak jawi się nam ona w codziennym doświadczeniu. Co więcej – uprawianie nauki wymaga zdania sobie sprawy z pułapek i niedoskonałości zdrowego rozsądku.

Gdy zestawić w całość charakterystykę nauki sporządzoną przez Wolperta, układa się ona w przeciwieństwo zdrowego rozsądku scharakteryzowanego przez Geertza! Nauka jest, po pierwsze, n i e n a t u r a l n a (jak sugeruje sam tytuł książki) – nie przychodzi z łatwością, wymaga wysiłku, a nierzadko podążania wbrew intuicjom i stałej gotowości do weryfikacji przyjętych założeń. Po drugie, n i e p r a k t y c z n a – w przeciwieństwie do samej technologii zakłada też komponent czysto teoretyczny. Po trzecie, n i e p r z e ź r o c z y s t a – świadoma swej natury. Po czwarte, m e t o d y c z n a – opiera się na rozbudowanych procedurach, poszczególne jej elementy odnoszą się do siebie wzajem. Po piąte, n i e d l a w s z y s t k i c h d o s t ę p n a – ze względu na coraz węższą specjalizację i hermetyczny język poszczególnych dyscyplin.

Zdrowy rozsądek ludzkości

Żyjemy w świecie globalnych wyzwań, kształtowanym przez globalną naukę. Ale w swym codziennym myśleniu pozostajemy ukształtowani przez plemienny zdrowy rozsądek, który doskonale radzi sobie z wyzwaniami stwarzanymi przez krokodyle i pękające garnki, znacznie gorzej z niebezpieczeństwami o charakterze globalnym i rozproszonym. W szczególności zaś z tymi, które sami na siebie sprowadziliśmy nazbyt zafascynowani możliwościami, jakie daje nam technologia.

Bronowski, imigrant zafascynowany językami nauki i sztuki, rozumiał to jak nikt. Uważał, że zagadnienie przekładu między nauką i zdrowym rozsądkiem jest najważniejszym wyzwaniem stojącym dziś przed ludzkością. Miał powody, żeby tak sądzić. Był jednym z ekspertów badających skutki zrzuconych w Japonii bomb atomowych. W artykule opublikowanym w 1960 r., w samym szczycie zimnej wojny, w ten sposób opowiadał o tym wyzwaniu: „Gdy ujrzałem nieludzkie spustoszenie w Hiroszimie i Nagasaki, zrozumiałem, że rozwój broni jądrowej może doprowadzić do zniszczenia ludzkości”. Potrzebujemy więc nowego, uniwersalnego systemu, który pozwoliłby nam się porozumieć ponad podziałami i odkryć to, co dla nas wspólne. Potrzebujemy zdrowego rozsądku, który nadążyłby za technologią.

Dysponujemy dziś, jako ludzkość, fantastycznymi narzędziami zmieniania świata. Niestety, te same wynalazki używane niewłaściwie mogą go zniszczyć. Jaki więc będzie następny krok na drabinie rozwoju człowieka? Jakie są dostępne dla nas granice solidarności? Ile z podziałów odgraniczających od siebie różne plemiona jesteśmy w stanie przezwyciężyć? Pandemia czy katastrofa klimatyczna uświadamiają nam to w nowy sposób. Wyzwania, przed którymi stoimy, przekraczają wszelkie plemienne podziały. Zdrowy rozsądek im nie sprosta. Chyba że w nowej, globalnej rzeczywistości zacznie powstawać nowy, globalny zdrowy rozsądek.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Semiotyk kultury, doktor habilitowany. Zajmuje się mitologią współczesną, pamięcią zbiorową i kulturą popularną, pracuje w Instytucie Kultury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Prowadzi bloga mitologiawspolczesna.pl. Autor książek Mitologia współczesna… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 33/2021